środa, 27 marca 2013

rozdział piąty

    Dostałam dokładnie polecenia od cioci Lory, która powiedziała, że na prezentację mam iść z Lucą. Byłam zła, ale Lora na pewno ma jakiś plan i muszę się tego trzymać. W gazetach, internecie oraz w radiu można było się dowiedzieć, że Rosario Bartra wychodzi za Lucę Ville. Może i rok temu ucieszyłabym się, ale teraz nie mogłam tego znieść.
    Na dodatek Villa wpadł na genialny pomysł! Chciał odwiedzić Cesara w szatni, by się przywitać i życzyć mu powodzenia. Starałam się wybić mu ten pomysł a z głowy, ale on jest bardzo uparty i nic nie mogłam zrobić.
    Ubrana w fioletową sukienkę, niebieskie szpilki oraz kopertówkę z herbem Barcy, którą wykonał dla mnie przyjaciel cioci Lory, weszłam do szatni z Lucą, gdzie przebierał się właśnie Cesar.
    - Cześć. Wpadłem, aby się przywitać - powiedział Luca. Podał mu dłoń i uśmiechnął się głupkowato. - Luca. A to moja narzeczona Rosario - dodał i ucałował mnie w policzek.
    - Cesar - odpowiedział Alarcon, posyłając mi wymowne spojrzenie. Dało się zauważył, że był wściekły, ale na szczęście Villa nic nie widział. - Właśnie, gratulacje. Czytałem w gazecie, że planujecie ślub.
    - Tak. Jesteśmy tacy szczęśliwi! - odparł radośnie. - Rose, dlaczego nic nie mówisz?
    - A co mam mówić? - spojrzałam na niego. - Tylko mu przeszkadzamy.
    - Wcale nie przeszkadzacie. Wolę z kimś rozmawiać, bo bardzo się denerwuje - odpowiedział z uśmiechem Cesar.
    - Nie ma czym się denerwować. Jesteś dobry i poradzisz sobie. Powiedz mu coś, kochanie.
    - Właśnie, Cesar. Jesteś dobry - odpowiedziałam z chytrym uśmieszkiem. - Na pewno sobie poradzisz.
    - Dzięki - odparł i puścił mi oczko. Widziałam w jego oczach te iskierki.. Może i się wściekał, że byłam tu z Lucą, ale doskonale wiedział, co oznaczają moje słowa.
    - Cesar, zbieraj się. Zaraz wychodzisz - w szatni pojawił się jego ojciec, Isco.
    - Dobra, to my się już zbieramy. Do zobaczenia później! - powiedział Luca i chwycił mnie za rękę.
    - Na razie - odpowiedział. Odwróciłam się do niego jeszcze i uśmiechnęłam szeroko. Nie chciałam, aby się gniewał, ale to było nieuniknione.


*

    Mama i Fabian są identyczni, tak samo kochają zamieszanie i kontrolowanie innymi. Mama dąży do celu przez facetów, a Fabi przez kobiety. To jedyna różnica.
    Na szczęście każde z nas doskonały gust odziedziczyło po mamusi.
    Staliśmy teraz w loży honorowej na Camp Nou i czekaliśmy na prezentację Cesara.
    Jakoś tak wyszło, że każde z nas ubrało się w swoje klubowe barwy. Damian stał w czarnych, eleganckich spodniach i niebieskiej koszuli, natomiast Fabian w czarnych jeansach i czerwonej koszulce polo. Na mnie wszystko było białe. Wiedziałam, że wyglądamy obłędnie. Mama, która obserwowała wszystko siedząc przy ojcu z dala od nas też miała w oku błysk satysfakcji.
    -Powaliło nas, że tu przyszliśmy - mruknął Damian i założył ręce na piersi.
    -Będzie zabawa - uśmiechnął się delikatnie Fabian, ale oczy zalśniły mu złowrogo.
    -Przynajmniej mamy najlepsze miejsca na spektakl, który zaraz się zacznie - szepnęłam.
    -Rose przyszła z Villą - mruknął Damian.
    -Darowałem jej tylko dlatego, że obiecaliście, że tym też dostanie po dupie - Fabian włożył ręce do kieszeni.
    -Bo dostanie - przekręciłam oczami.
    -Może i Ville ma gdzieś, ale i tak nie wyjdzie z tego bez szwanku - pokiwał głową Damian. - Idzie.
    -Oboje bym wysłał w podróż w kosmos... Bez powrotu - warknął Fabian. - Cześć, Villa - powiedział do Luki olewając Rose.
    - Cześć - odpowiedział brunet, siadając. Usiadłam obok niego i po chwili poczułam, jak mnie obejmuje. - Co słychać? - zapytał.
    -Spoko, a u was? Dawno się nie widzieliśmy, Luca - odparłam. Fabian popatrzył na mnie i skrzywił się tak komicznie, że prawie wybuchłam śmiechem.
    -Gratuluje zaręczyn - Damian uścisnął mu rękę.
    -Tak, kondolencje - przytaknął z powagą Fabian.
    - Dzięki - warknęłam i uśmiechnęłam się głupkowato do Villi. - My się cieszymy z zaręczyn.
    - I to bardzo - przytaknął Luca i spojrzał na boisko. - Cesar jest doby. Przyda się nam - dodał po chwili. Wiedziałam, że zacznie się jego temat.
    -Cesar jest obłędny, prawda? Rose? - Fabian świdrował ją swoim lodowym spojrzeniem.
    - Bardzo - odpowiedziałam szybko. Czułam, że zaraz wybuchnie jakąś bomba i zaczęłam się denerwować. - Przyda się w drużynie.
    -Przyda się w Barcelonie - puścił jej oczko.
    -Jak nigdzie indziej - dołączył nagle Damian.
    -Piłkarz jak każdy inny - próbowałam ich uspokoić. Damian tak miał, że niby Fabiana krytykował, ale gdy przychodziło co do czego szedł za nim jak w ogień.
    -Żaden inny by się nie nadawał, nie? - uśmiechnął się Fabi.
    - Nie wiem o co wam chodzi - powiedziałam i spojrzałam na Lucę, który posłał mi dziwne spojrzenie. Może i stary Villa jest trochę głupkowaty, ale Luca szybko łączy fakty. - Jak widać moim kuzynom bardzo podoba się Alarcon - dodałam szybko.
    - Dokładnie, Mila. Piłkarz jak każdy inny - odpowiedział tylko i uśmiechnął się blado.
    -Takie podobanie to jest rodzinne - wyszczerzył zęby Fabian. Patrzył wprost na Rose i niby się śmiał, ale oczy miał jak dwa kawałki lodu, które wyraźnie mówiły: "Dawaj, ale się nie pozbierasz."
    - Ale ty jesteś zabawny, Fabianku - warknęłam zła. Miałam go już dość chociaż byliśmy tu od kilku minut. Cały ten dzień, to była jakaś porażka. - Luca, może wrócimy do domu?
    - Już? Przecież dopiero zaczęła się prezentacja.
    -Idź i nie zabieraj mi tlenu, Rubio - odwrócił się do niej plecami. - Chociaż może poczekaj do końca. Ponoć najlepsze będzie potem - warknął cicho.
    - Nie obchodzi mnie co będzie potem.
    - A co ma być? - zapytał Luca. - Pokaże kilka sztuczek i do domu. Norma.
    -Ale to twój nowy kolega, dobrze się pokazać - powiedział Damian.
    -Dać się sfotografować - dodałam.
    -Żeby potem błyszczeć na okładkach, że taka IDEALNA parka - zakpił Fabian.
    - Ja mam dość aparatów - powiedziałam cicho. - I nie mam ochoty robić sobie jakiś durnych zdjęć na pokaz.
    - To część twojego życia, Rose - odparł Villa, który cały czas świdrował mnie wzrokiem. Miałam wrażenie, że o wszystkim wie. - Zostaniemy do końca.
    -Zostaniemy! - Fabian zatarł ręce. - Pewnie, kuzyneczko?
    - Dla ciebie wszystko!
    -Fabi - stanęłam obok niego i wzięłam pod rękę. - Ucisz się.
    -Villa i tak się dowie - odszepnął.
    -Ale teraz nie wie!
    -Skąd wiesz? To nie jest idiota jak ojciec - dodał Damian, który stanął po drugiej stronie Fabiana.
    -Siska, nie fikaj - cmoknął mnie w policzek. - O tobie też wiem za dużo - wyszeptał mi do ucha.
    -Zdrajca - warknęłam.
    -Nikt nie powiedział, że powiem - puścił mi oczko. - Villa, kiedy ślub? - odwrócił się na pięcie ciągnąc mnie za sobą.
    - Po sezonie. Rose musi się oswoić z tą myślą. Prawda, kochanie? - zapytał, całując mnie w nos. Nie odpowiedziałam nic, tylko uśmiechnęłam się blado. - Nie jestem już młody i dlatego mi się śpieszy - ciągnął dalej ten durny temat. Miałam ochotę zwymiotować.
    -Biedna, Rose - zatroskał się.
    -Tak, Villa - pokiwałam głową. - Latka lecą i biologi nie oszukasz. Potem możesz już nie mieć dzieci.
    -Ale będziesz ją mógł walić bez gumki - odpowiedział rezolutnie Fabi.
    -Fabian - wyszeptał Damian. - To akurat nie twoja broszka.
    -Moja, bo moja przyszła rodzina.
    - Jesteście obrzydliwi - powiedziałam spokojnie. - To nasze życie i nasz seks.
    - Mój ojciec mnie spłodził jak miał trzydziestkę, więc o to się nie martwcie. Jeszcze będziemy mieli dzieci - odpowiedział, puszczając im oczko.
    - Chyba śnisz - wyszeptałam.
    -Słodziutkie malutkie Ville! - Fabian przekręcił ślepiami.
    - Lepsze Ville niż Tello - warknęłam zła.
    -A może Alarcon? - wypalił.
    -Właśnie, Cesar ma dziewczynę? - wtrącił się Damian.
    -Nie - pokręciłam głową.
    -Kiedyś zalecał się do ciebie, nie? - podchwycił. Rose popatrzyła na mnie jak na robaka, a Fabian zaczął chichotać.
    -Zalecał, może od razu smalił cholewki?
    - Nic takiego nie miało miejsca, Fabian - mruknęłam i wstałam z miejsca. Zaczynałam się denerwować i musiałam się ruszać. - Czy musimy o nim gadać?
    - Rose, nie denerwuj się. Cesar wygląda na fajnego chłopaka - powiedział Luca. W tym momencie chciało mi się śmiać. Ciekawe czy by był taki fajny, gdyby wiedział, że z nim spałam.
    -Rose, wiesz, że nerwowość może być objawem ciąży? - objął ją ramieniem. - Obstawiamy tatusia? - szepnął jej do ucha. Ja słyszałam, bo byłam najbliżej, ale siedzący Villa raczej nie.
    - Zaskoczę cię. Mam trzy opcje - wyszeptałam i uśmiechnęłam się słodko. - Nie martw się, Luca. Nie zostaniesz tatusiem.
    - Ja bym się ucieszył! - powiedział zadowolony.
    -Wiesz, że jestem gorszy od mojej kochanej mamusi? - powiedział głośno Fabi i się od niej odsunął. - I twój problem polega na tym, że ona cię broni jak jej się to opłaca, a ja mam w dupie co się opłaca. Liczy się zabawa.
    - Nie obchodzi mnie to. Mógłbyś się w końcu ode mnie odczepić? - zapytałam. - Chcę wracać do domu, Villa. Teraz - zwróciłam się do niego. Ten popatrzył tylko na mnie i zrobił głupkowatą minę.
    Dopiero teraz ogarnęłam, że prezentacja właśnie się skończyła i Cesar zniknął w tunelu. Kibice zaczęli powoli wychodzić, ale na to właśnie czekał Fabi. W sumie tylko po to przyszedł.
    -Moja niespodzianka! Smacznego, Rose! - zawołał Fabian. Nagle na telebimach na całym stadionie pojawiły się zdjęcia jak Luca całuje jakąś laskę. Na dole migotał czerwony napis, którego nie sposób było przeoczyć: VILLA ZDRADZIŁ BARTRE! ŚLUBU NIE BĘDZIE!
    - Ty! - warknęłam i spojrzałam się na niego. - Jak mogłeś coś takiego zrobić? Wszystko zepsułeś.
    - Rosario, mogę to wytłumaczyć - powiedział spokojnie Luca, który do mnie podszedł. - Porozmawiamy w domu, dobrze?
    - Nie. Nie będziemy rozmawiać. Żegnam, Villa!
    -Rose! - zawołał za nią Fabian. - My też się jeszcze policzymy. Musisz mi podziękować.
    - Za co?
    -Oddałem ci przysługę, kuzyneczko - podszedł do niej. - Graj teraz idealnie swoją rolę, tej zdradzonej. Prawda jest taka, że trochę zapłaciłem napalonej fance za rzucenie się na Villę i wycałowanie go na oczach wynajętego przeze mnie fotografa - puścił jej oczko. Wiedziałam, że to zmajstrował, ale nie sądziłam, że aż tak się wysilił. - Pomogłem ci, bo prosiła mnie mama. Nie zapomniałem, że mnie wkurzyłaś u Vazqueza.
    - Wkurzyłam, bo potraktowałeś mnie jak dziwkę! - wkurzyłam się. - Mało obchodzi mnie zdrada Villi. On mało mnie obchodzi.
    -Bo nią jesteś - odwrócił się na pięcie, chwycił mnie pod rękę i odeszliśmy sobie do Damiana, który dyskutował z jakiś działaczem FC Barcelony.
    - Sukinsyn - powiedziałam i ruszyłam schodami na dół. Jedyne czego chciałam, to wrócić do domu i położyć się w wannie pełnej piany. Czas rozpocząć zmiany w swoim życiu.

*

    Zamiast pojechać do siebie, skierowałam się do mojego domu rodzinnego. Potrzebowałam porozmawiać z kimś, kto mnie zrozumie. To osobą była mama.
    Weszłam do domu i skierowałam się do salonu, gdzie było słychać głosy. Okazało się, że mama oglądała wiadomości, w których mówiono o całej tej szopce na Camp Nou.
    - Mamo.. - westchnęłam i usiadłam obok niej. Przytuliła mnie do siebie i pogłaskała po włosach.
    - Kochanie, co się tak naprawdę stało? Wyglądałaś na szczęśliwą z Lucą. A dziś ta wiadomość.. Marc wpadł na chwilę, powiedział, że nie jesteś już jego córką i wyszedł.
    - Zrobiłam coś strasznego - wyszeptałam cicho, czując, że po moich policzkach zaczynają płynął łzy. - I nie obchodzi mnie zdanie taty. To on zmuszał mnie do tego związku.
    - Opowiedz mi o wszystkim. Doskonale wiesz, że nie będę cię oceniać.
    - Już od dawna nam się nie układało. Zaczynałam się dusić w tym związku i nie byłam z nim szczęśliwa - mruknęłam smutno i odsunęłam się od niej. - Zdradziłam go.
    - Z kim?
    - Cesar Alarcon. Wiem, że zrobiłam źle, ale musiałam.
    - Zdrada to nie było najlepsze wyjście, ale nie będę cię krytykować. Ważne, że teraz już się od tego wszystkiego uwolniłaś - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. - Ale dlaczego pozwoliłaś na takie przedstawienie? Nie powinnaś tego robić Luce.
    - To Fabian. Musiał się zemścić, bo wkurzyłam go na realowej imprezie.
    - Rose, nie podoba mi się to. Nie wychowałam was tak.. To jest twoja rodzinna i musicie się szanować - odparła nerwowo. - Lora od zawsze mnie nie cierpiała, ale sądziłam, że wy się jakoś dogadacie.
    - Mamo, to nic takiego - wzdrygnęłam ramionami. - Luca da sobie radę.
    - Teraz chodzi mi o ciebie. Porozmawiam z ojcem i spróbuje go jakoś nakłonić, aby przestał się wściekać, ale nie wspominaj mu o Cesarze.
    - Dzięki, mamo.
    - Robię to dla naszej rodziny. Obiecaj mi, że nie zrobisz więcej głupot.
    - Obiecuje - powiedziałam i przytuliłam ją.

***

I jak? Dodaje, bo od dziś mam wolne :)