czwartek, 11 kwietnia 2013

rozdział ósmy

    Zbliżała się Gala Najlepszej Jedenastki Ligi Hiszpańskiej w Madrycie, a ja nie miałam kogo zabrać. Jeszcze kilka dni temu miałam narzeczonego i nie było z tym problemu, ale teraz? Co ja miałam zrobić? Mogłam zabrać mojego durnego braciszka lub spytać się Cesara. Postanowiłam, że zaryzykuje i zaproszę mojego sąsiada z góry. Przecież i tak nie mam nic do stracenia.
    Wyszłam z mieszkania i skierowałam się na górę, gdzie mieszkał Alarcon. Zadzwoniłam dzwonkiem i odczekałam kilkadziesiąt sekund zanim otworzył.
    - Cześć, Rose - przywitał się i wpuścił mnie do środka. Miał na sobie pstrokatą koszulkę, sportowe spodenki i białe skarpetki.
    - Cześć. Co słychać? - zapytałam, siadając na oparciu kanapy w salonie. Rozejrzałam się po apartamencie, który był urządzony w ciepłych kolorach oraz w bardzo nowoczesnym stylu.
    - Nic. Trochę się nudzę, bo treningi się jeszcze nie rozpoczęły - odparł cicho. - Napijesz się czegoś?
    - Nie, dzięki. Ale mam dla ciebie propozycję, która pomoże ci zabić nudę.
    - Tak? Jaką? - zapytał, świdrując mnie wzrokiem.
    - Jest gala w Madrycie.. - mruknęłam nieśmiało i uśmiechnęłam się lekko. - I może gdybyś miał czas, to.. - ciągnęłam dalej.
    - Mogę z tobą pójść - odpowiedział z uśmiechem. - Kiedy to jest?
    - Jutro.
    - Wow, ty to masz zapłon.. Masz szczęście, że mam garnitur - puścił do mnie oczko i podszedł do mnie. - Będzie Villa, co?
    - Nie przypominaj mi nawet - przewróciłam oczami.
    - To nic. Będziemy się świetnie bawić - odparł.
    Po krótkiej rozmowie wróciłam do siebie i zabrałam się przygotowanie kreacji na jutro.

*

    Nie porywają mnie gale z nagrodami, wręcz mnie nudzą. Czemu? Jestem w końcu córką Lory Bartry i siostrą Fabiana Tello. Mama nie mówi tego co wie, bo nie chce mi psuć zabawy. Fabi taki wspaniałomyślny nie jest.
    Dzisiejsza gala jest dla mnie jedynie formalnością, bo doskonale wiem, że jestem w najlepszej jedenastce ligi hiszpańskiej.
    W jaki sposób mój brat wszedł w posiadanie takiej wiedzy? Nie mam bladego pojęcia.

    Weszłam do okazałego gmachu w towarzystwie Aitora, Cristianito i jego narzeczonej, a mojej dobrej kumpeli z drużyny Angeli Sophie Ferreiry, prywatnie córki Pepego.
    Tradycyjnie musieliśmy się przewinąć przez tak zwaną ściankę. Fotografowie obcykają nas z każdej strony, dziennikareczki spytają o kreacje, nastoje i takie tam pierdoły.
    Moja suknia? To najnowsza kolekcja Abeda Mahfouza, buty to standardowe louboutiny a torebka to Lulu Guinness, bla bla bla. Nuda.
    Stojąc w kolejce tuż za rogiem mignęła mi znajoma czarna łepetyna. Po chwili ów osobnik machał do mnie ręką, żebym do niego podeszła.
    -Fabian, co ty tu robisz? Nie miałeś być z mamą? - wysyczałam, gdy stanęliśmy tak, że nikt nas nie widział.
    -Teoretycznie tak, ale praktycznie jako najlepszy piłkarz Bundesligi wyczytam trójkę napastników. Facetów, bo stwierdziłem, że jakbym całował ciebie to byłoby podejrzanie - uśmiechnął się beztrosko. Nie wiem jak dokonał tego, że dostał najlepszym zawodnikiem ligi niemieckiej. Bóg jeden raczy wiedzieć. Fabi imprezuje, zarywa do każdej laski... Może nie byłoby to takie ciężkie do zrozumienia, gdyby nie fakt, że nie lubi bawić się w Monachium tylko śmiga po całej Europie. Kiedy on ma czas trenować, integrować się z drużyną? Człowiek orkiestra.
    -Jaki masz w tym interes? - rozejrzałam się, ale nic nie wzbudziło mojego zainteresowania.
    -Wychodzisz solo czy z Aitorem? - spoważniał.
    -Nie wiem - mruknęłam.
    -Mila, zrób to co czujesz, że powinnaś - puścił mi oczko. - Zaufaj sobie, mała.
    -Dobrze - pokiwałam głową.
    -Paulita! - pstryknął palcami i uśmiechnął się szeroko do idącej w naszą stronę przepięknej blondynki.
    -Czemu ty się z nią nie sparujesz? Takie same dwie diabelskie dusze - szepnęłam.
    -Nie ma opcji, sis. Raz, że cenię swoją wolność, a dwa, że to pretendentka do tronu. Za dziesięć, piętnaście lat zostanie księżną Monako, a mnie jasny szlag trafi jako książę małżonek.
    -Może nie zechce?
    -Jasne - prychnął. - Witam, piękną panią - cmoknął ją w rękę.
    -Cześć - uśmiechnęła się. - Mila, gratuluję nagrody - puściła mi oczko.
    -A ty jesteś tu z jakiej bajki? - zainteresowałam się.
    -Monako ma jakieś interesy z waszą ligą i jestem przedstawicielem - westchnęła.
    -Idę, do zobaczenia potem - uśmiechnęłam się i podeszłam do Aitora.
    Wzięłam głęboki oddech i chwyciłam go za rękę. Spojrzał na mnie zaskoczony, a Cristianito wyszczerzył zęby.
    -Jesteś pewna? - wyszeptał Aitor.
    -Jeśli też tego chcesz... - urwałam.
    -Chcę - cmoknął mnie krótko w usta i stanęliśmy przed fotografami. Po raz pierwszy przytuliłam się do niego i dałam zrobić miliard zdjęć, które za kilka sekund pojawią się na komputerze mojej mamy i telefonie Fabiana.
    Rozdanie tych nagród ciągnęło się jak flaki z olejem. Aitor bawił się wyśmienicie, gdy z wyprzedzeniem mówiłam mu kto wygra.
    Na końcu wyświetlono dwie ogromne tablice ze zdjęciami i nazwiskami zwycięzców.
    -Rose przyszła z Cesarem - mruknął Vazquez.
    -Zauważyłam - burknęłam, ale akurat skończyła się część oficjalna i przeszliśmy do sali balowej. Do tańca porwał mnie Aitor, potem Cristianito i tak poszedł cały skład Realu, plus kilka razy przewinął się Fabi.

*

    Nigdy nie przepadałam za takimi galami i duperelami, ale na szczęście miałam świetnego partnera, któremu się to podobało. Odniosłam wrażenie, że bawiło go pozowanie do zdjęć i odpowiadanie na pytania, czy jesteśmy razem.
    Siedzieliśmy przy okrągłych stolikach z śnieżnobiałymi obrusami i porcelanową zastawą. Oczywiście usadzili nas klubami i miałam obok siebie Luce Ville, Milana Pique, Lea Fabregas, Valerie Inieste czy też Davida Rodrigueza. Znałam ich wszystkich jak własną kieszeń, ale Cesar z początku czuł się nieswojo. Villa nie spuszczał ze mnie wzroku, co doprowadzało mnie do złości.
    - Rose, zatańczymy? - zapytał Alarcon i podał mi rękę. Skinęłam głową i uśmiechnęłam się lekko. - Zanim Villa zabije nas wzrokiem chce się wyszaleć - dodał ciszej.
    - Nie zabije - mruknęłam i ruszyliśmy na parkiet.
    - Mówiłem ci już, że ślicznie wyglądasz? - wyszeptał mi ucha z figlarnym uśmieszkiem na ustach.
    - Tak, tak. Milion razy - odpowiedziałam, spoglądając na sukienkę. Nie zwracałam zbytniej uwagi na ubrania tak jak moja mama. Liczyło się to, abym czuła się dobrze. - Nie czaruj, Alarcon.
    - Chce być miły.
    - Już bardziej miły być nie możesz.
    - Mogę - uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek. - Villa się do nas zbliża.
    - Odbijamy - usłyszałam jego głos i po chwili byłam już w jego ramionach. - Cześć, Rosario - wyszeptał mi do ucha.
    - Czego chcesz?
    - Jesteś z nim? - zapytał, patrząc mi w oczy. Jego czekoladowe patrzałki był smutne i zrobiło mi się go żal.
    - Nie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - To i tak nie twoja sprawa, Villa.
    - Dobrze wiesz, że cię nie zdradziłem, Rose.
    - Nie obchodzi mnie to. Daj mi spokój.
    - Nie zniosę twojego widoku z innym. Zwłaszcza z tym Alarconem - warknął zły. - Ty zawsze będziesz moja.
    - Przestań, dobra? Wybacz, ale nie mam ochoty na tańce - puściłam go i wróciłam na swoje miejsce. Przy stoliku siedział Rodriguez, który dyskutował z Milanem Pique.
    - Wszystko okej, Rose? - zapytali obaj.
    - Tak. Gdzie Cesar?
    - Tańczy z Valerią - odpowiedział blondyn i wskazał głową na parkiet. - Rose, na pewno wszystko gra?
    - Tak - odpowiedziałam i posłałam mu szeroki uśmiech.
    -Cześć, kuzyneczko! - Fabian usadowił się na wolnym krzesełku i popatrzył szelmowsko na zebranych. Jakby nie było, jeszcze dwa lata temu reprezentował barwy Barcelony. Piłkarzem był niezłym, ale nikogo szczególnie nie zachwycał. Nie to co teraz, crack światowej sławy.
    - Cześć, Fabianku - odpowiedziałam grzecznie.
    -Cieszysz się z nagrody?
    - Oczywiście. Ty byś się nie cieszył?
    -Mam już ich tyle, że jedna w przód czy w tył - machnął ręką. - Jak apartament? - wyszczerzył zęby.
    - Super. Dzięki za ochronę przed Villą - odpowiedziałam z uśmiechem. - Mama mi mówiła, że to twoja sprawka.
    -Moja? - zdziwił się i rozparł wygodnie na krześle. - Nie wiem o co ci chodzi.
    - Nie udawaj, Fabian.
    -Nie śmiem! - położył ręce na piersi. - Słyszałaś, że Villa miał orgię z dziwkami w Hilotnie w Barcelonie? - wypalił na głos, a wszyscy spojrzeli na niego. - Ups, nie wiedzieliście?
    - Fabian! - jęknęłam i spojrzałam na niego. - Już dosyć narobiłeś. Nie rób mu wstydu przed kumplami.
    -Przecież ja też byłem ciulem... Znaczy się Culesem - uśmiechnął się bezczelnie. - Jesteśmy jak rodzina, nie?
    - Fabian - warknęłam. Zaczynałam mieć dość jego kąśliwych uwag, ale obiecałam mamie, że będę grzeczna. - Zostawmy Ville w spokoju.
    -Jak ci się podoba w moim mieszkanku? Cesar nie hałasuje z góry? - szepnął i pochylił się do mnie.
    - Nie. Jest bardzo, bardzo grzeczny - odpowiedziałam cicho.
    -Ech... - westchnął ciężko.
    - Co? Ty wolałbyś pewnie zamieszanie?
    -Jak ty mnie znasz - puścił mi oczko.
    - W końcu jesteśmy rodziną. Lepiej powiedz, co zrobiłeś z Brunonem. Siedzi cały czas u mamy!
    -Zatęsknił za rodziną - odpowiedziała Mila, która stanęła za bratem i objęła go  za szyję.
    - On nie potrafi tęsknić - odpowiedziałam. - Cześć, Mila - uśmiechnęłam się do niej.
    -Cześć - mruknęła.
    -Mój nadprzyrodzony zmysł mówi mi, że chodzi o coś innego - zadumał się. - Bruno, który nie imprezuje... Chce czegoś.
    - Nawet nie chce wiedzieć co takiego.. - jęknęłam cicho. W tym momencie podszedł do nas Cesar, który usiadł obok mnie.
    - Cześć wszystkim - powiedział i uśmiechnął się. - Co słychać?
    -Na przykład ty, kuzyneczko - uśmiechnął się wrednie. - Chcesz teraz, żeby Villa zniknął. Mila chce wracać do domu, ja chcę... A nie powiem wam, robaczki! A Cesar chce, żebym stąd spadał, bo marzy o tym, żeby zatopić się w spojrzeniu twych niebiańskich tęczówek.
    - Wcale nie chce - zaprzeczyłam szybko i popatrzyłam na niego. Zrobił głupią minę i uśmiechnął się. - Widzisz, nie chce.
    -Rose - popukał się w czoło. - Znam go dłużej niż ty, naiwniaku - wstał i objął Milę. - Ale masz rację, to facet, woli patrzeć niżej - zaśmiał się i odszedł z siostrą.
    - Nie cierpię go - warknęłam i spojrzałam na Alarcona. - Zawsze musi się wtrącać.
    - Nie przejmuj się nim. Ale akurat teraz miał rację.
    - Z czym? - zapytałam, mrużąc oczy.
     - Z tym, że chce zatopić się w twoim spojrzeniu. Od kilku dni widujemy się dosyć często, a ty zrobiłaś się jakaś niedostępna - wyszeptał mi do ucha i obtoczył mnie ramieniem. - Zrobiłem coś nie tak?
    - Nie chodzi o ciebie, tylko o mnie. Ja chyba nie jestem jeszcze gotowa - odpowiedziałam cicho.
    - Nie musimy się z niczym śpieszyć, ale nie uciekaj przede mną. Za każdym razem, kiedy mówię ci komplement albo chce się do ciebie zbliżyć, to mnie odpychasz - powiedział poważnie.
    - Całkiem niedawno zerwałam z narzeczonym.
    - Którego podobno nie kochałaś - warknął.
    - Bo tak jest, ale nie chce ci robić problemów. Wiesz, że Villa znaczy w klubie bardzo wiele.
    - Nie obchodzi mnie to. Ja w klubie mam grać a nie zawierać przyjaźnie - mruknął i zbliżył do mnie swoją twarz. - Rose, nie bój się. Jedynie nam nie wyjdzie.
    - Nie wiem czy to jest dobry pomysł.
    - Zobaczysz, że jest świetny - mruknął z uśmiechem i wpił się w moje usta. Reszta, która była z nami przy stoliku siedziała cicho i wpatrywała się w nas z otwartymi ustami. Kiedy skończyliśmy nasz pocałunek zobaczyłam Luce, który wyglądał jakby mu ktoś roztrzaskał serce na milion kawałeczków.
    Tuż za nim stał Fabian z Milą i Vazquezem. Aitor obejmował Milę, a Fabi pokazywał mi kciuki uniesione w górę. Wszyscy uśmiechali się wielce zadowoleni.

*

    Damian galę oglądał przed telewizorem w swoim domu w Sabadell. Siedział na kanapie i ze spokojem wpatrywał się jak Fabi błyszczy i szczerzy się do wszystkich. Mila wyglądała przepięknie i posłuchała jego rad co do Aitora.
    -Tato? - na kolana wdrapał mu się czteroletni szkrab.
    -Słucham, Lucas? - pogłaskał go po ciemnych włoskach.
    -Gdzie mama?
    -Poszła na spotkanie. Jak wróci a nie będziesz spał to zmyje nam głowy - uśmiechnął się.
    -Na wujka Fabiana też krzyczy - mruknął.
    -Tak. - Nie skomentował zachowania brata. Uważał, że skoro jest chrzestnym Lucasa to może z nim robić co chce. Małemu to odpowiadało, zwłaszcza jak wujaszek zabierał go do Disneylandu. Problem tkwił w tym, że nikogo nie informował.
    -Chce do wujka - ziewnął.
    -Wujek jest zajęty - wskazał telewizor.
    Fabian kochał Lucasa, ponad to brał odpowiedzialność za pojawienie się go na świecie. Uważał, że to jego wina, że nie nauczył bliźniaka obsługi prezerwatywy i ten wpadł. Damiana bardzo denerwowały tego typu stwierdzenia, ale trochę było w tym racji. Zaczął sypiać ze swoją dziewczyną, gdy miał siedemnaście lat i nie wiedział wszystkiego co brat. Wpadli, urodził się Lucas i Damian dostał propozycję gry w Interze. Tak się życie ułożyło, że matka Lucasa - Cora, zostawiła go dla niego. Rad nie rad podpisał kontrakt i od czterech lat mieszka we Włoszech. Małemu i byłej kupił dom w Sabadell i odwiedza ich tak często jak może. Fabian robi to częściej, ale to kwestia interesów jakie prowadził w Barcelonie. Damian do dziś nie mógł się połapać czy jego brat jest bardziej piłkarzem czy biznesmenem.

***

Szczerze mówiąc to jest mój ulubiony rozdział :D
Polecam otworzenie zalinkowanych wyrazów. Warto :D