piątek, 22 marca 2013

rozdział czwarty

    Po godzinie byłam już w Barcelonie i właśnie jechałam taksówką do mieszkania Villi. Miałam kompletny mętlik w głowie, ale obiecałam sobie, że koniec z tym podporządkowywaniem się tacie. On musi w końcu zrozumieć, że ja mam prawo do szczęścia, którego już nie daje mi Luca.
    Kilka minut później byłam już pod apartamentowcem swojego chłopaka. Kiedy weszłam do środku to doznałam szoku, bo w salonie przy stoliku siedział Luca, jego ojciec i oczywiście nie kto inny, jak Marc Bartra!
    - Czołem wszystkim! - przywitałam się i stanęłam na środku. - Co słychać?
    - Nic takiego - wzruszył ramionami młodszy Villa i szybko do mnie podszedł. - Tęskniłem za tobą - powiedział i wpił się w moje usta. - Jak było w Madrycie?
    - Nawet fajnie. Pójdę pod prysznic - mruknęłam i skierowałam się do sypialni, skąd wzięłam rzeczy na przebranie, a później do łazienki.
    Wyczuwałam kłopoty, ponieważ widziałam ich miny. Byłam prawie pewna, że rozmawiali o ślubie, którego nie chce! Nie wiem, co dalej będzie, ale wiem, że muszę zakończyć tą całą farsę z Villą. Zdradziłam go i co najważniejsze, wcale nie żałuje.
    Co do Cesara.. Dziś moje kuzynostwo odwaliło przed nim taki cyrk, że zaczynam wątpić, czy jeszcze kiedykolwiek się do mnie odezwie. Po co ma zadawać się z jakąś idiotką, która nie potrafi przeciwstawić się ojcu? No po co? On może mieć tutaj każdą!
    Piętnaście minut później przebrała w dresy Barcy wparowałam do salonu, gdzie oczywiście rozmawiano o ślubie.
    - O czym mówicie? - zapytałam, siadając obok ojca.
    - O waszym ślubie, kochanie. Zobaczysz, że wszystko będzie idealnie - odpowiedział tato z szerokim uśmiechem.
    - Luca, powiedz, że to jakiś żart! - warknęłam zła i zgromiłam go spojrzeniem. - Przecież rozmawialiśmy już na ten temat i mówiłam ci, że ślub nie wchodzi w grę.
    - Rosario.. - odezwał się David Villa. - Spokojnie, okej? Jesteście ze sobą już trzy lata, kochacie się. Na co chcesz czekać?
    - Nie chcę ślubu - wycedziłam przez zęby, ale cała trójka mnie zignorowała.
    - Najlepiej, jeśli ślub odbędzie się po sezonie - powiedział Luca. Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo dał się omotać naszym rodzicom, którzy nie mieli pojęcia jak między nami jest.
    - Nie słyszeliście? Ja nie chcę ślubu - mruknęłam, czując jak łzy zaczynają mi spływać po policzku.
    - Kochanie, co się dzieje? - podszedł do mnie Luca i posadził mnie sobie na kolanach. - To na razie tylko wstępne informacje.
    - Ty nic nie rozumiesz! Ja nie chcę ślubu ani teraz ani kiedykolwiek! Ja cię zdradziłam, Luca - fuknęłam i szybko wstałam. - Przykro mi, że musisz się dowiedzieć o tym w takich okolicznościach, ale nie dałeś mi wyboru.
    - Rose.. - warknął mój ojciec, ale nie przejęłam się nim.
    - Teraz ja mówię! - machnęłam ręką i stanęłam na środku salonu. - Nie wyjdę za Lucę. Jestem za młoda i nie marzy mi się ślub.. I dajcie mi wszyscy święty spokój!
    - Tą zdradę trzeba zatuszować - odezwał się senior Villa. - Luca, to się zdarza - zwrócił się do syna.
    - Zgadzam się - przytaknął mu ojciec.
    Potrząsnęłam głową, nie mogąc uwierzyć w ich słowa. Czy oni się w ogóle słyszeli? Jak mogą mówić takie rzeczy.. Przecież ja zdradziłam jego syna, a on, że to nic takiego!
    - Muszę porozmawiać z Rose na osobności - rzekł Luca i zaprowadził mnie do naszej sypialni. - Kto to był?
    - Nie powiem ci.
    - Mów! - krzyknęła i zbliżył się do mnie. - Dorwę go i zabije, jak psa!
    - Uspokój się, dobra? Nie jestem twoją własnością, Luca. Już od dawna nam się nie układało, a ty udawałeś, że nic się nie dzieje - powiedziałam zła.
    - I tak się dowiem, kto to. A wtedy już nic mnie nie powstrzyma.
    - Jeśli tak bardzo mnie kochasz, to go nie tkniesz.
    - Dzieci, przestańcie się kłócić, bo słychać was w całym budynku! - w sypialni pojawili się nasi kochani ojcowie. - Luca, zapomnij o zdradzie, a Rose niech nie robi więcej głupot.
    - Ale.. - chciałam coś powiedzieć, ale jak zwykle mi przerwano.
    - Koniec dyskusji, Rose - odezwał się mój ojciec. - Dla dobra klubu, wizerunku i całej reszty macie udawać zakochaną parę. Później pomyślimy, co dalej.
    - Nie zgadzam się! - krzyknęłam.
    - To nie ma znaczenia - odpowiedział i razem z Davidem Villą wyszedł.
    - Wychodzę - powiedziałam, zabierając swój telefon i słuchawki.
    - Gdzie?
    - Nie twoja sprawa - warknęłam i chciałam wyjść, ale zatrzymał mnie. - Puszczaj mnie.
    - Idziesz do niego?
    - To nie twoja sprawa. Jesteśmy parą tylko na zewnątrz - syknęłam i wybiegłam z mieszkania.

    Po przebiegnięciu kilkunastu metrów mój telefon zaczął dzwonić jak oszalały. Spojrzałam na wyświetlacz i uśmiechnęłam się szeroko. Ciocia Lora jak zawsze w pogotowiu.
    - Cześć, ciociu. Co się dzieje? - zapytałam.
    -Pomogę ci skończyć ten cyrk, chcesz?
    - Bardzo, bardzo!
    -Bartra zmarnował swoje życie, bo mnie nie słuchał, ale to nie powód, żeby teraz rozporządzał twoim jak własnym. Od razu zaznaczam, że bez ogromnego skandalu się nie obędzie. Powiedziałaś już tym dwóm łajzom, że spałaś z Cesarem? - Lora nie miała problemu ze zdradami jak Mila.
    - Powiedziałam, że zdradziłam, ale nie wyjawiłam z kim! Nie chcę robić mu problemów - odpowiedziałam, siadając na ławce w parku. - Boję się reakcji Luki.
    -Bez Cesara będzie trudniej, ale da się zrobić. Wchodzisz w to? Ojciec może się ciebie wyrzec, Luca może stracić ważne kontrakty, a stary Villa twarz.
    - Pewnie, ze wchodzę! Chce się w końcu od tego uwolnić i być szczęśliwą.
    -Więc bądź za dwie godziny pod Camp Nou. Moja asystentka przekaże ci klucze i adres do twojego nowego apartamentu. Twoje rzeczy będą już na ciebie czekać.
    - Dobra. Dziękuję, ciociu. Jesteś chyba jedyną osobą, która chce mi pomóc - mruknęłam, uśmiechając się lekko.
    -Pomoc jak pomóc, kochanie. Chcę w końcu ustawić Barte, bo się szarogęsi jakby był tu panem i władca!
    - Odbiło mu przez ten rozwód i w ogóle sprawy z mamą - jęknęłam cicho.
    -On zawsze był taki skrzywiony.
    - To na pewno - zaśmiałam się cicho. - Co będzie z Lucą?
    -Nic, a co ma być? Nie posiadłam zdolności wywalania piłkarzy z Barcy. A szkoda...
    - Przyszli nowi, to go wykurzą.
    -Gra to jedno, a medialność to drugie. Pierwsze może uratować, ale drugie od jutra nie będzie istnieć. Robaczku, nie zadziera się ze mną. A duet Marc Bartra i David Villa gra mi na nerwach od kilkudziesięciu lat. W końcu pokażę im gdzie ich miejsce - zachichotała diabelnie z uciechy. - Jak byłaś ślepo zakochana to nie mogłam nic zrobić, ale teraz... Ach, Barcelona zatrzęsie się w posadach.
    - Ciociu, ale nie zapominaj, że to twój brat. Tata kiedyś musi przestać się na mnie gniewać.
    -Właśnie, to mój brat. Skończy się jak zawsze: przyjdzie do mnie i będzie skomlał.
    - Nawet nie chciałabym tego widzieć - zachichotałam cicho.
    -Widziałam to nie raz. Zazwyczaj do takiego stanu doprowadzały go kobiety.
    - Mama też?
    -Nie zdradzam tajemnic moich klientów. Jakby nie było, wciąż kręcę na twoim ojcu niezłą kasę. Fabian był bardzo zły?
    - Bardzo, bardzo zły, ale musiałam się bronić! Wiem, że zrobiłam źle, ale chyba tego potrzebowałam..
    -Rosario, mówię całkiem poważne: nie panuje nad  Fabianem. To jedyna istota na tym świecie, która robi co chce, a ja jedynie mogę biernie patrzeć...
    - To się skończy katastrofą.
    -Jeśli Mila się nad tobą zlituje to nie. Ona potrafi do ugadać, chociaż nie mam pojęcia jak to robi!
    - Ona jest teraz na mnie wściekła za Cesara.
    -Muszę kończyć! David Villa przyszedł do mnie dać na zapowiedzi! - roześmiała się szelmowsko.
    - Porażka - zarechotałam cicho i rozłączyłam się.

*

    Jadąc do Barcelony nigdy nie mówiłam, że wracam do domu. Jechałam do rodziców, bo wracać mogłam jedynie do Madrytu, gdzie był mój dom.
    Gdy tylko zabrałam swoje bagaże i wsiadłam do taksówki od razu udałam się do biura mamy. Nie ma sensu jeździć po całym mieście jak od razu wiem, gdzie jej szukać.
    -Cześć! - uśmiechnęłam się, gdy weszłam do jej gabinetu.
    -Mila! - ucieszyła się i mocno mnie przytuliła. - Kochanie! Siadaj - puściła mnie i pokazała kanapę.
    -Co zrobisz? - usiadłam, ona spoczęła obok mnie i założyła nogę na nogę. Oczywiście dawno poinformowałam ją co się stało rano w domu Vazqueza.
    -Będziesz mi potrzebna - zaczęła.
    -Wiem i dlatego przyjechałam - pokiwałam głową. - Cesar i jego prezentacja to marny pretekst, ale wujek Cristiano machnął ręką, więc trener nie powiedział nic.
    -Ramos może sobie poskakać. Jest moim klientem - puściła mi oczko. To była informacja ściśle tajna. Oficjalnie mama jest stronniczką Portugalczyków w Madrycie (w końcu prowadzi interesy z Jorge Mendesem, a Cristiano Ronaldo to mój chrzestny), ale bardzo chętnie zajmuje się wizerunkiem Hiszpanów. Tylko nikomu o tym nie mówi.
    -O co chodzi?
    -O skandal, kochanie. Bartra i Villa mogą sobie chcieć ślubu Rose z Lucą.
    -A to? - wskazałam leżącą na stole gazetę, którą wydawała moja mama. Okładka krzyczała, że Rose Bartra bierze ślub z Lucą Villą.
    -Zmylenie przeciwnika - mruknęła, ale mnie nie oszuka. - Kasa, kochanie. Pomyśl o słupkach sprzedaży. Dziś ślub jutro rozstanie! Luca może na tym stracić, ale Rose musi zyskać.
    -Zyskać?
    -Zrobisz o co cię poproszę? - popatrzyła na mnie wyczekująco.
    -Co zechcesz - kiwnęłam głową.
    -Super! - ucieszyła się. - Chodźmy na obiad, tato na nas czeka!
    -Mogę? - Do gabinetu wsunęła się głowa Damiana a potem dalsza część ciała.
    -Cześć - cmoknęłam go w policzek.
    -Mamo, Fabian chce zgładzić Rose - powiedział śmiertelnie poważnie. Nie żartował, bo nie czas na wygłupy, gdy w jednym zdaniu jest "zgładzić" i "Fabian".
    -Skąd wiesz? - zmartwiła się.
    -Wpadł do mnie jak wracał do Monachium.
    -Przecież przyleciałeś godzinę temu - zerknęła na zegarek.
    -Wpadł do mnie w Mediolanie - uściślił. - Zakręcił się po kuchni i poszedł.
    -Miał po drodze - mruknęłam z ironią. - Jak zwykle.
    -Co chce jej zrobić? - zignorowała mnie.
    -Generalnie wszystko, ale na samym początku wstawić do sieci zdjęcia jak się całuje z Cesarem. Widziałem te foty, nie da się zaprzeczyć, że jest na nich Rose i Cesar... - skrzywił się.
    -Mila, powstrzymaj go! - wydała rozkaz.
    -Ja?! - podskoczyłam. - To twój syn!
    -Ale mnie nie posłucha! On mnie kiedyś wykończy! Przemilczę już miliardowe straty na które mnie naraża! - zacisnęła pięści. Faktycznie, nie jeden genialny pomysł mamy poszedł się bujać, bo nieprzewidywalny Fabian zrobił coś na co miał ochotkę.
    -Ściągnę go na prezentacje - zgodziłam się.
    -Tak! - pstryknęła palcami. - Właśnie tego mi trzeba - uśmiechnęła się szelmowsko. - Chodźmy na ten obiad!

    Po obiedzie z rodzicami i Damianem postanowiłam zadzwonić do Fabiana. Teoretycznie miałam jechać do domu rodziców, ale praktycznie... Damian pojechał tam z moją walizką.
    Usiadłam sobie na ławce na La Rambla i wyjęłam telefon z torby.
    ~Czego chcesz? - powitał mnie słodki głos Fabiana, gdy odebrał.
    -Też się cieszę, że cię słyszę - warknęłam.
    ~Do rzeczy, mała - burknął.
    -Gdzie jesteś?
    ~W Paryżu.
    -Wstąpiłeś jak wracałeś z Mediolanu od Damiana, a teraz śmigasz do Monachium? - zakpiłam.
    ~Może podpisuje kontrakt z PSG?
    -Jasne, zapomniałeś chyba z kim rozmawiasz.
    ~Real chce podnieść ci pensje, bo są zadowoleni z twojej postawy.
    -Skąd wiesz? - drgnęłam.
    ~Zapomniałaś z kim rozmawiasz - szepnął. - Dokonuje rzeczy niemożliwych i wiem więcej od naszej mamusi. Ta informacja jest stosunkowo nowa, bo niedawno widziałem się z śliczną blondyneczką powiązaną z twoim prezesem.
    -Te baby kiedyś cię wykończą.
    ~Te baby dają mi co tylko chcę. Dzięki jednej napalonej żonie działacza Bayernu wylądowałem w Monachium - powiedział zadowolony.
    -Tak, a potem jak powiedziałeś, że jej rozwód to pomysł bez przyszłość to cię zwyzywała.
    ~Ale miałem już kontrakt, a ona do dziś mnie odwiedza. Do rzeczy, malutka, bo raczej nie dzwonisz, żeby posłuchać o moich kochankach.
    -Fabi, chcę żebyś przyjechał jutro do Barcelony na prezentację Cesara i nie ruszał Rose.
    ~Przyjechać mogę, ale Rubio idzie do piachu - warknął. Wkurzył się na nią niesamowicie, skoro używa jej drugiego nazwiska.
    -Co powiesz na prezentacje Cesara a potem wielką aferę? Zerwanie Rose i Villi?
    ~Mama organizuje?
    -A kto inny?
    ~Damian już powiedział, że mam zdjęcia?
    -Powiedział.
    ~Dlatego ty masz mnie ułaskawić?
    -Zniszczysz też życie Cesarowi jak to pokażesz. A to nasz kumpel i nic nikomu nie zrobił.
    ~Tylko dlatego tego jeszcze nie zrobiłem... Dobra, będę za trzy godziny. Muszę jeszcze coś sprawdzić.
    -Czekamy.