czwartek, 23 sierpnia 2012

rozdział 5

    Na balu nie byliśmy specjalnie długo. Gdy zmyli się dziennikarze z aparatami, my zrobiliśmy to samo. Udaliśmy się do mojego biura, gdzie miałam kilka zapasowych ciuchów, przebrałam się i zawędrowaliśmy do klubu. Zabawa jak zwykle z Tello u boku była przepyszna. Wszystko zakończyliśmy soczystym buziakiem i wróciliśmy do mojego mieszkania. Nie mieliśmy czasu na sen. Szybkie śniadanie, nowy strój i lecimy zobaczyć zdjęcia z wczoraj.
    Wkroczyłam do kuchni, nalałam do szklanki soku kokosowego, upiłam łyk i kierowana dziwnym przeczuciem udałam się do salonu. Cóż tam zastałam? Marc i jednorazówka, która bywa w towarzystwie mojego brata coraz częściej. Chyba zrezygnuje z miana jednorazówka...
    -Jak ją teraz nazwiesz? - wyszeptał mi do ucha Cristian.
    -Cwana bladź? - szepnęłam.
    -Skąd wiesz, może sypia tylko z nim? - mruknął.
    -Jak na razie to śpi w moim salonie! - powiedziałam głośno. - Bartra! Od godziny powinieneś być na treningu! Tak chcesz zapracować na pierwszą drużynę, zakało jedna?! - wrzasnęłam. Brunet zerwał się jak oparzony, a Tello wybuchł śmiechem.
    -Oddychaj, mamy dziś wolne - pośpieszył z wyjaśnieniem, jednak Marc nadal trzymał się jedną ręką za serce, a drugą drapał po głowie.
    -Przysnęło się nam - sapnął.
    -Oglądaliście horror? - Cristian sięgnął po pudełko. - Słaby.
    -Zgadzam się - przytaknęłam zaglądając mu przez ramię. Przyjaciółka Marca otworzyła oczy i patrzyła na nas zaskoczona. Nie każdy ma okazję oglądać mnie zaraz po przebudzeniu.
    -Nie powinnaś być czasem w sukni balowej? - zreflektował się Bartra.
    -Byliśmy w klubie - mruknęłam i nadal wpatrywałam się w dziewuszkę. - Cześć - uśmiechnęłam się przeuroczo.
    - Heeeej - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. Muszę stwierdzić, że pobudki w domu Marca są straszne. Ta jego siostra jest straszna! Boże, za co ona mnie tak nie lubi? Czy ja zraniłam jej brata? Ukradłam jej te drogie ciuchy? Nie, więc niech da mi święty spokój!
    -Jęczy jakbyś ją za mocno dojeździł - szepnęłam, ale szczerze mówiąc miałam w nosie czy mnie usłyszy czy nie.
    -Albo jakbyś jej w ogóle nie tknął - westchnął Tello. - Cześć, Szwedeczko! - pomachał do blondynki. Prychnęłam pod nosem, a on się tylko uśmiechnął.
    - O matko - wypaliłam na głos. Co on tu robi? To chyba mój koniec. - Jeśli tak bardzo chcecie wiedzieć, to mnie nie tknął - powiedziałam kąśliwie.
    -Frajer - odezwaliśmy się jednocześnie, a Marc założył ręce na piersi.
    -Monica, nie przejmuj się nimi. Przywykniesz i przestaniesz reagować - uśmiechnął się do niej.
    -Nie trudź się, aż tak długo tu nie pobędziesz, żebyś się musiała do czegokolwiek przyzwyczajać - odparłam lekko.
    - Marc, oni są straszni! - zwróciłam się do niego i machnęłam ręką. - Na szczęście to nie ty tutaj decydujesz ile tutaj pobędę - spojrzałam na nią gniewnie. Zaczęła mi grać na nerwach, uczepiła się i nie chcę się odczepić!
    -Ile pobędziesz w jego życiu to może faktycznie nie... - zamyśliłam się. - Ale w mieszkaniu śmiało mogę. Dołożenie do zakupu, płacenie rachunków od kilku miesięcy, wystrój... - wyliczyłam i uśmiechnęłam się do Marca.
    -Lora! - zmroził mnie spojrzeniem.
    -Mieszkanie jest wspólne, przynajmniej do czasu aż nie zamarzy mi się własne gniazdo. Jednak na razie delektuje się mieszkaniem z bratem, z którym nie spędzałam czasu od tak dawna - pogłaskałam go po umięśnionym ramieniu. - Kocham swoich braci i kocham z nimi mieszkać - dodałam, a Marc uśmiechnął się zadowolony.
    - Nie zniosę takiego traktowania, Marc. Skoro twoja siostrunia ma tak do mnie gadać, to wyjdę i porozmawiamy na klatce, bo pewnie to już nie jej własność - odpowiedziałam szybko. Dobra, może trochę przesadziłam, ale skoro Bartra nic jej nie powie, to ja to muszę zrobić!
    -Oddychaj, księżniczko - westchnęłam i spojrzałam na brata. Czy to moja wina, że podobają mu się głupie laski? To w końcu on nie raz uratował mnie przed fatalnymi wyborami, nawet takimi na jedną noc. Mnie pozostaje jedynie go kochać, wspierać i wypierdalać kurwy z jego życia a przede wszystkim łóżka. - Jakieś plany na wieczór?
    - Nie jestem księżniczką! - oburzyłam się i spojrzałam na Bartre, który zrobił tylko głupkowatą minę. - Na mnie już chyba pora.
    -Zadałam pytanie i w połowie skierowane było do ciebie. Plany na wieczór? - warknęłam.
    -Nie - pokręcił głową Marc i spojrzał błagalnie na blondynkę.
    - Nie mam jeszcze żadnych planów. Muszę pomóc rodzicom w księgarni - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko do Marca. - Jest tam dużo pracy.
    -Tak, wywalanie półek - zachichotał Tello.
    -Dziś jest premiera nowych perfum Prady - wyjęłam z torebki kopertę. - Nie mam czasu, ale wy możecie się wybrać - podałam jej zaproszenie. Czułam na sobie palące spojrzenie Cristiana, ale na szczęście milczał. Ta... Porozmawiamy sobie potem.
    - Nie moja wina, że twój przyjaciel jest tak uzdolniony - posłałam mu lekki uśmiech. - Dziękuję, ale to nie moje towarzystwo. Nie czuje się dobrze na takich przyjęciach.. - zwróciłam się do Lory.
    -Po pierwsze: mnie się nie odmawia, bo rzadko kiedy oddaje takie zaproszenia. Po drugie: może być to twoja pierwsza i bardzo prawdopodobne, że ostatnia próba kiedy wyciągnę do ciebie rękę. Po trzecie: robisz to trochę dla Marca, bo najwyższy czas, żeby świat zapomniał o Sandrze. Po czwarte: jesteś dziewczyną, w co nie śmiem wątpić, bo nie wyobrażam sobie, że mój brat tyka cokolwiek innego, a każda dziewczyna lubi czasem się wystroić. Po piąte: zaraz dostanę opierdol, że ci to dałam, a mogłam tam iść z Tello. Mam wyliczać dalej? - wysyczałam. Co za idiotka! Dałam jej coś za co inni daliby się pokroić, a ona mu tu odmawia?!
    -Dzięki, siostra - zareagował Marc, który jak zwykle wolał się nie wtykać, gdy z kimś dyskutowałam i wyczuł, że to możliwe jedyna szansa, żebym zaakceptowała jego koleżaneczkę.
    - Skoro chodzi o Marca, to pójdę - uśmiechnęłam się do niego szeroko. - Jeszcze raz dziękuję za to zaproszenie. Teraz będę musiała sobie coś kupić - podrapałam się po głowie. Moja szafa nie ma nic odpowiedniego na taką okazję. Na szczęście blisko księgarni są fajne sklepy!
    -Barcelona - szepnął Marc, a Tello wybuchł niepohamowanym śmiechem. Blondyneczka spojrzała na nich zaskoczona, a ja zgrzytnęłam zębami.
    -Załatwię ci strój - jęknęłam. - Na pierwszej imprezie nie możesz się ośmieszyć, bo potem będzie mi ciężko to sprostować.
    -Zaskakuje mnie skąd masz tyle ciuchów skoro przyjechałaś tylko z jedną walizką - wtrącił się Bartra.
    -A ty myślisz, że od czego mnie ręce bolały kilka dni temu na treningu? - warknął Tello.
    - Dobrze - mruknęłam cicho. Fakt, że Lora mnie w czym cokolwiek pomaga bardzo mnie dziwi, ale może ona rzeczywiście się tak troszczy o Marca? Sama już nie wiem.. - Zaraz muszę iść, rodzice będą wściekli, że znów mnie nie ma w domu - skrzywiłam się lekko i spojrzałam na zegarek.
    -Daj mi sekundę - złapałam Tello za rekę i pociągnęłam go do swojego pokoju.
    -Zachwycasz mnie - przyciągnął mnie do siebie.
    -A co? Ty nie jesteś w stanie zrobić wszystkiego dla Jenny? - warknęłam. - Kochasz ją tak jak Marc kocha mnie. A teraz mnie puść - odepchnęłam go i zmarszczyłam czoło. - W co ja ubrać?
    -W czerwień. Pasuje do blondynek - wyraził swoje zdanie.
    -Zobaczy się... - mruknęłam i zaczęłam grzebać w wieszakach. Mój pokój przypominał bardziej garderobę z łóżkiem niż sypialnię. Wszędzie walały się walizki z butami, rozstawione były wieszaki na kółkach, a na nich w workach wisiały przeróżne kreacje. Niektóre miałam na sobie tylko raz albo i wcale.
    -Masz dobrze - odezwał się po długiej chwili ciszy Cristian. - Jest zgrabna i nie ma żadnych mankamentów.
    -Pewnie, grunt, że stanął ci na widok jej mokrych cycek i jest cudowna! - fuknęłam.
    -Żartowałem! - podskoczył i objął mnie od tyłu. - Ciebie i tak nigdy nie przebije - cmoknął mnie w szyję.
    -Myślisz, że buty będą dobre? - mruknęłam.
    -Tak, wydaje mi się, że to ten sam numer.
    -Super - odsunęłam się, zapakowałam wszystko do czarnego pokrowca i wyszłam. - Buty do zwrotu, resztę sobie weź - wręczyłam pakunek blondynce. - Przymierz w domu, ale ekspert - zmierzyłam Tello morderczym spojrzeniem. - twierdzi, że będzie pasować. Tylko nie naróbcie siary, słuchaj Marca, on bywa na takich imprezach. Nie udzielaj nikomu wywiadów - zwróciłam się do brata. - Bo dukasz jakbyś zapomniał jak się mówi - odwróciłam się na pięcie i nim ktoś się odezwał wróciłam do siebie.
    -Miłej zabawy - powiedział Tello i udał się do kuchni, żeby zjeść śniadanie.
    - Myślisz, że to jest dobry pomysł? - szepnęłam w stronę Marca. - Czuje się jakbym nie miała pieniędzy, bo twoja siostra daje mi ciuchy!
    - Nie martw się.. Ja już byłem na takich imprezach i będzie fajnie - puścił do mnie oczko i objął mnie w pasie. - Jestem pewien, że będziesz w tym wyglądać wspaniale.
    - Nawet nie wiesz co tam mam! Muszę spadać do domu - poinformowałam go.
    - Znając Lorę, to nie puści cię w jakiś szmatach. Przyjadę po ciebie wieczorem - otworzył drzwi i schylił się do mnie po czym pocałował mnie delikatnie w usta. - Do zobaczenia.
    - Dobra, pa! - uśmiechnęłam się do niego słodko i wyszłam z mieszkania.



*

    Od kilku minut stoję wystrojona w piękną, czerwoną sukienkę, złote szpilki oraz kolczyki i torebkę, a Bartry nadal nie ma. Może się rozmyślił? Albo zapomniał? Nie, on taki przeciez nie jest. Chyba nie jest. Po kilkunastu sekundach pod moim domem zatrzymał się jego samochód i wyszłam z domu, cicho zamykając drzwi. Nie chcę, by rodzice podgladali z kim wychodzę.
    - Cześć - przywitałam się, kiedy wsiadłam do samochodu. - Ładne wdzianko!
    - W takiej wersji mnie jeszcze nie widziałaś, co? Ładnie ci ze spiętymi włosami. - powiedział, dając mi buziaka w usta, a później delikatnie zjechał na szyję. - W sumie to nie musimy tam jechać..
    - Musimy - odsunęłam go od siebie. - Ruszaj!
    - No dobra, dobra - powiedział zrezygnowany i odpalił. - Denerwujesz się?
    - Trochę tak. Ale to nic wielkiego, co? Nie chcę zrobić z siebie idiotki!
    - Nie zrobisz, Monica - powiedział poważnie. - Jesteś zajebiście ubrana, masz idealną figurę i wygląd, idziesz tam z piłkarzem Barcy, więc nie ma się czego bać!
    - Marc, to dla ciebie nic wielkiego, ale ja nigdy nie stałam przed kamerami.. To dla mnie nowość!
    -   Uśmiechaj się i będzie dobrze - pogłaskał mnie po kolanie i zatrzymał samochód. - Jesteśmy na miejscu.
    - Miejmy nadzieje, że nie przyniosę ci wstydu - mruknęłam sama do siebie i wyszłam z samochodu. Marc chwycił mnie za rękę i po chwili znajdowaliśmy się w ogromnym pomieszczeniu, gdzie panował istny bałagan. Wszędzie dziennikarze, aparaty i znane osobistości. To chyba dla mnie za dużo!
    - Uśmiechaj się! - szepnął mi do ucha Bartra i zrobiłam tak, jak kazał. Przecież on już nie raz był na takiej imprezie.
    Dziennikarze zrobili nam milion zdjęć, Marca wypytywano o mnie, piłkę, siostrę i jej związek z niejakim Tello, ale on milczał jak zaklęty. Słuchał się siostry! Nowy zapach Prady był oszałamiający. Bardzo mi się podobał, ale cena również była nieziemska. Stać mnie, ale rodzice nauczyli mnie, że pieniądze trzeba wydawać rozsądnie i nie kupować głupot. Tak, perfumy też do tego się zaliczały.
    - Podoba ci się? - zapytał Marc, obejmując mnie ręką w pasie. - A tak w ogóle to mam pytanie.. - spojrzał się w moje oczy, a po mnie przeszedł dreszcz.
    - Tak, jest fajnie - pokiwałam twierdząco głową. - Pytaj.
    - Mam już wystarczającą ilość punktów? - wypalił szybko. Doskonale wiem o co mu chodzi i w sumie, to odpowiedź znałam już od rana.
    - Zatańczymy? - uśmiechnęłam się do niego szeroko i chwyciłam jego dłoń. - Muszę zobaczyć jakim jesteś tancerzem.
    - Słabym - wyszczerzył się i zaprowadził mnie w głąb parkietu. - Dostanę swoja odpowiedź?
    - Pomyśl trochę, Bartra!
    - To akurat nie wychodzi mi za dobrze - wymamrotał i zaserwował mi obrót. - Wiem, że jesteś już moja - wyszeptał mi do ucha.
    - Bingo, kochaniutki - uśmiechnęłam się lekko i poczułam jego wargi na swoich. Najpierw muskał je delikatnie, ale po chwili zamieniły się w coś większego. Nie liczyło się to, że wokoło było mnóstwo dziennikarzy i ludzi. Byliśmy tylko my.

*

    Drugie zaproszenie, które przyjęłam na dzisiejszy wieczór nie było tak elitarne jak pierwsze, ale ważniejsze.
    Razem z Tello udaliśmy się na spotkanie z przyjaciółmi. Widziałam się z nim ostatni raz chyba na Wielkanoc.
    Przy ognisku na plaży siedzieli już wszyscy.
    -Tak myślałem! - zawołał Vazquez. - Nigdy nie będę mógł zobaczyć twoich zgrabnych nóżek w spodniach?
    -Prędzej ja zobaczę cię z pałą na wierzchu - odparłam z uśmiechem i usiadłam obok niego. - Współczuję - zwróciłam się do Aidy, dziewczyny tego cwaniaka.
    -Dziękuję Bogu, że nie gra z nami - Sergi Roberto złożył ręce niczym do modlitwy.
    -Ja też - pokiwał głową Alvaro.
    -Masz - Marc Muniesa rzucił mi puszkę piwa.
    -Muni, jak noga? - zatroskałam się.
    -Powoli - uśmiechnął się. - Jeszcze sobie kiedyś pobiegamy.
    -W spódnicy - zarechotał Vazquez i położył głowę na kolanach Aidy.
    -Stul dziób, bo jutro będziesz za mną chodził i skomlał, że dziennikarze nie dają ci spokoju i pytają o związek. Już ja nie powiem kto mnie błagał o tuszowanie wszystkiego co ma cokolwiek wspólnego z Aidą!
    -Nie chcę, żeby miała paparazzich na każdym kroku - fuknął.
    -Nie jesteś aż taką personą, stary - zachichotał Sergi.
    -Ale będę! - popatrzył na nas jak na kosmitów. - Lora mi pomoże - szturchnął mnie nogą w dłoń.
    -Wszystkie wystające części ciała trzymaj zdala ode mnie - skrzywiłam się.
    -Cześć! - usłyszeliśmy nad sobą, a gdy podniosłam głowę kogo zobaczyłam? Ville!
    -Kto wypaplał o ognisku? - warknął Tello.
    -Nikt - odpowiedział David. - Po prostu Sergi rozpalił to na moim kawałku plaży. Tam - wskazał coś w oddali. - Jest mój dom.
    -Roberto! - rzuciłam w niego butem Vazqueza. Musze pamiętać, że mam zdezynfekować ręce.
    -Wielkie mi halo - przekręcił oczami.
    -Siadaj, Guaje - Cristian podał Villi piwo.
    -Wysłałaś Bartre na żer gryzipiórkom, a sama się relaksujesz? - zaśmiał się. - Czekaj, jak na ciebie mówią? Lodowa Królowa?
    -Jadowita - pośpieszył z odpowiedzą Vazquez.
    -Bardziej pasuje - zgodził się Sergi.
    -Lora, co mają znaczyć zdjęcia twoje i Tello w każdej gazecie i w całym Internecie? - zainteresował się Muni. - Od kiedy jesteście razem?
    -Od nigdy - wzruszyłam ramionami.
    -Jesteśmy w medialnym związku - dodał Tello. - Zarobimy kupę kasy, już Lory w tym głowa - pogłaskał mnie po włosach.
    -Powariowaliście kompletnie - westchnął David. - Vazquez staje na uszach, żeby nikt się nie dowiedział, że ma dziewczynę. Wy z kolei robicie wszystko, żeby wkręcić świat, że coś was łączy... U mnie nie było kombinowania. Kocham to się żenię i zakładam rodzinę.
    -To było dekadę temu - jęknął Sergi. - Teraz nikt normalny nie bierze ślubu z dwudziestką na karku!
    -Dokładnie! - mruknęła Aida.
    -To dobrze - wyszeptał Vazquez i wyszczerzył się radośnie.
    -Zadba o to nasza Śnieżna Królowa - zachichotał Muni.
    -Jadowita - poprawił go Villa, a ja się uśmiechnęłam.
    -Czy źle wam robię? Prywatne zdjęcia Villi to rarytas, zdjęcia waszych lasek tak samo. Do publicznej wiadomości dociera tylko to co chcę... - zerknęłam na telefon, który zawibrował. - Sorry - powiedziałam i odebrałam. - Tak, Emmo?... Dodaj tylko ze ściany, bez żadnego całowania, miziania i temu podobnych... Dzięki, pa - rozłączyłam się.
    -Bartra? - spytał Tello, a ja skinęłam głową.
    -Jak to zrobiłaś, że rozkręciłaś firmę w kilka dni? To fizycznie nie możliwe! - odezwał się Villa.
    -Zaczęłam wszystko przygotowywać już w Londynie. Najtrudniejsze było znalezienie pracowników, ale pamiętajcie... Zdeterminowany człowiek, którego się rozpieszcza i ratuje w trudnych chwilach jest najlepszy. Uzależnia się od ciebie.
    -Ratujesz kasą, a rozpieszczasz jak? - zaciekawił się Muniesa.
    -Wypełniają ankietę. Wiem co lubią, a czego nie - uśmiechnęłam się delikatnie. - Czasem rzucę kilka biletów na mecz, całkiem za darmo. Innym razem jakiś bon na zakupy, weekend w Paryżu. Jestem blisko pracowników, ufają mi i wielbią, a ja wiem, że ktoś taki nie odejdzie, nie zdradzi i będzie lojalny.
    -Cwaniara - powiedział z uznaniem Sergi.
    -Nie bawię się w to od wczoraj, ale od lat. Teraz zamiast skupić się na nowej firmie, ja muszę zwalczać nową laskę Marca! - fuknęłam.
    -Miała być jednorazówką, a stała się wielokrotnego użytku - dodał Tello.
    -Może się zakochał? - mruknął Vazquez.
    -Pierdoliłeś tak przy Sandrze i zobacz jak się skończyło?! - warknęłam.
    -Sandra była dziwna - skrzywił się. - Nigdy ci nie pyskowała, nic. Bez słowa znosiła twoje marudzenia, wredne zachowanie. Jaka jest nowa?
    -Odważna - zaśmiał się Cristian.
    -Wkurwiająca - założyłam ręce na piersi i oparłam się o Tello. - Strasznie - cmoknęłam.
    -Chcę ją poznać! - klasnął w dłonie Sergi.
    -Zaraz cię poznam - fuknęłam.
    -Piwa? - zaproponował Marc, żebyśmy się uspokoili.


***

Dziś Gran Derbi. Ja stawiam na Barcę, ale pewnie Vinga by się kłóciła, ale na szczęście jej nie ma :D WRACAJ SZYBKO!
Muszę Wam zdradzić, że kolejny rozdział bardzo mi się podoba. Będzie dużo Alvaro. Śmiesznego Alvaro :D