-Barcelona! - zawołał i wyciągnął ręce. Roześmiałam się i mocno do niego przytuliłam.
-Cristiano! - tak, autorem wiadomości był Cristiano Ronaldo, mój serdeczny przyjaciel, który nigdy mnie nie zawiódł. - Nie mów tak do mnie!
-W końcu się pofatygowałaś! Czuję w kościach, że musimy pogadać. Jorge czeka na nas u mnie w domu - zerknął na zegarek i poprowadził mnie do limuzyny.
-Oj, żebyś wiedział, że potrzebuje rozmowy i Jorge, jak nigdy dotąd - westchnęłam.
-Wstrzymaj się chwilę, zaraz pogadamy - uśmiechnął się.
-Przespałam się z Tello! - zakomunikowałam ledwo usiadłam na kanapie w salonie Cristiano. Ronaldo mało nie zakrztusił się własną śliną, ale Jorge pozostał bez ruchu.
-Wypłyną z tego jakieś konsekwencje? - spytał tylko.
-Owszem. Jeszcze trochę i będę mieć w dupie kasę, a zacznie się dla mnie liczyć wyłącznie jego dobro. Kurwa! - wstałam i zamachałam rękami. - Zaczyna mi na nim zależeć, a seks jeszcze to przypieczętował.
-Daj mu do podpisania papier - podsunął Jorge.
-Papier? - spojrzałam na niego zaciekawiona.
-Taki jak dostała Irina. Tylko u ciebie będzie odwrotna kolejność. W razie niepowodzenia miłości medialność związku na tym nie może ucierpieć.
-Jak byłaś dobra to się zgodzi - szepnął Cristiano z szelmowskim błyskiem w oku.
-Jak śmiesz w to wątpić?! - burknęłam i walnęłam go poduszką.
-Żartuję! - zaśmiał się. - Żartuję! - złapał mnie w pasie i zaczął łaskotać.
-Zrób sobie tydzień wolnego, Lora - powiedział poważnie Jorge. - Zajmę się twoimi sprawami w Barcelonie, a ty się zrelaksuj. Cristiano cię zabawi - wstał i ucałował mnie w czoło. - Umowę dostaniesz mailem jutro - mruknął i wyszedł.
*
Wróciłam do domu i rzuciłam się na łóżko z płaczem. Wiem, ze Marc mnie kocha, ale sądziłam, że jak spotka Sandrę, to się ogarnie i będzie chociaż zwracał na mnie uwagę! Ale nie, on zawsze musi pokazać jakim to jest debilem. Czułam się jak idiotka, stojąc tam i przysłuchując się ich radosnej rozmowie.
Chwyciłam mój telefon i zadzwoniłam do Hugo, który na pewno mnie zrozumie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo za nim tęsknię i jak bardzo go potrzebuje.
- Dzień Dobry, Bartra! - usłyszałam jego radosny głos.
- Przepraszam, ale rozmawia pan z panienką Rubio - odpowiedziałam z uśmiechem i ułożyłam się wygodnie na łóżku.
- Pokłóciliście się - stwierdził mój przyjaciel i byłam pewna, że robi teraz jedną ze swoich popisowych min. - O co poszło?
- Nie pokłóciliśmy się, tylko spotkaliśmy jego byłą!
- Nie wiem, co jest gorsze..
- Właśnie. Nigdy nie sądziłam, że facet może mnie traktować jak powietrze.
- Ej, malutka.. Nikt nie ma prawa cię tak traktować! - powiedział szybko Hugo. - Nawet Marc Bartra, piłkarz mojego ukochanego klubu.
- Sandra jest śliczna..
- Ty też jesteś i dobrze o tym wiesz.
- Ale jak on w ogóle tak mógł? - zapytałam, próbując zatamować łzy. - Czułam się jak niepotrzebna rzecz.
- Jestem pewien, że jeszcze dziś przyjdzie z kwiatami i będzie błagał o wybaczenie. Faceci tak mają.
- Że nie myślą? - przerwałam mu i na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. - Kochany, muszę kończyć, bo zgłodniałam.
- Trzymaj się! - krzyknął jeszcze i po chwili się rozłączyłam.
*
Wieczorem postanowiliśmy wyjść na miasto. Cristiano wybrał przytulną knajpkę, więc mogłam ubrać się nieco na luzie. Zjedliśmy pyszną kolację i rozmawialiśmy popijając wino.
-W Manchesterze mówiłaś, że miłość nie jest dla ciebie - mruknął Ronaldo patrząc na ogień palący się w kominku.
-Uważałam tak bardzo długo, gdzieś we mnie nadal tkwi ta myśl... Tylko umiera, gdy patrzę na Tello. Nie wiem co to jest, ale czuję się idealnie u jego boku, jak... Sama nie wiem do czego to porównać - westchnęłam.
-Wiem o co ci chodzi. Mam tak samo z Iriną. Jest wyjątkowa i tym mnie uwiodła. Nie przyszła do mnie i nie powiedziała, że chce się ze mną przespać, bo jest ciekawa seksu - uśmiechnął się szelmowsko.
-Znam historię waszego związku, pajacu - upiłam łyk wina. - I nigdy nie żałowałam swojego pierwszego razu chociaż nie było w nim krzty miłości... Chociaż może i była, ale taka przyjacielska. Od tamtej pory seks jest dla mnie jedynie zabawą... Nigdy nikogo nie kochałam, Cris - powiedziałam poważnie. - Liczyła się dla mnie rodzina, zaufani przyjaciele... A teraz pojawił się Tello i czuję, że łagodnieję! - syknęłam. - Może nie w interesach, ale zmieniam się.
-Dziewczyna Marca już cię nie denerwuje? - domyślił się.
-Przechodzi przez wszystkie moje testy, wytrzymuje moje niewybredne teksty, a ja chcę, żeby mój brat był szczęśliwy. Mam nadzieję, że Rubio mu to da.
-Rubio? - roześmiał się wesoło. - Już nie jednorazówka?
-Dawno przestała nią być - mruknęłam ponuro. - To nie kwestia tego, że jej nie lubię. Chodzi o to, że nie chcę cierpienia Marca. Mogłaby za nim biegać najidealniejsza z idealnych lasek, a ja i tak bym znalazła dziurę w całym!
-Wiem, nerwusie - uśmiechnął się. - Pamiętam drogę przez mękę Iriny.
-Ale się opłaciło! - wyszczerzyłam zęby.
-Jesteś nieznośna, wiesz? - ujął moją dłoń i delikatnie ją uścisnął.
-Ale dostaję co chcę.
*
Następnego dnia postanowiłam wybrać się do księgarni i pomóc rodzicom. Nie odbieram telefonów ani nie odpisywałam na sms'y Marcowi. Nie chciałam z nim rozmawiać, więc postanowiłam go ignorować. Prosty i łatwy sposób.
Ubrałam czarne legginsy, białą koszulę z czarną kokardką pod szyją, czarne buty z ćwiekami na koturnie. Na wierzch zarzuciłam czerwoną marynarkę, dobrałam do stroju pasującą torbę oraz założyłam na nadgarstek srebrną bransoletkę. Włosy spięłam w wysokiego koka i byłam gotowa.
Po piętnastu minutach znalazłam się w księgarni, gdzie czekało na mnie dużo pracy. Dostaliśmy dużą dostawę nowych książek i ktoś musiał się tym wszystkim zająć. Tato zajmował się papierkowymi sprawami, a ja razem z mamą wykładałam książki na półki.
- Monica, czy to czasem nie jest Marc? - zapytała moja mama, wpatrując się w okno.
Szybko do niej podeszłam i spojrzałam w tamtą stronę. Naprzeciwko restauracji stał Marc razem z Sandrą, która się do niego przystawiała. A on stał i się uśmiechał.
- Tak, to Marc - odpowiedziałam i odeszłam od okna. - Z Sandrą.
- A kto to jest?
- Jego była.
- Pozwalasz mu się spotykać z jego byłą?
- A co mnie do tego? To jego życie, może robić co chce - mruknęłam, odkładając kilka książek na półkę. - Jestem zmęczona. Mogę iść do domu?
- Jasne - odpowiedziała mama i uśmiechnęła się do mnie lekko.
Skierowałam się na zaplecze, skąd wzięłam swoje rzeczy i po chwili wyszłam z księgarni. Miałam nadzieje, że Bartra mnie nie zauważy, bo nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Ale niestety tak się nie stało.
- Monica! - usłyszałam jego krzyk, ale nie zatrzymałam się. - Poczekaj - stanął przede mną i uśmiechnął się szeroko.
- Czego?
- Chciałem się z tobą zobaczyć. Dlaczego nie odbierasz moich telefonów?
- Bo nie mam ochoty z tobą rozmawiać - warknęłam i próbowałam go wyminąć, ale złapał mnie w pasie. - Puszczaj, Marc.
- Najpierw porozmawiamy.
- Nie chcę z tobą rozmawiać! Daj mi spokój.
- Czyli co?
- Jajco! Idź sobie do swojej Sandrusi a mnie daj spokój. Fajnie było się mną bawić? Lora ci tak kazała? Szkoda, że nie zastanowiłeś się nad tym, jak się będę czuła.
- O co ci chodzi, Monica? Chciałem z tobą porozmawiać, więc przyszedłem do księgarni.
- Z Sandrą - dodałam i wyrwałam mu się. - Nie dzwoń, ani nie pisz. To koniec.
- Nie zgadzam się! Monica.. Mnie z Sandrą już nic nie łączy, bo tylko ciebie kocham! Wiem, że ostatnio przesadziłem i bardzo cię za to przepraszam.
- To się odkochaj - odpowiedziałam i wsiadłam do taksówki, która akurat nadjechała.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Czułam się okropnie.. Jednak moja głowa podpowiadała mi, że to był najlepszy wybór.
*
Gdy rano wstałam wszyscy jeszcze spali. Zjadłam śniadanie, ubrałam się, pomalowałam, uczesałam, zamówiłam taksówkę i wyszłam. Udałam się do biura Jorge.
Sekretarka na mój widok uprzejmie dygnęła, ale nie skomentowała mojego pojawienia się. Jakby nie było jestem protegowaną jej szefa, prawie córką, ale w innym sensie.
-Tak, oczywiście - Jorge nawijał do telefonu, gdy weszłam do jego biura. - Zajmę się tym - uśmiechnął się do mnie. - Naturalnie, Pepe - pokiwał głową i podał mi teczkę. Puściłam mu oczko i usiadłam. Z ciekawością zaczęłam przeglądać jej zawartość. - Możesz na mnie liczyć, cześć - rozłączył się. - Nie usiedzisz w miejscu, co? - zwrócił się do mnie.
-A co mam robić? Cristiano śpi, Junior śpi, Irina śpi. Nuda! - wydęłam usta. - Jakieś zlecenie?
-To nowa umowa Crisa z Nike. Spójrz na to - poprosił i usiadł za biurkiem.
-Cena jest śmieszna. Załatwię to - włożyłam teczkę do torebki. - Zjesz ze mną obiad? - spytałam.
-Oczywiście. Widzimy się potem - uśmiechnął się. Nałożyłam okulary na nos i wyszłam. Wsiadłam do limuzyny i dostałam smsa od Vazqueza: "LORA!!! Przechodzę do Getafe!"
Ok, ściemniałam z tym, że wyłączam telefon.
"Wyślij mi umowę" odpisałam i włączyłam komputer. Zanim dostałam do siedziby Nike przejrzałam kontrakt Alvaro.
"Jest spoko. Jutro masz prezentację."
"Pójdziesz ze mną?"
"Tak." wystukałam po chwili wahania. Niech mu będzie. Ciężko w tych czasach o lojalnego przyjaciela, a ja nie mogę przejść przez życie mając u boku jedynie Cristiano i Jorge. W sumie, chyba najwyższy czas podzielić się z kimś moja największą tajemnicą.
***
Nie wiem kiedy kolejny.
Miłego czytania :)