poniedziałek, 26 listopada 2012

rozdział 11

    Gdy wysiadłam z prywatnego samolotu na lotnisku w Madrycie czekał już na mnie adresat sms'a.
    -Barcelona! - zawołał i wyciągnął ręce. Roześmiałam się i mocno do niego przytuliłam.
    -Cristiano! - tak, autorem wiadomości był Cristiano Ronaldo, mój serdeczny przyjaciel, który nigdy mnie nie zawiódł. - Nie mów tak do mnie!
    -W końcu się pofatygowałaś! Czuję w kościach, że musimy pogadać. Jorge czeka na nas u mnie w domu - zerknął na zegarek i poprowadził mnie do limuzyny.
    -Oj, żebyś wiedział, że potrzebuje rozmowy i Jorge, jak nigdy dotąd - westchnęłam.
    -Wstrzymaj się chwilę, zaraz pogadamy - uśmiechnął się.

    -Przespałam się z Tello! - zakomunikowałam ledwo usiadłam na kanapie w salonie Cristiano. Ronaldo mało nie zakrztusił się własną śliną, ale Jorge pozostał bez ruchu.
    -Wypłyną z tego jakieś konsekwencje? - spytał tylko.
    -Owszem. Jeszcze trochę i będę mieć w dupie kasę, a zacznie się dla mnie liczyć wyłącznie jego dobro. Kurwa! - wstałam i zamachałam rękami. - Zaczyna mi na nim zależeć, a seks jeszcze to przypieczętował.
    -Daj mu do podpisania papier - podsunął Jorge.
    -Papier? - spojrzałam na niego zaciekawiona.
    -Taki jak dostała Irina. Tylko u ciebie będzie odwrotna kolejność. W razie niepowodzenia miłości medialność związku na tym nie może ucierpieć.
    -Jak byłaś dobra to się zgodzi - szepnął Cristiano z szelmowskim błyskiem w oku.
    -Jak śmiesz w to wątpić?! - burknęłam i walnęłam go poduszką.
    -Żartuję! - zaśmiał się. - Żartuję! - złapał mnie w pasie i zaczął łaskotać.
    -Zrób sobie tydzień wolnego, Lora - powiedział poważnie Jorge. - Zajmę się twoimi sprawami w Barcelonie, a ty się zrelaksuj. Cristiano cię zabawi - wstał i ucałował mnie w czoło. - Umowę dostaniesz mailem jutro - mruknął i wyszedł.

 *

    Wróciłam do domu i rzuciłam się na łóżko z płaczem. Wiem, ze Marc mnie kocha, ale sądziłam, że jak spotka Sandrę, to się ogarnie i będzie chociaż zwracał na mnie uwagę! Ale nie, on zawsze musi pokazać jakim to jest debilem. Czułam się jak idiotka, stojąc tam i przysłuchując się ich radosnej rozmowie.
    Chwyciłam mój telefon i zadzwoniłam do Hugo, który na pewno mnie zrozumie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo za nim tęsknię i jak bardzo go potrzebuje.
    - Dzień Dobry, Bartra! - usłyszałam jego radosny głos.
    - Przepraszam, ale rozmawia pan z panienką Rubio - odpowiedziałam z uśmiechem i ułożyłam się wygodnie na łóżku.
    - Pokłóciliście się - stwierdził mój przyjaciel i byłam pewna, że robi teraz jedną ze swoich popisowych min. - O co poszło?
    - Nie pokłóciliśmy się, tylko spotkaliśmy jego byłą!
    - Nie wiem, co jest gorsze..
    - Właśnie. Nigdy nie sądziłam, że facet może mnie traktować jak powietrze.
    - Ej, malutka.. Nikt nie ma prawa cię tak traktować! - powiedział szybko Hugo. - Nawet Marc Bartra, piłkarz mojego ukochanego klubu.
    - Sandra jest śliczna..
    - Ty też jesteś i dobrze o tym wiesz.
    - Ale jak on w ogóle tak mógł? - zapytałam, próbując zatamować łzy. - Czułam się jak niepotrzebna rzecz.
    - Jestem pewien, że jeszcze dziś przyjdzie z kwiatami i będzie błagał o wybaczenie. Faceci tak mają.
    - Że nie myślą? - przerwałam mu i na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. - Kochany, muszę kończyć, bo zgłodniałam.
    - Trzymaj się! - krzyknął jeszcze i po chwili się rozłączyłam.

 *

    Wieczorem postanowiliśmy wyjść na miasto. Cristiano wybrał przytulną knajpkę, więc mogłam ubrać się nieco na luzie. Zjedliśmy pyszną kolację i rozmawialiśmy popijając wino.
    -W Manchesterze mówiłaś, że miłość nie jest dla ciebie - mruknął Ronaldo patrząc na ogień palący się w kominku.
    -Uważałam tak bardzo długo, gdzieś we mnie nadal tkwi ta myśl... Tylko umiera, gdy patrzę na Tello. Nie wiem co to jest, ale czuję się idealnie u jego boku, jak... Sama nie wiem do czego to porównać - westchnęłam.
    -Wiem o co ci chodzi. Mam tak samo z Iriną. Jest wyjątkowa i tym mnie uwiodła. Nie przyszła do mnie i nie powiedziała, że chce się ze mną przespać, bo jest ciekawa seksu - uśmiechnął się szelmowsko.
    -Znam historię waszego związku, pajacu - upiłam łyk wina. - I nigdy nie żałowałam swojego pierwszego razu chociaż nie było w nim krzty miłości... Chociaż może i była, ale taka przyjacielska. Od tamtej pory seks jest dla mnie jedynie zabawą... Nigdy nikogo nie kochałam, Cris - powiedziałam poważnie. - Liczyła się dla mnie rodzina, zaufani przyjaciele... A teraz pojawił się Tello i czuję, że łagodnieję! - syknęłam. - Może nie w interesach, ale zmieniam się.
    -Dziewczyna Marca już cię nie denerwuje? - domyślił się.
    -Przechodzi przez wszystkie moje testy, wytrzymuje moje niewybredne teksty, a ja chcę, żeby mój brat był szczęśliwy. Mam nadzieję, że Rubio mu to da.
    -Rubio? - roześmiał się wesoło. - Już nie jednorazówka?
    -Dawno przestała nią być - mruknęłam ponuro. - To nie kwestia tego, że jej nie lubię. Chodzi o to, że nie chcę cierpienia Marca. Mogłaby za nim biegać najidealniejsza z idealnych lasek, a ja i tak bym znalazła dziurę w całym!
    -Wiem, nerwusie - uśmiechnął się. - Pamiętam drogę przez mękę Iriny.
    -Ale się opłaciło! - wyszczerzyłam zęby.
    -Jesteś nieznośna, wiesz? - ujął moją dłoń i delikatnie ją uścisnął.
    -Ale dostaję co chcę.

*

    Następnego dnia postanowiłam wybrać się do księgarni i pomóc rodzicom. Nie odbieram telefonów ani nie odpisywałam na sms'y Marcowi. Nie chciałam z nim rozmawiać, więc postanowiłam go ignorować. Prosty i łatwy sposób.
    Ubrałam czarne legginsy, białą koszulę z czarną kokardką pod szyją, czarne buty z ćwiekami na koturnie. Na wierzch zarzuciłam czerwoną marynarkę, dobrałam do stroju pasującą torbę oraz założyłam na nadgarstek srebrną bransoletkę. Włosy spięłam w wysokiego koka i byłam gotowa.
    Po piętnastu minutach znalazłam się w księgarni, gdzie czekało na mnie dużo pracy. Dostaliśmy dużą dostawę nowych książek i ktoś musiał się tym wszystkim zająć. Tato zajmował się papierkowymi sprawami, a ja razem z mamą wykładałam książki na półki.
    - Monica, czy to czasem nie jest Marc? - zapytała moja mama, wpatrując się w okno.
    Szybko do niej podeszłam i spojrzałam w tamtą stronę. Naprzeciwko restauracji stał Marc razem z Sandrą, która się do niego przystawiała. A on stał i się uśmiechał.
    - Tak, to Marc - odpowiedziałam i odeszłam od okna. - Z Sandrą.
    - A kto to jest?
    - Jego była.
    - Pozwalasz mu się spotykać z jego byłą?
    - A co mnie do tego? To jego życie, może robić co chce - mruknęłam, odkładając kilka książek na półkę. - Jestem zmęczona. Mogę iść do domu?
    - Jasne - odpowiedziała mama i uśmiechnęła się do mnie lekko.
    Skierowałam się na zaplecze, skąd wzięłam swoje rzeczy i po chwili wyszłam z księgarni. Miałam nadzieje, że Bartra mnie nie zauważy, bo nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Ale niestety tak się nie stało.
    - Monica! - usłyszałam jego krzyk, ale nie zatrzymałam się. - Poczekaj - stanął przede mną i uśmiechnął się szeroko.
    - Czego?
    - Chciałem się z tobą zobaczyć. Dlaczego nie odbierasz moich telefonów?
    - Bo nie mam ochoty z tobą rozmawiać - warknęłam i próbowałam go wyminąć, ale złapał mnie w pasie. - Puszczaj, Marc.
    - Najpierw porozmawiamy.
    - Nie chcę z tobą rozmawiać! Daj mi spokój.
    - Czyli co?
    - Jajco! Idź sobie do swojej Sandrusi a mnie daj spokój. Fajnie było się mną bawić? Lora ci tak kazała? Szkoda, że nie zastanowiłeś się nad tym, jak się będę czuła.
    - O co ci chodzi, Monica? Chciałem z tobą porozmawiać, więc przyszedłem do księgarni.
    - Z Sandrą - dodałam i wyrwałam mu się. - Nie dzwoń, ani nie pisz. To koniec.
    - Nie zgadzam się! Monica.. Mnie z Sandrą już nic nie łączy, bo tylko ciebie kocham! Wiem, że ostatnio przesadziłem i bardzo cię za to przepraszam.
    - To się odkochaj - odpowiedziałam i wsiadłam do taksówki, która akurat nadjechała.
    Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Czułam się okropnie.. Jednak moja głowa podpowiadała mi, że to był najlepszy wybór.


*

    Gdy rano wstałam wszyscy jeszcze spali. Zjadłam śniadanie, ubrałam się, pomalowałam, uczesałam, zamówiłam taksówkę i wyszłam. Udałam się do biura Jorge.
    Sekretarka na mój widok uprzejmie dygnęła, ale nie skomentowała mojego pojawienia się. Jakby nie było jestem protegowaną jej szefa, prawie córką, ale w innym sensie.
    -Tak, oczywiście - Jorge nawijał do telefonu, gdy weszłam do jego biura. - Zajmę się tym - uśmiechnął się do mnie. - Naturalnie, Pepe - pokiwał głową i podał mi teczkę. Puściłam mu oczko i usiadłam. Z ciekawością zaczęłam przeglądać jej zawartość. - Możesz na mnie liczyć, cześć - rozłączył się. - Nie usiedzisz w miejscu, co? - zwrócił się do mnie.
    -A co mam robić? Cristiano śpi, Junior śpi, Irina śpi. Nuda! - wydęłam usta. - Jakieś zlecenie?
    -To nowa umowa Crisa z Nike. Spójrz na to - poprosił i usiadł za biurkiem.
    -Cena jest śmieszna. Załatwię to - włożyłam teczkę do torebki. - Zjesz ze mną obiad? - spytałam.
    -Oczywiście. Widzimy się potem - uśmiechnął się. Nałożyłam okulary na nos i wyszłam. Wsiadłam do limuzyny i dostałam smsa od Vazqueza: "LORA!!! Przechodzę do Getafe!"
    Ok, ściemniałam z tym, że wyłączam telefon.
    "Wyślij mi umowę" odpisałam i włączyłam komputer. Zanim dostałam do siedziby Nike przejrzałam kontrakt Alvaro.
    "Jest spoko. Jutro masz prezentację."
    "Pójdziesz ze mną?"
    "Tak." wystukałam po chwili wahania. Niech mu będzie. Ciężko w tych czasach o lojalnego przyjaciela, a ja nie mogę przejść przez życie mając u boku jedynie Cristiano i Jorge. W sumie, chyba najwyższy czas podzielić się z kimś moja największą tajemnicą.

***

Nie wiem kiedy kolejny.

Miłego czytania :)