czwartek, 18 kwietnia 2013

rozdział dziewiąty

    Wystrojona w sukienkę ruszyłam do mojej ulubionej kawiarenki, w której umówiłam się z Rodriguezem. Znamy się od małego, ponieważ już od zerówki jestem na niego skazana. Od razu przypadliśmy sobie do gustu i aż do dziś tworzymy parę dobrych przyjaciół. Davidowi mówię praktycznie wszystko, nawet o Villi, bo mam do niego pełne zaufanie.
    - Cześć, Malutki - przywitałam się, kiedy dotarłam na miejsce. Usiadłam naprzeciwko niego i uśmiechnęłam się szeroko. - Co słychać?
    - Właśnie chciałem o to samo zapytać - odparł cicho i zmierzył mnie wzrokiem. - Zamówiłem nam mrożoną kawę - dodał po chwili.
    - Super - uśmiechnęłam się i rozejrzałam się po kawiarence. Jak zwykle panował tu spokój i mogliśmy normalnie porozmawiać. - Mam wrażenie, że coś się gryzie, David.
    - Chciałem tylko się upewnić, że wszystko gra. Na gali nie wyglądałaś na szczęśliwą - mruknął i pochylił się do mnie. - Nie chce, abyś cierpiała - chwycił mnie za dłoń i uśmiechnął się lekko.
    - Ale jest ok. Naprawdę! Luca to już zamknięty rozdział i dobrze mi z tym. Cieszę się, że to koniec, chociaż czasem mi go szkoda.
    - On to bardzo przeżywa.
    - Wiem. I wcale mu się nie dziwię, bo dla mnie to też nie było takie łatwe, ale doskonale wiesz, że ten związek nie miał sensu - odpowiedziałam i upiłam łyka kawy, którą przyniosła nam kelnerka.
    - No dobrze. A co z Alarconem?
    - To fantastyczny chłopak i naprawdę bardzo go lubię - powiedziałam z szerokim uśmiechem. W nocy przemyślałam kilka spraw i doszłam do wniosku, że nie mam się czego bać. Skoro Cesar jest mną zainteresowany, to chyba powinniśmy spróbować.
    - To znaczy, że się zakochałaś? - zapytał, patrząc w moje oczy.
    - Nie wiem.. Chyba tak - pokiwałam twierdząco głową. - Cicho, o wilku mowa - dodałam i odebrałam wibrujący telefon. - Słucham? Jestem w kawiarence niedaleko apartamentowca.. Tak, dokładnie tak.. Do zobaczenia - mruknęłam i rozłączyłam się.
    - Przyjdzie tutaj?
    - Tak. Przeszkadza ci to? - zapytałam. Widziałam zmianę w zachowaniu Davida, ale przemilczałam to. Widocznie nie polubił Alarcona.
    - Nie. Przecież to mój kolega z klubu - odparł, wysilając się na uśmiech.
    - Cieszę się.
    - Cześć, Piękna - usłyszałam po chwili głos Cesara, który musnął lekko moje usta. Później przywitał się z blondynem i usiadł obok mnie.
    - Wiecie co.. Ja lepiej nie będę wam przeszkadzał. Trzymajcie się, gołąbeczki - powiedział David i po chwili już go nie było.
    - Nie poznaje go - odpowiedziałam i spojrzałam się na Cesara.
    - Może mnie nie polubił?
    - Ciebie nie da się nie lubić - uśmiechnęłam się i dałam mu pstryczka w nos. - Co robiłeś?
    - W sumie to nic takiego. Musiałem ogarnąć mieszkanie, a później dzwonił tata - przewrócił oczami.
    - Twój tata wydaje się całkiem spoko.
    - Jak nie ma mamy - puścił mi oczko i zarechotał. - On doskonale zna się z twoim ojcem.
    - Wiem, wiem. Nie musisz mi o tym przypominać. Idziemy się przejść? - zapytałam, chwytając go za dłoń.
    - Pewnie - odpowiedział i ruszyliśmy uliczką Barcelony.
    Chodziliśmy w ciszy, rozkoszując się swoją obecnością. Nie obchodziło mnie to, że zapewne śledzą nas paparazzi i robią nam mnóstwo zdjęć. Lora i tak tego nie puści.
    - Podobasz się Rodriguezowi - odezwał się Cesar, który mnie kompletnie zaskoczył. - No co się tak patrzysz? To widać!
    - Nawet sobie nie żartuj. To mój dobry przyjaciel - odparłam.
    - Widziałem jak na ciebie patrzył.. I wcale mi się to nie podobało.
    - To znaczy, że jesteś zazdrosny, Alarcon? - zapytałam, uśmiechając się słodko.
    - Może tak, może nie.
    - Nie masz o co, bo David na pewno nie jest mną zainteresowany. To fajny chłopak.
    - Nie denerwuj mnie, Bartra..
    - No już dobrze, dobrze - zachichotałam cicho i ścisnęłam jego dłoń. - Jakie masz plany na ostatnie dni wolnego?
    - Chciałbym odwiedzić rodziców i moje siostrzyczki. Później nie będę miał na to czasu.
    - To prawda. Wszyscy mieszkają w Manchesterze?
    - Tak. Ja jestem najstarszy - powiedział z dumą. - A może polecisz ze mną?
    - Ja? Nie za wcześnie na prezentację?
    - To tylko dwa dni. Proszę - mruknął, robiąc słodką minkę.
    - Dwa dni i ani godziny więcej - odparłam i pocałowałam go namiętnie.

*

    Zaparkowałam samochód pod domem i wysiadłam... Wróć, zaparkowałam samochód pod domem wujka Cristiano. Ciężko mi mówić inaczej a co dopiero myśleć. To mój dom, tu się wychowałam i spędziłam zajebiste chwile.
    -Wchodzisz czy medytujesz pod drzwiami? - wrzasnął Cristianito z okna na piętrze. W odpowiedzi pokazałam mu środkowy palec i weszłam do środka.
    Junior teoretycznie miał swój dom, mieszkał z dziewczyną i wgl ... Praktycznie jednak codziennie był tu.
    -Młoda, weź ogarnij - rzucił na kuchenny stół papierek po batoniku. - Bo Pepe ma wpaść, a Vanja mi uciekła.
    -Ty chyba chory jesteś - popukałam się w czoło. - Przecież tu jest sprzątaczka - rozejrzałam się.
    -Niby jest, ale dziś jej nie ma - rozłożył ręce. - A co się tak odpicowałaś? Vazquez ci się oświadcza? Na pewno nie ja -zadumał się patrząc na moją sukienkę i szpilki.
    -Miałam dziś promocję perfum od Chanel - mruknęłam.
    -Weź ogarnij, a ja schowam twój samochód do garażu. Skoro już przyjechałaś to przenocujesz, nie? - chciał mi zabrać kluczyki, ale szybko się odsunęłam.
    -Cris, upaliłeś się czymś? - warknęłam. - Mieszkam w Madrycie, debilu. Dwie ulice od ciebie! - fuknęłam.
    -Nie prościej powiedzieć, nie kochany braciszku, nie trzeba? - rozsiadł się na krześle.
    -Bujaj się - sprzątnęłam jego papierek i wstawiłam naczynia do zmywarki.
    -Fabian dzwonił i wysłał ci to - podsunął mi tablet.
    -Tu dzwonił? - zdziwiłam się.
    -Tak. Powiedział, żebym otwierał bramę, bo zaraz będziesz.
    -Kurwa, nie mogę nawet wyjść z domu! - zdenerwowałam się. - Wszędzie ma jakieś wtyki!
    -Chyba nawigację w twoim samochodzie - popatrzył na mnie z politowaniem. - Ja na przykład wiem, że Angeli Sophie będzie tu za godzinę, bo dopiero wyjeżdża z Valdebebas. - pomachał mi telefonem, gdzie było widać mapę Madrytu i migająca kropeczkę. - Czemu nie byłaś na treningu?
    -Byłam, ale Angeli miała dodatkowe zajęcia, bo boli ją kostka - opadłam na krzesło i wzięłam do ręki tablet. Oczywiście były zdjęcia jak Rose mizia się z Cesarem. Dużo tych fotek wybrał, a jestem pewna, że Fabi wysłał mi tylko te najlepsze. Pod spodem był komentarz: "Takie cuda, a Mama każe mi siedzieć cicho!".
    -Niezła ta twoja kuzyneczka. Zmienia facetów jak rękawiczki - zacmokał.
    -Tak, wiem - przekręciłam oczami. Gdy zadźwięczał domofon Cristianito łaskawie wstał i nacisnął przycisk głośnomówiący.
    ~Otwórzcie! Zapomniałam kluczy! - zawołała Irina.
    -A my się znamy? - spytał i zajął się przeglądaniem zawartości garnków stojących na kuchence.
    ~Junior, weź mnie nie denerwuj i otwieraj!
    -Robaczku, ja nawet bym chciał, ale wiesz, że tak się nie robi - powiedział dokładnie to samo co ona, gdy tłumaczyła nam za co mamy karę.
    ~Nie dostaniesz obiadu! - krzyknęła.
    -Tego, który właśnie jem? - wyciągnął sobie z któregoś garnka nitkę makaronu.
    ~Cristianito, proszę cię!
    -A jakby mnie nie było? To co byś zrobiła?
    -Ale jesteś, debilu - odezwałam się.
    ~Mila! - podchwyciła Irina. - Otwórz bramę.
    -Nie mogę, Junior swoim tłustym cielskiem zasłania domofon - odpowiedziałam.
    -Tu nie ma ani grama niepotrzebnego tłuszczu! - oburzył się.
    -Mózg też policzyłeś? - zaśmiałam się.
    ~Mam dla ciebie sukienkę na jutrzejszą prezentację kosmetyków - wypaliła Irina, a ja wystrzeliłam z krzesła jak z procy i wpadłam na Critianito.
    -Odsuń się! - sapnęłam i próbowałam go przesunąć.
    -Nie - roześmiał się.
    -Uspokoicie się kiedyś? - z góry zszedł wujek Cristiano i pilotem otworzył Irinie bramę. - Jak dzieci, jak dzieci - utyskiwał.
    -Cześć! - Do kuchni wpadła Angeli Sophie. Przytuliła się do swojego chłopaka, który miał minę jakby zobaczył ducha.
    -Na temat nawigacji to pogadaj z Fabim - zadrwiłam.
    -Odwrotnie - szepnął i przekręcił telefon o sto osiemdziesiąt stopni. Kropka znalazła się dokładnie w tym miejscu mapy, gdzie my.
    -Mila! - wydarł się znajomy głos i po chwili mogliśmy podziwiać Julię Moratę. - Vanja znowu jest z Peterem - zakomunikowała wujkowi i odwróciła się do mnie. - Szukam cię po całym Madrycie - warknęła.
    -A co się stało? - ruszyłam po schodach do swojego pokoju a ona w ślad za mną. Julia to mój przyjaciel na dobre i złe. Poznałam ją pierwszego dnia w realowej szkole, siadłam z nią w ławce i jakoś poszło. Wszystkie młodzieżowe zespoły Realu, a w końcu trafiłyśmy do pierwszej drużyny.
    -Nudzi mi się, czy to nie wystarczający powód? - opadła na łóżko, a ja włączyłam komputer. Chwila manipulacji i na ekranie telewizora pojawiły się zdjęcia, które wysłał mi Fabian. Nie było tam tylko Rose. Byli wszyscy sportowcy Europy, ale nie tylko. Mogłam wpisać dowolne nazwisko i oglądać. Moja mamusia ze swojego pomysłu na biznes zrobiła małe królestwo. Fabian pomógł jej z tego zrobić imperium, a dla nas to świetna rozrywka.

*

    Monica rozsiadła się wygodnie na kanapie obok byłego męża i posłała mu wymowne spojrzenie. Była wściekła, bo Marc chciał się wyrzec własnej córki. Nie wiedziała już, co ma robić, by ten uparciuch zmienił zdanie.
    - Marc.. Nie myśl sobie, że wywiniesz taki numer i wszystko będzie grać.
    - To ona wywinęła niezły numer! Czy ty wiesz, że Luca się kompletnie załamał? Już nie będę wspominał o Davidzie - warknął i zamachał rękoma. - Ona musi ponieść konsekwencje.
    - Ponosi. Uwierz mi, że jej też nie jest łatwo.
    - Ale..
    - Nie ma żadnego ale, Marc. Rosario zawsze będzie twoją córką, czy tego chcesz, czy nie - powiedziała ostro. - Powinieneś stać po jej stronie, bo jesteś jej ojcem.
    - Za to jak mnie potraktowała?! Ty wiesz, ze ona zdradziła Ville?!
    - Wiem - odparła spokojnie, wstając z kanapy. Zaczynała mieć dość jęków swojego byłego męża. Miała wrażenie, że cofnęła się kilkanaście lat wstecz i ma przed sobą niedojrzałego Bartre. - I nawet sobie nie myśl, ze zrobisz coś temu chłopakowi.
    - Ty wiesz z kim go zdradziła, co?!
    - Może tak, może nie.
    - Monica.. - warknął i poszedł do niej. - Myślałem, że dogadujemy się w sprawach naszych dzieci.
    - Nasza córka poradzi sobie sama. Nie musisz planować jej całego życia!
    - Była zakochana.
    - Była, ale już nie jest i musimy to uszanować. Obiecaj mi, że przestaniesz się w to mieszać, ok? - zapytała, uśmiechając się lekko.
    - Dobra, dobra - odparł, przysuwając się do niej. Jedną ręką objął ją w pasie, a drugą pogłaskał po policzku, wpatrując się w jej niebieskie oczy. - Tęskniłem - wyszeptał, całując jej usta, schodząc powoli w dół.
    - Przestań. Bruno jest obok w pokoju - warknęła, próbując odsunąć go od siebie.
    - No i co? Już nie raz widział całujących się rodziców!
    - Jesteśmy po rozwodzie. Zapomniałeś?
    - Mnie to nie przeszkadza - odparł, wpijając się w jej usta.
    - Ale mnie tak - jęknęła, odpychając go na dobre. - Musimy przestać to robić.
    - Dlaczego? - zapytał.
    - Bo jesteśmy już dorosłymi ludźmi i musimy być odpowiedzialni. Wzięliśmy rozwód, więc nic już nas nie łączy.
    - Możemy wziąć ślub jeszcze raz.
    - Zgłupiałeś? Lepiej będzie, jak sobie pójdziesz, Marc - powiedziała, odprowadzając go do drzwi. - Przemyśl sprawę z Rose.
    - Monica..
    - Idź już, proszę - mruknęła i otwarła drzwi. Marc z miną zbitego psa opuścił swój były dom i zostawił w nim Monicę, która nie wiedziała co ma myśleć. Wiedziała, ze Bartra jest stuknięty, ale ponowny ślub? To byłoby szaleństwo!