piątek, 5 kwietnia 2013

rozdział siódmy

    Następnego dnia obudziłam się dość późno, bo było już kilka minut po jedenastej. Kiedy wyszłam z mojej sypialni po krótkim prysznicu Bruonona już nie było. Wcale mnie to nie zdziwiło, bo uwielbiał znikać tak szybko, jak się pojawił.
    Skierowałam się do kuchni i wypiłam szklankę mleka, ponieważ nic więcej nie miałam. Mój braciszek lubił też opróżniać lodówkę. Także musiałam się szybko ubrać i zejść do sklepu. Nie miałam czasu na strojenie, więc spięłam włosy w koka i pomaszerowałam do sklepu.
    Z koszykiem pełnym zakupów skierowałam się jeszcze do słodyczy, gdzie miałam zamiar kupić dwie tabliczki czekolady. No, może ewentualnie trochę więcej. Czekolada od zawsze była moim wielkim uzależnieniem.
    - Czekolada na smutki? - usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się w stronę tego kogoś i kogo zobaczyłam? Cesara Alarcona we własnej osobie. Wystrojony i zadowolony.
    - Nie mam powodów do smutków - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
    - A Villa?
    - Nie udawaj głupiego, Alarcon. Doskonale wiesz, że to wszystko sprawka mojej cioci i Fabiana - powiedziałam spokojnie, wpatrując się w jego twarz. Uśmiechnął się lekko i po chwili odpowiedział.
    - Damian rozjaśnił mi nieco sytuację. Jednak myślałem, że nie będziesz z tego aż tak bardzo zadowolona.
    - To nie myśl - puściłam mu oczko i zachichotałam cicho. - Wracasz do domu?
    - Tak - odparł i objął mnie ramieniem. - Rozumiem, że będziesz mi towarzyszyć?
    - Pewnie! Lora będzie zadowolona.
    - Spotkałem wczoraj twojego brata.
    - Współczuje - mruknęłam i wyjęłam swoje zakupy na ladę.
    - Jest spoko! Poznałem go jakiś rok temu.
    - Niech zgadnę.. Na imprezie? - uśmiechnęłam się do niego słodko i spakowałam swoje rzeczy.
    - Jesteś nieznośna, Bartra - odparł cicho i po chwili wychodziliśmy już ze sklepu.
    - I kto to mówi.
    - Ja! Jestem bardzo miły, sympatyczny i..
    - I na tym się kończy - przerwałam mu. Zrobił głupkowatą minę i udał obrażonego. Wyglądał komicznie, ale również słodko. - Już ci przeszło?
    - Nie.
    - Ale z ciebie cipa, Cesar. Daj znać jak ci przejdzie - powiedziałam i ruszyłam do przodu. Po kilku sekundach był już obok mnie. Chwycił mnie za rękę i uśmiechnął się głupkowato. - O, już ci przeszło?
    - Nie, ale Lorze na pewno się to spodoba - odparł zadowolony.
    Już widziałam te nagłówki gazet, że Rosario Bartra pocieszyła się po rozstaniu z Villą nowym piłkarzem FC Barcelony. Nawet widziałam już minę Luki, kiedy to czyta.. Jednak na tym skończyłam, bo ciocia Lora nigdy nie wstawi takich zdjęć do sieci. Ona nie, ale Fabian..
    - Chcesz sobie narobić problemów? Z Villą? - dodałam, kiedy zobaczyłam jego zaskoczoną minę.
    - Nie boję się go. Sama mówiłaś, że jest niegroźny.
    - Bo jest, ale teraz może mu się coś poprzestawiało w główce. To naprawdę fajny chłopak, ale nie dla mnie - wzruszyłam ramionami.
    - A kto jest dla ciebie?
    - Nie martw się. Na pewno nie ty - pokazałam mu język i weszliśmy do naszego apartamentowca.

*

    Rano zeszłam do kuchni, gdzie królował już Aitor. Ubrałam się w szorty i jego bluzkę, bo miałam w planach pobiegać.
    -Hej - cmoknęłam go w usta i wypiłam szklankę soku.
    -Uważaj, ochrona widziała dziś czających się za płotem dziennikarzy - przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich wargach słodkiego buziaka.
    -Dobrze - założyłam mu ręce na szyję.
    -Aitor?! - Z holu zaczął krzyczeć damski głos.
    -Melissa - mruknął i szybko się od siebie odsunęliśmy.
    -O! - zatrzymała się gwałtownie w progu. - Merengue - mruknęła.
    -Cześć - uśmiechnęłam się.
    -Czemu mnie to nie dziwi? - przekręciła oczami. - Brat, potrzebuje twojej pomocy.
    -W czym? - zainteresował się. Melissa, starsza o trzy lata siostra Aitora właśnie była w ciąży z pierwszym dzieckiem i nie wiedzieć czemu z każdą pierdołą przychodziła do niego. Chyba hormony.
    -To spadam - mruknęłam i wyszłam, ale widziałam jak krzywo patrzyła na moje rzeczy porozkładane po całym domu. Co? Graty Vazqueza są też w moim mieszkaniu!
    Wybiegłam na ulicę, ale nie przemierzyłam nawet dwóch metrów, gdy z piskiem opon zatrzymało się obok mnie luksusowe Audi i wysiadł z niego Damian.
    -Musimy pogadać! - warknął.
    -Mało ci? Wczoraj gadaliśmy! Robisz się paplowaty jak Fabian - syknęłam, ale wsiadłam do samochodu.
    -O co chodzi z Vazquezem? - zaparkował na poboczu i popatrzył na mnie uważnie.
    -A o co ma chodzić? - westchnęłam.
    -Fabian rechocze jak pojebany, gdy o to pytam, mama robi zdziwioną minę, a tato wzrusza ramionami.Czemu ja nie jestem o niczym informowany w tej rodzinie?! - wkurzył się.
    -Hm... - udałam, że się zastanawiam. - Może dlatego, że jak opowiadamy ci jakąś plotkę to nie chcesz słuchać?
    -Bo to plotka!
    -Damian! - teraz to ja się wkurzyłam. - W naszej rodzinie każda plotka to prawda!
    -Czyli jesteś z Vazquezem, tak?
    -Nie.
    -Ale sama powiedziałaś, że... - urwał.
    -Jesteśmy przyjaciółmi...
    -...którzy ze sobą sypiają - wszedł mi w słowo.
    -Możesz to tak nazwać - mruknęłam.
    -Kurwa - przeklął Damian, który nie przeklinał. - Nie lubię tego - założył ręce na piersi.
    -Czego? - westchnęłam.
    -Fabian i Bruno bzykają wszystko co da się wybzykać, Rose zdradza Villę, ty sypiasz z Vazquezem i bredzisz coś o jakiejś przyjaźni z seksem...
    -A ty udajesz cnotkę - warknęłam.
    -Siostrzyczko - objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego jak wtedy, gdy byłam mała i graliśmy w piłkę. Fabian faulował mnie jak pojebany i wykorzystywał, że byłam mniejsza. Jedynie Damian udawał, że pomaga mi wiązać buty, a tak naprawdę tulił mnie wtedy i ocierał łzy. - Wiem, że się boisz, że związek to duża odpowiedzialność, ale otwórz swoje śliczne oczka i spójrz prawdzie w oczy... Aitor jest pierwszy i jedyny, tak?
    -Tak - szepnęłam.
    -Królewno, ufasz mu i go kochasz, ale wciskasz sobie kit, bo boisz się, że będziesz jedną z wielu jak laski u Fabiana.
    -Tak - pokiwałam głową.
    -Tylko dobrze wiesz, że Aitor ma tyle do Fabiego co piernik do wiatraka.
    -Wiem.
    -Mila, siostrzyczko... Przestań się cackać tylko spójrz prawie w oczy.
    -Jestem z nim od kilku lat - wyszeptałam.
    -A od kilku dni jest ci źle...
    -... bo nie chce tej zabawy w wolność.
    -Wiesz co zrobić?
    -Nienawidzę cię - warknęłam i wysiadłam. Powiedział dokładnie to o czym nie chciałam myśleć!
    Zatrzymałam się przed furtką i odetchnęłam głęboko.
    Chciałam Vazqueza, chciałam związku z nim, chciałam stabilizacji. Bałam się tylko, że nagle Aitor stanie się taki jak Fabian skoro razem imprezują. Tylko, że po każdej bibie Fabi ląduje w łóżku z inną laską, a Aitor... zawsze ze mną.

*

    Fabian wstał z łóżka i podszedł do ogromnego okna. Miał na sobie jedynie białe bokserki i teraz beztrosko drapał się po umięśnionym brzuchu.
    Spoglądał na panoramę Walencji, jego myśli krążyły wokół wielu spraw.
    Zastanawiał się co może ugrać na romansie z córką prezesa Valencii, bo Gabriella była śliczna, ale naiwna jak każda kobieta, z którą spał. Wszystkie myślały, że będą tą jedyną, która zawładnie jego zimnym sercem. Fabi wspaniałomyślnie pozwalał im trwać w tej teorii, utwierdzając je smutnymi gadkami o tym jak to kiedyś pewna dziewczyna go skrzywdziła i teraz boi się miłości. Łatwowierność owych kobiet nie znała granic, bo każda wiedziała o tym, że jest flirciarzem i lubi dobrą zabawę. Prawda była taka, że młody Tello doskonale wiedział jak manipulować płcią przeciwną i czerpać z tego korzyści. Wychodził z założenia, że żadnej nie krzywdzi, każdej przecież mówił część prawdy, że nie jest gotowy na miłość. Może i nie był, ale przede wszystkim nie pociągała go odpowiedzialność. Był młody, świat stał przed nim otworem, chciał szaleć i używać póki mógł.
    Sięgnął po telefon, który leżał na komodzie i przeglądając zdjęcia, które wysłała mu matka myślał czy może już zadzwonić do Damiana. Wysłał go z misją do Madrytu. Jego bliźniak był jedyną osoba, która mogła przemówić Mili do rozsądku. Gadki o związku w ustach Fabiana to byłaby czysta herezja, a miał dość tego jak Mila i Aitor udają, że są tylko przyjaciółmi. Wolał ich jako parę, w sumie od zawsze ich tak postrzegał. Damian zazwyczaj pokazywał mu środkowy palec, gdy chciał go wplątać w jakąś aferę, ale gdy chodziło o ich siostrzyczkę robił wyjątek.
    Zanim jednak zdążył zadzwonić do brata zadzwoniła do niego matka.
    -Tak? - odebrał i wyszedł na taras.
    ~Gdzie jesteś? - spytała Lora.
    -W Walencji. Co mogę mieć z córki prezesa? - zadumał się i oparł o balustradę.
    ~Hm... - zamyśliła się. - Na razie nic, ale na pewno się kiedyś przyda. Teraz jedynie do zmiany barw się nadaje. Skusisz się? - zachichotała.
    -Nie, w Bayernie dobrze mi płacą.
    ~Nie powinieneś mieć dziś treningu?
    -Teoretycznie powinienem, praktycznie miałem kręcenie reklamy w Sewilli.
    ~Ty jak zwykle wszędzie masz po drodze! - warknęła.
    -Mamuś, spokojnie. Płacą mi za wszystko. Teraz może poszukam Bruno i bujnę się z nim na jakąś imprezę? - mruknął.
    ~Jak Damian?
    -Nie wiem, ale myślę, że dobrze.
    ~Widziałeś Rose z Cesarem?
    -Widziałem. Dodasz to?
    ~Nie. Trzeba uspokoić sytuację, na jakiś czas ich schować.
    -Zrobimy z tego bombę?
    ~Nie.
    -Dlaczego?! To byłby hit!
    ~Właśnie dlatego, Fabi! Ona już jeden związek miała na pokaz. Teraz niech siedzi cicho, a ja o to zadbam.
    -Popchniemy Milę?
    ~Tak. Trzeba jej podnieść cenę rynkową. Poza tym gadałam z Jorge i załatwi jej kontrakt z Pradą.
    -A co z moim z Versace?
    ~W toku, bądź cierpliwy. Podczas gali masz zjawić się u mnie.
    -Chyba żartujesz?! - sapnął.
    ~Fabian, chcesz to wszystko czy nie? Trzeba będzie na bieżąco puszczać wieści.
    -Racja, gala bez plotek będzie nudna - uśmiechnął się wrednie. - Stawiam sto kawałków, że Rose weźmie Alarcona.
    ~A ja dwieście, że będzie z nimi siedział przy stole Villa - zaśmiała się.
    -Nie bawię się tak, bo ty to wiesz.
    ~Życie, synku. Powiedz Bruno, że jak coś bierze to niech robi to dyskretniej, bo ciężko upilnować potem zdjęć.
    -Królowa ma problemy z fotami? - zakpił.
    ~Żeby królewicz zaraz nie miał problemów - warknęła.
    -Jak Bartra?
    ~Sapie się jak to on, co ty Marca nie znasz?
    -Dasz radę?
    ~Słonko, to mój brat. Wiem jak go usadzić.
    -Moja dama się obudziła. Zabawię się trochę i poszukam Bruno.
    ~Do gali.
    -Nara - rozłączył się.

    Kilka godzin po rozmowie z Lorą, Fabian był już w Monako z Bruno. Ubrany w granatowe jeansy, białą koszulę i białe trampki sterczał za klubem i palił skręta. Nie przejmował się tym, że ktoś może go sfotografować. Monako było jego ulubionym miejscem do imprez, więc wszyscy paparazzi jedli mu z ręki... Wszystkich zatrudniał. Pilnie uczył się od matki jak obracać się w tym biznesie.
    -Zjebie, jak bierzesz to się bardziej kryj, bo mama się do mnie sapie, że zachowujesz się jak amator - warknął do Bruno.
    - Ja nie jestem sportowcem i nie muszę się kryć! - odparł zadowolony.
    -Musisz pojebie, bo mogą cię za to wsadzić - westchnął z politowaniem.
    - O mnie się nie martw. Ja sobie radę dam - uśmiechnął się cwanie i rozejrzał się. - Nie ma tu nic ciekawego. Nic!
    -Poradzisz, kurwa - warknął. - Ale jak ostatnio cię przymknęli to do mnie dzwoniłeś po ratunek!
    - Teraz będziesz mi dawał kazania? Od kiedy jesteś taki opiekuńczy, co?
    -Od kiedy dostaje za ciebie opierdole - rzucił niedopałek na ziemię i zadusił butem. - Pamiętaj, moje wpływowe, twoja reszta.
    - Nie mam ochoty dzisiaj na baby. Muszę się tylko upić - odpowiedział i ruszył do wejścia.
    -To coś nowego - mruknął Fabian i poszedł za nim. Weszli do klubu i usiedli na swoim stałym miejscu skąd mieli widok na całą salę. - Patrz jak tamta ruda na ciebie zerka - szturchnął go łokciem.
    - Mówiłem ci, że nie chce - warknął cicho. - Lepiej ty się zabieraj do pracy.
    -Pracy?
    - Doskonale wiem, że bzykasz się z laskami, które mogą ci coś dać.
    -Przyjemne z pożytecznym, mój drogi - wyszczerzył zęby.
    - Rozumiem, ale ja muszę kogoś zdobyć - powiedział cicho i spojrzał na wyświetlacz telefonu. - I aby mieć ją, to muszę mieć trochę posuchy - puścił mu oczko.
    -Co ty znowu wymyśliłeś? - wyciągnął telefon i napisał smsa do Mili. "Sprawdź mi kto dziś się bawi w Monako, w klubie AMORE". Za chwilę dostał odpowiedź. "Żal mi Cb, materialisto. Wnuczka Abramowicza, dwie księżniczki Monako i córka prezesa FIFA - ost ma narzeczonego." Wyszczerzył zęby i odpisał: "Kocham Cię, sis **"
    - Nic! Ale ta laska jest warta takiego poświęcenia! - mruknął zadowolony. - To za kogo się dzisiaj bierzesz? - zapytał, spoglądając na kuzyna.
    -Jaka laska? Musisz dobrze to maskować skoro nic nie wiem. Mów!
    - Nie znasz, bo nie jest wpływowa! - fuknął. - Moja znajoma z grupy, z którą tańczę. Nie znasz i nie poznasz - uśmiechnął się cwanie. - Lepiej mi powiedz, co słychać u głupiutkiej Rosity.
    -Mizia się z Cesarem, bierze mnie na wymioty jak muszę oglądać ich zdjęcia. Niezła artystka z tej twojej siostrzyczki.
    - Wiedziałem, że do niego poleci! Powiedz mi.. Ona jest tak głupia, czy tylko udaje? - zapytał.
    -Łudzę się, że udaje... - westchnął. - Ale jednak jest głupia.
    - I takie coś jest moją siostrą!
    -Kto normalny prawie daje wmanewrować się w ślub?
    - To akurat wina taty. Ale kto normalny się go słucha?! - zarechotał.
    -Dokładnie! - upił drinka. - Ile ja się musiałem nakombinować, żeby do mojej Mili dotarło, że powinna być z Vazquezem? - westchnął.
    - Ona też o wiele mądrzejsza nie jest. Jak ja się zakocham, to nie będę sobie wmawiać, że to nie jest to!
    -Mila to nie Rose - mruknął. - A dziś... - spojrzał w tłum. - Tamta będzie moja - wskazał blondynkę w srebrnej sukience.
    - Niech będzie. Ale zostaw Rose w spokoju.. Może i jest trochę nieogarnięta, ale to wciąż moja siostra i nie chce, by cierpiała przez własną głupotę. Może Alarcon ją trochę ogarnie?  - westchnął cicho i znów spojrzał na wyświetlacz. - I mam tu siedzieć sam?! - zapytał.
    -Nikomu nie powiem, baw się - puścił mu oczko i wstał.
    Fabian energicznym krokiem podszedł do dziewczyny.
    Przed nim znajdowała się niejaka Pauline Grimaldi, księżniczka Monako, piąta do tronu.
    -Hej - uśmiechnął się słodko. - Mogę prosić do tańca?
    -Tak - pokiwała głową i podała mu dłoń. Fabi zapuszczał haczyk powoli, ale skutecznie.
    -Co robisz tu sama? - spytał.
    -To samo co ty, bawię się - puściła mu oczko.
    -Mam nadzieję, że impreza się nam uda - oczy zabłysły mu figlarnie.
    -Fabian - złapała go za kołnierzyk koszuli i zmusiła, żeby się pochylił. - Z każdej strony otaczają mnie ochroniarze, nie wyjdę stąd bez nich - warknęła.
    -Widzę - mruknął i rozejrzał się dyskretnie. - Skoro już to mamy za sobą...
    -Tello, daruj sobie - westchnęła. - Nie wysilaj się na bajery.
    -Jesteś bezpośrednia, Grimaldi.
    -A co? Znamy się od wczoraj?
    -Paulita - delikatnie przygryzł jej ucho. - Jakiś pomysł?
    -Fabi - syknęła. - Nie rozczaruj mnie.
    -Nigdy - puścił jej oczko i się wyprostował. Zgrabnie wyciągnął nogę, a kelner, który niósł tacę wywalił się wprost na kolesia w czarnej koszuli. Zrobiło się małe zamieszanie, które oczywiście wykorzystał Fabian. Złapał dziewczynę za rękę i jakby nigdy nic wyszedł z klubu.
    -Kombinuj dalej, cwaniaku - uśmiechnęła się łobuzersko.
    -Grimaldi, Grimaldi - westchnął i otworzył jej drzwi do zaparkowanej obok limuzyny. - Kobieto małej wiary.
    -Dobra, dobra - wsiadła, a gdy usiadł obok niej zachłannie wpiła się w jego usta.
    Pauline była jedyną dziewczyną do której Fabian wracał i nie oczekiwał żadnych korzyści. Wręcz przeciwnie, wiele ryzykował, bo pretendentka do tronu była dobrze pilnowana. Kilka lat temu zgarnęli go ochroniarze i musiała przyjechać po niego mama. Gniew Lory był straszny dla siedemnastoletniego Fabiana. Dziś był pięć lat starszy i wiele sprytniejszy.

 BRUNO
    - Tak, zostaw mnie tu samego i sobie idź - warknął cicho i wstał.
    Nie miał ochoty tutaj siedzieć, więc wyszedł z klubu i wsiadł do samochodu, który czekał pod klubem. Chciał lecieć do Londynu, by zobaczyć się z Olivią, ale nie mógł, bo jeszcze za dużo by sobie pomyślała. Mógłby wpaść znów do siostry, aby powkurwiać ją, ale na to akurat też nie miał ochoty. Postanowił pojechać do domu i trochę tam pobyć. Mama na pewno się ucieszy, kiedy zobaczy go trzeźwego i czystego.