Wystrojona w sukienkę ruszyłam do mojej ulubionej kawiarenki, w której umówiłam się z Rodriguezem. Znamy się od małego, ponieważ już od zerówki jestem na niego skazana. Od razu przypadliśmy sobie do gustu i aż do dziś tworzymy parę dobrych przyjaciół. Davidowi mówię praktycznie wszystko, nawet o Villi, bo mam do niego pełne zaufanie.
- Cześć, Malutki - przywitałam się, kiedy dotarłam na miejsce. Usiadłam naprzeciwko niego i uśmiechnęłam się szeroko. - Co słychać?
- Właśnie chciałem o to samo zapytać - odparł cicho i zmierzył mnie wzrokiem. - Zamówiłem nam mrożoną kawę - dodał po chwili.
- Super - uśmiechnęłam się i rozejrzałam się po kawiarence. Jak zwykle panował tu spokój i mogliśmy normalnie porozmawiać. - Mam wrażenie, że coś się gryzie, David.
- Chciałem tylko się upewnić, że wszystko gra. Na gali nie wyglądałaś na szczęśliwą - mruknął i pochylił się do mnie. - Nie chce, abyś cierpiała - chwycił mnie za dłoń i uśmiechnął się lekko.
- Ale jest ok. Naprawdę! Luca to już zamknięty rozdział i dobrze mi z tym. Cieszę się, że to koniec, chociaż czasem mi go szkoda.
- On to bardzo przeżywa.
- Wiem. I wcale mu się nie dziwię, bo dla mnie to też nie było takie łatwe, ale doskonale wiesz, że ten związek nie miał sensu - odpowiedziałam i upiłam łyka kawy, którą przyniosła nam kelnerka.
- No dobrze. A co z Alarconem?
- To fantastyczny chłopak i naprawdę bardzo go lubię - powiedziałam z szerokim uśmiechem. W nocy przemyślałam kilka spraw i doszłam do wniosku, że nie mam się czego bać. Skoro Cesar jest mną zainteresowany, to chyba powinniśmy spróbować.
- To znaczy, że się zakochałaś? - zapytał, patrząc w moje oczy.
- Nie wiem.. Chyba tak - pokiwałam twierdząco głową. - Cicho, o wilku mowa - dodałam i odebrałam wibrujący telefon. - Słucham? Jestem w kawiarence niedaleko apartamentowca.. Tak, dokładnie tak.. Do zobaczenia - mruknęłam i rozłączyłam się.
- Przyjdzie tutaj?
- Tak. Przeszkadza ci to? - zapytałam. Widziałam zmianę w zachowaniu Davida, ale przemilczałam to. Widocznie nie polubił Alarcona.
- Nie. Przecież to mój kolega z klubu - odparł, wysilając się na uśmiech.
- Cieszę się.
- Cześć, Piękna - usłyszałam po chwili głos Cesara, który musnął lekko moje usta. Później przywitał się z blondynem i usiadł obok mnie.
- Wiecie co.. Ja lepiej nie będę wam przeszkadzał. Trzymajcie się, gołąbeczki - powiedział David i po chwili już go nie było.
- Nie poznaje go - odpowiedziałam i spojrzałam się na Cesara.
- Może mnie nie polubił?
- Ciebie nie da się nie lubić - uśmiechnęłam się i dałam mu pstryczka w nos. - Co robiłeś?
- W sumie to nic takiego. Musiałem ogarnąć mieszkanie, a później dzwonił tata - przewrócił oczami.
- Twój tata wydaje się całkiem spoko.
- Jak nie ma mamy - puścił mi oczko i zarechotał. - On doskonale zna się z twoim ojcem.
- Wiem, wiem. Nie musisz mi o tym przypominać. Idziemy się przejść? - zapytałam, chwytając go za dłoń.
- Pewnie - odpowiedział i ruszyliśmy uliczką Barcelony.
Chodziliśmy w ciszy, rozkoszując się swoją obecnością. Nie obchodziło mnie to, że zapewne śledzą nas paparazzi i robią nam mnóstwo zdjęć. Lora i tak tego nie puści.
- Podobasz się Rodriguezowi - odezwał się Cesar, który mnie kompletnie zaskoczył. - No co się tak patrzysz? To widać!
- Nawet sobie nie żartuj. To mój dobry przyjaciel - odparłam.
- Widziałem jak na ciebie patrzył.. I wcale mi się to nie podobało.
- To znaczy, że jesteś zazdrosny, Alarcon? - zapytałam, uśmiechając się słodko.
- Może tak, może nie.
- Nie masz o co, bo David na pewno nie jest mną zainteresowany. To fajny chłopak.
- Nie denerwuj mnie, Bartra..
- No już dobrze, dobrze - zachichotałam cicho i ścisnęłam jego dłoń. - Jakie masz plany na ostatnie dni wolnego?
- Chciałbym odwiedzić rodziców i moje siostrzyczki. Później nie będę miał na to czasu.
- To prawda. Wszyscy mieszkają w Manchesterze?
- Tak. Ja jestem najstarszy - powiedział z dumą. - A może polecisz ze mną?
- Ja? Nie za wcześnie na prezentację?
- To tylko dwa dni. Proszę - mruknął, robiąc słodką minkę.
- Dwa dni i ani godziny więcej - odparłam i pocałowałam go namiętnie.
- Cześć, Malutki - przywitałam się, kiedy dotarłam na miejsce. Usiadłam naprzeciwko niego i uśmiechnęłam się szeroko. - Co słychać?
- Właśnie chciałem o to samo zapytać - odparł cicho i zmierzył mnie wzrokiem. - Zamówiłem nam mrożoną kawę - dodał po chwili.
- Super - uśmiechnęłam się i rozejrzałam się po kawiarence. Jak zwykle panował tu spokój i mogliśmy normalnie porozmawiać. - Mam wrażenie, że coś się gryzie, David.
- Chciałem tylko się upewnić, że wszystko gra. Na gali nie wyglądałaś na szczęśliwą - mruknął i pochylił się do mnie. - Nie chce, abyś cierpiała - chwycił mnie za dłoń i uśmiechnął się lekko.
- Ale jest ok. Naprawdę! Luca to już zamknięty rozdział i dobrze mi z tym. Cieszę się, że to koniec, chociaż czasem mi go szkoda.
- On to bardzo przeżywa.
- Wiem. I wcale mu się nie dziwię, bo dla mnie to też nie było takie łatwe, ale doskonale wiesz, że ten związek nie miał sensu - odpowiedziałam i upiłam łyka kawy, którą przyniosła nam kelnerka.
- No dobrze. A co z Alarconem?
- To fantastyczny chłopak i naprawdę bardzo go lubię - powiedziałam z szerokim uśmiechem. W nocy przemyślałam kilka spraw i doszłam do wniosku, że nie mam się czego bać. Skoro Cesar jest mną zainteresowany, to chyba powinniśmy spróbować.
- To znaczy, że się zakochałaś? - zapytał, patrząc w moje oczy.
- Nie wiem.. Chyba tak - pokiwałam twierdząco głową. - Cicho, o wilku mowa - dodałam i odebrałam wibrujący telefon. - Słucham? Jestem w kawiarence niedaleko apartamentowca.. Tak, dokładnie tak.. Do zobaczenia - mruknęłam i rozłączyłam się.
- Przyjdzie tutaj?
- Tak. Przeszkadza ci to? - zapytałam. Widziałam zmianę w zachowaniu Davida, ale przemilczałam to. Widocznie nie polubił Alarcona.
- Nie. Przecież to mój kolega z klubu - odparł, wysilając się na uśmiech.
- Cieszę się.
- Cześć, Piękna - usłyszałam po chwili głos Cesara, który musnął lekko moje usta. Później przywitał się z blondynem i usiadł obok mnie.
- Wiecie co.. Ja lepiej nie będę wam przeszkadzał. Trzymajcie się, gołąbeczki - powiedział David i po chwili już go nie było.
- Nie poznaje go - odpowiedziałam i spojrzałam się na Cesara.
- Może mnie nie polubił?
- Ciebie nie da się nie lubić - uśmiechnęłam się i dałam mu pstryczka w nos. - Co robiłeś?
- W sumie to nic takiego. Musiałem ogarnąć mieszkanie, a później dzwonił tata - przewrócił oczami.
- Twój tata wydaje się całkiem spoko.
- Jak nie ma mamy - puścił mi oczko i zarechotał. - On doskonale zna się z twoim ojcem.
- Wiem, wiem. Nie musisz mi o tym przypominać. Idziemy się przejść? - zapytałam, chwytając go za dłoń.
- Pewnie - odpowiedział i ruszyliśmy uliczką Barcelony.
Chodziliśmy w ciszy, rozkoszując się swoją obecnością. Nie obchodziło mnie to, że zapewne śledzą nas paparazzi i robią nam mnóstwo zdjęć. Lora i tak tego nie puści.
- Podobasz się Rodriguezowi - odezwał się Cesar, który mnie kompletnie zaskoczył. - No co się tak patrzysz? To widać!
- Nawet sobie nie żartuj. To mój dobry przyjaciel - odparłam.
- Widziałem jak na ciebie patrzył.. I wcale mi się to nie podobało.
- To znaczy, że jesteś zazdrosny, Alarcon? - zapytałam, uśmiechając się słodko.
- Może tak, może nie.
- Nie masz o co, bo David na pewno nie jest mną zainteresowany. To fajny chłopak.
- Nie denerwuj mnie, Bartra..
- No już dobrze, dobrze - zachichotałam cicho i ścisnęłam jego dłoń. - Jakie masz plany na ostatnie dni wolnego?
- Chciałbym odwiedzić rodziców i moje siostrzyczki. Później nie będę miał na to czasu.
- To prawda. Wszyscy mieszkają w Manchesterze?
- Tak. Ja jestem najstarszy - powiedział z dumą. - A może polecisz ze mną?
- Ja? Nie za wcześnie na prezentację?
- To tylko dwa dni. Proszę - mruknął, robiąc słodką minkę.
- Dwa dni i ani godziny więcej - odparłam i pocałowałam go namiętnie.
*
Zaparkowałam samochód pod domem i wysiadłam... Wróć, zaparkowałam samochód pod domem wujka Cristiano. Ciężko mi mówić inaczej a co dopiero myśleć. To mój dom, tu się wychowałam i spędziłam zajebiste chwile.
-Wchodzisz czy medytujesz pod drzwiami? - wrzasnął Cristianito z okna na piętrze. W odpowiedzi pokazałam mu środkowy palec i weszłam do środka.
Junior teoretycznie miał swój dom, mieszkał z dziewczyną i wgl ... Praktycznie jednak codziennie był tu.
-Młoda, weź ogarnij - rzucił na kuchenny stół papierek po batoniku. - Bo Pepe ma wpaść, a Vanja mi uciekła.
-Ty chyba chory jesteś - popukałam się w czoło. - Przecież tu jest sprzątaczka - rozejrzałam się.
-Niby jest, ale dziś jej nie ma - rozłożył ręce. - A co się tak odpicowałaś? Vazquez ci się oświadcza? Na pewno nie ja -zadumał się patrząc na moją sukienkę i szpilki.
-Miałam dziś promocję perfum od Chanel - mruknęłam.
-Weź ogarnij, a ja schowam twój samochód do garażu. Skoro już przyjechałaś to przenocujesz, nie? - chciał mi zabrać kluczyki, ale szybko się odsunęłam.
-Cris, upaliłeś się czymś? - warknęłam. - Mieszkam w Madrycie, debilu. Dwie ulice od ciebie! - fuknęłam.
-Nie prościej powiedzieć, nie kochany braciszku, nie trzeba? - rozsiadł się na krześle.
-Bujaj się - sprzątnęłam jego papierek i wstawiłam naczynia do zmywarki.
-Fabian dzwonił i wysłał ci to - podsunął mi tablet.
-Tu dzwonił? - zdziwiłam się.
-Tak. Powiedział, żebym otwierał bramę, bo zaraz będziesz.
-Kurwa, nie mogę nawet wyjść z domu! - zdenerwowałam się. - Wszędzie ma jakieś wtyki!
-Chyba nawigację w twoim samochodzie - popatrzył na mnie z politowaniem. - Ja na przykład wiem, że Angeli Sophie będzie tu za godzinę, bo dopiero wyjeżdża z Valdebebas. - pomachał mi telefonem, gdzie było widać mapę Madrytu i migająca kropeczkę. - Czemu nie byłaś na treningu?
-Byłam, ale Angeli miała dodatkowe zajęcia, bo boli ją kostka - opadłam na krzesło i wzięłam do ręki tablet. Oczywiście były zdjęcia jak Rose mizia się z Cesarem. Dużo tych fotek wybrał, a jestem pewna, że Fabi wysłał mi tylko te najlepsze. Pod spodem był komentarz: "Takie cuda, a Mama każe mi siedzieć cicho!".
-Niezła ta twoja kuzyneczka. Zmienia facetów jak rękawiczki - zacmokał.
-Tak, wiem - przekręciłam oczami. Gdy zadźwięczał domofon Cristianito łaskawie wstał i nacisnął przycisk głośnomówiący.
~Otwórzcie! Zapomniałam kluczy! - zawołała Irina.
-A my się znamy? - spytał i zajął się przeglądaniem zawartości garnków stojących na kuchence.
~Junior, weź mnie nie denerwuj i otwieraj!
-Robaczku, ja nawet bym chciał, ale wiesz, że tak się nie robi - powiedział dokładnie to samo co ona, gdy tłumaczyła nam za co mamy karę.
~Nie dostaniesz obiadu! - krzyknęła.
-Tego, który właśnie jem? - wyciągnął sobie z któregoś garnka nitkę makaronu.
~Cristianito, proszę cię!
-A jakby mnie nie było? To co byś zrobiła?
-Ale jesteś, debilu - odezwałam się.
~Mila! - podchwyciła Irina. - Otwórz bramę.
-Nie mogę, Junior swoim tłustym cielskiem zasłania domofon - odpowiedziałam.
-Tu nie ma ani grama niepotrzebnego tłuszczu! - oburzył się.
-Mózg też policzyłeś? - zaśmiałam się.
~Mam dla ciebie sukienkę na jutrzejszą prezentację kosmetyków - wypaliła Irina, a ja wystrzeliłam z krzesła jak z procy i wpadłam na Critianito.
-Odsuń się! - sapnęłam i próbowałam go przesunąć.
-Nie - roześmiał się.
-Uspokoicie się kiedyś? - z góry zszedł wujek Cristiano i pilotem otworzył Irinie bramę. - Jak dzieci, jak dzieci - utyskiwał.
-Cześć! - Do kuchni wpadła Angeli Sophie. Przytuliła się do swojego chłopaka, który miał minę jakby zobaczył ducha.
-Na temat nawigacji to pogadaj z Fabim - zadrwiłam.
-Odwrotnie - szepnął i przekręcił telefon o sto osiemdziesiąt stopni. Kropka znalazła się dokładnie w tym miejscu mapy, gdzie my.
-Mila! - wydarł się znajomy głos i po chwili mogliśmy podziwiać Julię Moratę. - Vanja znowu jest z Peterem - zakomunikowała wujkowi i odwróciła się do mnie. - Szukam cię po całym Madrycie - warknęła.
-A co się stało? - ruszyłam po schodach do swojego pokoju a ona w ślad za mną. Julia to mój przyjaciel na dobre i złe. Poznałam ją pierwszego dnia w realowej szkole, siadłam z nią w ławce i jakoś poszło. Wszystkie młodzieżowe zespoły Realu, a w końcu trafiłyśmy do pierwszej drużyny.
-Nudzi mi się, czy to nie wystarczający powód? - opadła na łóżko, a ja włączyłam komputer. Chwila manipulacji i na ekranie telewizora pojawiły się zdjęcia, które wysłał mi Fabian. Nie było tam tylko Rose. Byli wszyscy sportowcy Europy, ale nie tylko. Mogłam wpisać dowolne nazwisko i oglądać. Moja mamusia ze swojego pomysłu na biznes zrobiła małe królestwo. Fabian pomógł jej z tego zrobić imperium, a dla nas to świetna rozrywka.
*
Monica rozsiadła się wygodnie na kanapie obok byłego męża i posłała mu wymowne spojrzenie. Była wściekła, bo Marc chciał się wyrzec własnej córki. Nie wiedziała już, co ma robić, by ten uparciuch zmienił zdanie.
- Marc.. Nie myśl sobie, że wywiniesz taki numer i wszystko będzie grać.
- To ona wywinęła niezły numer! Czy ty wiesz, że Luca się kompletnie załamał? Już nie będę wspominał o Davidzie - warknął i zamachał rękoma. - Ona musi ponieść konsekwencje.
- Ponosi. Uwierz mi, że jej też nie jest łatwo.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale, Marc. Rosario zawsze będzie twoją córką, czy tego chcesz, czy nie - powiedziała ostro. - Powinieneś stać po jej stronie, bo jesteś jej ojcem.
- Za to jak mnie potraktowała?! Ty wiesz, ze ona zdradziła Ville?!
- Wiem - odparła spokojnie, wstając z kanapy. Zaczynała mieć dość jęków swojego byłego męża. Miała wrażenie, że cofnęła się kilkanaście lat wstecz i ma przed sobą niedojrzałego Bartre. - I nawet sobie nie myśl, ze zrobisz coś temu chłopakowi.
- Ty wiesz z kim go zdradziła, co?!
- Może tak, może nie.
- Monica.. - warknął i poszedł do niej. - Myślałem, że dogadujemy się w sprawach naszych dzieci.
- Nasza córka poradzi sobie sama. Nie musisz planować jej całego życia!
- Była zakochana.
- Była, ale już nie jest i musimy to uszanować. Obiecaj mi, że przestaniesz się w to mieszać, ok? - zapytała, uśmiechając się lekko.
- Dobra, dobra - odparł, przysuwając się do niej. Jedną ręką objął ją w pasie, a drugą pogłaskał po policzku, wpatrując się w jej niebieskie oczy. - Tęskniłem - wyszeptał, całując jej usta, schodząc powoli w dół.
- Przestań. Bruno jest obok w pokoju - warknęła, próbując odsunąć go od siebie.
- No i co? Już nie raz widział całujących się rodziców!
- Jesteśmy po rozwodzie. Zapomniałeś?
- Mnie to nie przeszkadza - odparł, wpijając się w jej usta.
- Ale mnie tak - jęknęła, odpychając go na dobre. - Musimy przestać to robić.
- Dlaczego? - zapytał.
- Bo jesteśmy już dorosłymi ludźmi i musimy być odpowiedzialni. Wzięliśmy rozwód, więc nic już nas nie łączy.
- Możemy wziąć ślub jeszcze raz.
- Zgłupiałeś? Lepiej będzie, jak sobie pójdziesz, Marc - powiedziała, odprowadzając go do drzwi. - Przemyśl sprawę z Rose.
- Monica..
- Idź już, proszę - mruknęła i otwarła drzwi. Marc z miną zbitego psa opuścił swój były dom i zostawił w nim Monicę, która nie wiedziała co ma myśleć. Wiedziała, ze Bartra jest stuknięty, ale ponowny ślub? To byłoby szaleństwo!