niedziela, 16 grudnia 2012

rozdział 12

    Rano wystroiłam się elegancko i udałam na stadion Getafe. Wiem, że powinnam wyglądać nieco bardziej na luzie, ale strasznie miałam ochotę włożyć akurat te białe szpilki i generalnie wyglądać czarno-biało.
    -Lora! - ucieszył się na mój widok Alvaro, który stał obok swojego agenta. Rozmawiałam z kolesiem kilkukrotnie i wydał mi się człowiekiem, który zna się na swoim fachu... Fakt, sama go znalazłam.
    -Alvarito, wyglądasz świetnie! - powiedziałam i ucałowałam go w policzki. - Nie denerwuj się, wszystko pójdzie super - uśmiechnęłam się.
    -Mam nadzieję, czaisz, to?! Opuszczam Espanyol! Nie sądziłem, że przyjdzie taki dzień, że wyprowadzę się z Barcelony, a tu patrz! Fajnie, że masz tu jakieś interesy to będziemy się czasem widywać.
    -Będziemy się widywać znacznie częściej niż myślisz - pogłaskałam go po piersi. - Pogadamy przy obidzie, dobrze?
    -Powinieniem się bać? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
    -Nie - pokręciłam głową. - Zaczynajmy - klasnęłam w dłonie.

    Po naprawdę udanej prezentacji udaliśmy się do restauracji w centrum Madrytu. Wszystko byłoby spoko tyle, że w natłoku zapomniałam, że to ulubiona kanjpka Portugalczyków i siłą woli bywam tu niezmiernie często.
    -Witamy, panno Loro, stolik dla dwóch osób? - powitał nas kelner. Tak często, że znają tu moje imię...
    -Tak - uśmiechnęłam się. - Dziękuję, Pedro - powiedziałam odruchowo, a Alvaro miał oczy wielkości talerzy.
    -Lora? - szepnął.
    -Zamów coś, zaraz ci wyjasnię. Wszystko - mruknęłam. Złożyliśmy zamówienie, dostaliśmy jedzenie i wyjęłam z torebki starannie złożone kartki.
    -Mogłem sie domyślić - westchnął.
    -Nie chodzi tylko o mnie. To co ci powiem może miec wpływ na zycie wielu osób - podsunęłam mu arkusze i pióro.
    -Lora, gdybyś nie była dla mnie tak ważna i gdybym nie znał cię od dziecka... - westchnął i złożył zamaszyste podpisy.
    -Alvarito - dałam mu jedną kartkę, drugą schowałam. - Jesteś jednym z niewielu ludzi, którym ufam bezgranicznie. Nie każdego dziewczyny zmuszam do podpisywania umów, serio - uśmiechnęłam się delikatnie.
    -Dawaj, Lora - spojrzał na mnie wyczekująco. Rozejrzałam się, ale nikogo nie było w pobliżu.
    -Sama nie stworzyłam swojego imperium. Tak właściwie jedynie firma w Londynie należy do mnie, ale dopiero niedawno odkupiłam wszystkie udziały. Gazety i portale w Barcelonie tylko w jednej trzeciej są moje, mam jeszcze tyle samo udziałów w firmach madryckich i kilku innych... - wzięłam głęboki oddech. - Moim mentorem i niejako ojcem chrzestnym jest Jorge Mendes - powiedziałam. Alvaro otworzył usta, ale nic z siebie nie wydusił. - Poznałam go dwa lata temu, wybrał mnie spośród wielu dzieciaków londyńskich szkół. Nauczył mnie jak zarobić kasę na wizerunku innych.
    -Marc wie? - szepnął.
    -Nikt nie wie, nawet Eric chociaż cały czas był w Londynie. Jesteś pierwszą osobą, której powiedziałam.
    -Czemu? - zdziwił się. - Mogłaś powiedzieć Marcowi, Tello, rodzicom! Każdemu!
    -Ufam ci, Vazquez! Nigdy mnie nie zawiodłeś i nie rozczarowałeś. Kryłeś w wielu przypadkach i nigdy nie spytałeś o co chodziło. Nie powiem braciom, bo by tego nie zrozumieli. Nie lubią Portugalczyków. Tello podobnie. A rodzice? Wtedy by się wydało, że przez ostatnie dwa lata nie chodziłam do szkoły. Poza tym chciałam to w końcu z siebie wyrzucić, a wiem, że ty mnie nie wydasz.
    -Pewnie, że nie! W sumie podpisałem świstek - wzruszył ramionami i chwycił mnie za rękę. - Czyli znasz Cristiano Ronaldo?
    -Tak - uśmiechnęłam się. - Przyjaźnię się z nim i resztą klientów Jorge, ale Cris jest dla mnie szczególny.
    -Bo? - zaciekawił się.
    -Bo łączy nas specjalna relacja - odpowiedziałam wymijająco. - Mamy wiczorem iść na przyjęcie, tak? Nadal chcesz, żebym ci towarzyszyła?
    -Pewnie! - wyszczerzył się.
    -To chodź - wstałam. - Muszę się przygotować, a ty w tym czasie poznasz Crisa.
    -Ronaldo? - wyszeptał.
    -Tak, mieszkam u niego zawsze, gdy przylatuję do Madrytu... Czyli średnio co kilka tygodni.

    Tak jak myślałam Cristiano i Alvaro bardzo się polubili.
    -...nie pij za dużo, nie pokazuj cycek, nie przewróć się na tych szpilach... - wyliczał Cristiano, gdy poprawiałam włosy w lustrze w przedpokoju. Alvaro tymczasem rozmawiał z Iriną.
    -Ronaldo! - warknęłam. - Idę tylko na zwykłe przyjęcie do Getafe.
    -Właśnie! Pół biedy, że to Getafe! Gorzej byłoby jakbyś szła do Atletico! - jęknął. - Młody! - zawołał do Alvaro. - Pilnuj jej jak oka w głowie, czujesz?
    -Tak - uśmiechnął się Vazquez.
    -Bo jak nie to dostaniesz! - pomachał pięścią.
    -Kochanie - Irina ze śmiechem przytuliła się do narzeczonego. - Spokojnie.
    -Ostrzegam - powiedział groźnie.
    -Bujaj się - prychnęłam i wyszliśmy.
    -Strach mysleć kogo jeszcze znasz - szepnąłAlvaro, gdy siedzieliśmy już w limuzynie.
    -To nie myśl - uśmiechnęłam się i wyjęłam telefon z torebki.
    "Nie przejmuj się doniesieniami prasy. Idę z Alvaro tylko ze względu na naszą wieloletnią przyjaźń. Myślę o Tobie ;)" napisałam do Tello i spojrzałam na Vazqueza.
    -Co z Aidą?
    -Rzuciła mnie - wzruszył ramionami. - Dobrze, że załatwiłaś dla niej umowę - powiedział cicho.
    -Wiem, dlatego następnym razem nie drzyj japy, tylko mi zaufaj.
    -Zaufam - uśmiechnął się szeroko. - Szefowo - puścił mi oczko.

 *

    Po przepłakanym dniu oraz nocy czułam się o wiele lepiej. Musiałam dopuścić do siebie myśl, że Marc nie był odpowiednim facetem dla mnie i na dodatek wolał Sandrę, która podobno bardzo go zraniła. Weszłam pod prysznic, który od razu mnie orzeźwił. Skierowałam się do szafy i wyciągnęłam z niej różową sukienkę, torebkę i buty. Szybko się przebrałam, wyprostowałam włosy i byłam gotowa na spotkanie z Sylvią, moją przyjaciółką z dawnych lat.
    Wyszłam z domu i moim oczom ukazał się Marc ubrany w garnitur i z bukietem róż w rękach. Szedł w moją stronę z lekkim uśmiechem na ustach.
    - Cześć, Monica - powiedział, stając obok mnie. - Masz chwilkę?
    - Nie, śpieszę się - warknęłam i chciałam go ominąć, ale nie pozwolił mi.
    Uklęknął przede mną i wyciągnął z kieszeni spodni czerwone pudełeczko. Miałam dziwne wrażenie, że Bartra chce mi się oświadczyć, ale przecież my wczoraj zerwaliśmy.
    - Monica, posłuchaj mnie - westchnął cicho i spojrzał na mnie. - Kocham cię i nie pozwolę ci odejść. Nic już mnie nie łączy z Sandrą i powinnaś mi uwierzyć. Skoro przetrwałaś wszystkie teksty Lory, to na pewno jesteś mi pisana.
    - Marc, nie rozumiem..
    - Powiem to wprost. Zostaniesz moją żoną? - zapytał, uśmiechając się szeroko.
    A ja? Stałam jak posąg i nie wiedziałam co zrobić. Facet, którego kocham prosi mnie o rękę, a mnie nagle odebrało mowę. Chciałam z nim być, ale nie potrafiłam uwierzyć, że Sandra to już przeszłość.
    - Powiedz coś, proszę - dodał po chwili.
    - Kocham cię, Marc. Jednak nie jestem pewna, czy nasz ślub jest najlepszym pomysłem. Ile my mamy lat?
    - Na co chcesz czekać? Jesteśmy już dorośli i możemy robić co chcemy - powiedział poważnie. - Bolą mnie już kolana - dodał.
    - Mam nadzieje, że nie będę tego żałować. Zgadzam się zostać twoją żoną - odpowiedziałam z uśmiechem.
    Marc szybko wsunął na mój palec przepiękny pierścionek i przytulił mnie mocno.
    - Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę - wyszeptał mi do ucha i złożył na moich ustach subtelny pocałunek.
    - Ja też, Marc. Nigdy nie sądziłam, że ktoś oświadczy mi się na chodniku.
    - Lubię być inny - uśmiechnął się szeroko i załapał mnie za rękę.
    - I za to cię kocham.
    - Wybierałaś się gdzieś?
    - Tak. Umówiłam się z Sylvią, więc muszę cię na trochę opuścić. Odprowadzisz mnie do miasta?
    - Pewnie - odpowiedział i ruszyliśmy w drogę.
    Czułam się cholernie szczęśliwa i miałam nadzieje, że tak już zostanie. Nie obchodziło mnie w tym momencie nawet zdanie rodziców, bo liczył się tylko Marc.

 *

    Wróciłam do Barcelony gotowa na dalsze boje. Miałam serdecznie dość tego, że muszę pilnować własnego brata niczym Cerber. W Londynie Eric, w Barcelonie Marc. Zwariować idzie. Koniec tego, nie będę się już wtrącać!
    Poprosiłam Tello, żeby do mnie przyszedł co zrobił nad wyraz ochoczo.
    -Cześć - pocalował mnie na powitanie i usiadł na kanapie. Wzięłam głęboki oddech i... nie mogłam nic powiedzieć. Jak mam wydusić z siebie coś co nigdy, ale to nigdy nie przeszlo mi przez usta? - Lora? - zmartwił się.
    -Powiem ci wszystko - usiadłam obok niego. - Muszę - pokiwałam głową. - Przyjaźnię się z Cristiano Ronaldo, Jorge Mendes to mój mentor, dzięki niemu dorobiłam się całej fortuny, i to z nimi mam interesy w Madrycie - wypaliłam.
    -Wow! - sapnął.
    -Aż tyle masz mi do powiedzenia po tym jak powiedziałam ci najwięszy sekret mojego życia? - warknęłam.
    -Nikt nie wie? - spytał.
    -Rodzice i bracia nie mają pojęcia, cały świat nie wie, tylko Vazquez... - szepnęłam.
    -Alvarito? - upewnił się.
    -Powiedziałam mu po jego prezentacji w Getafe - przygryzłam nerwowo wargę. Naprawdę się przejmowałam tym co powie! Koniec świata jest bliski.
    -Myślałem, że ktoś cię wspierał, ale żeby agent Ronaldo - mruknął.
    -Obiecuję ci... - chwyciłam go za ręce i starałam się bardzo nie myśleć o tym co miałam zaraz powiedzieć. - Obiecuje, że dam spokój Marcowi i Rubio. Niech robią co chcą, chuj mnie to obchodzi - warknęłam. - Próbowałam go strzec przed Sandrą i na niewiele się to zdało. Teraz niech robi co chce!
    -Cieszy mnie to - uśmiechnął się.
    -Przepisałam na niego mieszkanie - dodałam.
    -Czuję, że to nie koniec rewelacji - szepnął trochę przestraszony.
    -Nie... - wzięłam głęboki oddech. - Kocham cię - wystrzeliłam i zacisnęłam powieki. Wolałam nie patrzeć jak świat się kończy.
    -Lora - poczułam na wargach ciepły oddech Tello. - Powiedz to jeszcze raz - poprosił.
    -Kocham cię. Kocham cię, Cristianie Tello - spojrzałam w jego roziskrzone oczy.
    -W końcu! - ucieszył się.
    -Ale nie mam pojęcia jak to ma wszystko wyglądać.
    -Cudownie! - wyszczerzył się.
    -Różowe motylki, pomykanie w swoich ciuchach po seksie, chodzenie w twojej koszulce - wzdrygnęłam się. - Koszulę może bym jeszcze nałożyła, ale żadne bluzeczki, bluzy czy inne tego typu stroje nawet nie wchodzą w grę!
    -Marzę o tym, żeby zobaczyć cię w mojej koszulce klubowej. Z moim numerem i nazwiskiem na plecach - westchnął z błogą miną.
    -Kochanie - popukałam go w czoło. - Zakochałam się jedyny raz w życiu, więcej nie zamierzam tego robić, więc nie spierdol tego, Tello - zrobiłam śmiertelnie poważną minę. - A zrobisz to, bo jak założę taką szmatę mózg mi sflaczeje i wyciągnę nogi. Naprawdę tego chcesz?
    -Przecież nie każde marzenia się spełniają, nie? - pocałował mnie.

 *

    Spotkanie z Sylvią nie trwało zbyt długo, więc postanowiłam razem z Marcem powiedzieć moim rodzicom o zaręczynach. Bardzo bałam się ich reakcji, ale wiedziałam, że musimy im szybko powiedzieć.
    Kiedy dotarliśmy do domu zastaliśmy rodziców siedzących w salonie i oglądających jakiś program w TV. Dołączyliśmy do nich i przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
    - Tato, mamo, chcielibyśmy wam o czymś powiedzieć - powiedziałam poważnie, trzymając Marca za rękę.
    - Jeśli jesteś w ciąży, to mam zawał - odezwała się mama, wyłączając TV. - Co się stało?
    - Nie jestem w ciąży - mruknęłam, uśmiechając się lekko.
    - Zaręczyliśmy się - wypalił po chwili Bartra, przytulając mnie do siebie. - Wiem, że to bardzo szybko, ale nie chcemy czekać. Kochamy się i chcemy się pobrać.
    - Głupi żart, piłkarzyku - odezwał się mój ojciec po chwili ciszy. - Inaczej wychowałem swoją córkę i nie pozwolę jej popełnić takiego błędu.
    - Tato, nie mów tak - powiedziałam, próbując zatamować łzy, które zbierały się w moich oczach.
    Opinia rodziców była dla mnie bardzo ważna i słysząc takie słowa czułam okropny ból w sercu.
    - Czy wy zdajecie sobie sprawę, że ślub to nie jest zabawa? To przysięga, że będziecie ze sobą zawsze i pokonacie wszystkie przeciwności.
    - I to zrobimy - warknął Marc, który był już trochę poddenerwowany.
    - Po pierwszej kłótni będziecie chcieli rozwodu. Monica, zastanów się - zwrócił się do mnie.
    - Chcę wyjść za Marca.
    - Wynoście się z mojego domu - syknął ojciec, który wstał i skierował się na górę.
    - Mamo? - spojrzałam na nią, lecz po chwili poszła do ojca. Zostałam sama z moim narzeczonym w salonie i miałam ochotę się rozpłakać. - Co robimy?
    - Spakuj swoje rzeczy i jedziemy do mnie - mruknął i pocałował mnie w czoło. - Pokonamy każdą przeszkodę.
 

12 komentarzy:

  1. Suuuuper :D
    OBy Lori i Tello sie udało :D
    No i Marcowi xD

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszczcie cos nowego, juz nie moglam sie doczekac:) a wracajac do odcinka to super ze Lora zrozumiała, ze Tello to ten jedyny dla niej:) a po rodzicach Monica nie spodziewałam sie takiej reakcji no ale coz, wazne zeby młodzi sie dogadali, a jak pojawi sie dzidzius to rodzice tez sie przekonaja:)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział :> ooooo <3 to takie słodkie jak Marc się jej oświadczył :> i jak Lora wyznała miłość Tello :D cudowne! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kolejny fajny rozdział ;)
    czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaręczyny ze strony Marca, to ja się nie spodziewałam. Ale bardziej wkurzyło mnie zachowanie rodziców Monici. Jeśli kochają swoją córkę, to powinni cieszyć się szczęściem córki, a nie wyrzucać ją z domu. Kiedyś mogą tego żałować. A wtedy może być juź za późno.
    I Lora! Nareszcie powiedziała Tello, co czuje ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Marc oświadczył się Monice? Nie tego się spodziewałam. Ale cieszę się i fajnie, że Monica zgodziła się. Super, że Lora wyznała Cristianowi miłość ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No i dobrze. Miłość jest najważniejsza! Marc się oświadczył, Lora zmądrzała... Zaczyn się wszystko układać. Martwią mnie tylko ci rodzice. Nie rozumiem ich i jestem pewna, że będą tego żałować prosić córkę o przebaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  8. te Twoje bohaterki dają zawsze nieźle popalić wszystkim naokoło, nie wiem skąd one biorą tyle siły i jadu do tego :D nawet jeśli to do mnie trochę nie przemawia, to piszesz strasznie fajnym językiem i zajebiście się to czyta. śledzę Twoje opowiadania od czasu ambiguedad i naprawdę lubię Cię czytać, a Esperanza i Alvaro to chyba Twoja najlepsza para z opowiadan :) (chociaż nie powiem, chemia między Rezą a Alvaro w obu częściach była ostra!). tęsknym okiem wypatruję za takim zwariowanym opowiadaniem jak właśnie tamto, ale na nic takiego się nie zapowiada ;) jeśli informujesz o rozdziałach na blogach, to zaznacz mnie, no i zapraszam do siebie :-) this-first-night

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak rodzice Monici mogli się tak zachować? Do tej pory wydawało mi się, że da się ich lubić, ale teraz sama już nie wiem o,o Mam nadzieję, że z związku Lory i Cristiana wynikną same dobre rzeczy. Miłość jednak działa cuda - Lora postanowiła dać spokój dziewczynie swojego brata :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. zapraszam na bloga z opowiadaniem o pewnym piłkarzu fc barcelony,który postanawia odzyskać zaufanie swojej byłej dziewczyny,której nigdy nie przestał kochać.
    http://you-can-fix-everything.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Rodzice Monici postąpili okropnie. Przecież to ich córka, powinni dzielić jej szczęście i zaakceptować jej związek, jeżeli jest szczęśliwa. Mam nadzieje, że kiedyś zrozumieją swój błąd, tylko żeby nie było za późno. Cieszę się, że Lora powiedziała Cristianowi co czuje. Oby ich związek był udany.
    Czekamy na kolejny:D.
    Zapraszamy na: http://clave-de-la-felicidad.blogspot.com ,
    na którym znajduje się opowiadanie wierność jest nudna w nowej odsłonie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam na kolejny rozdział na you-can-fix-everything.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę weny;)

    OdpowiedzUsuń