niedziela, 31 marca 2013

rozdział szósty

    Monica zostawiła Rosario w domu i postanowiła pojechać do Lory. Nie lubiła prosić jej o pomoc, ale chodziło tutaj o jej rodzinę. Tylko ona jest w stanie przemówić Marcowi do rozumu. Blondynka nie może pozwolić na to, że Bartra wyrzeknie się własnej córki.
    Zapukała do drzwi od jej willi i po chwili weszła. W salonie siedziała sama Lora razem Fabianem, którego wolała omijać szerokim łukiem.
    - Witam wszystkich - powiedziała i uśmiechnęła się. - Lora, masz chwilkę?
    -Pewnie! Siadaj! - wskazała na fotel. - Napijesz się herbaty? Fabian, skocz do kuchni po filiżankę dla cioci - rozkazała. Brunet wstał i uśmiechnął się pod nosem.
    -Cioci - mruknął i poszedł gdzie kazała mu matka.
    - Chodzi o Marca.
    -Nie przychodzisz do mnie z innymi sprawami. Dawaj - założyła nogę na nogę. W tym czasie wrócił Fabian. Nalał do filiżanki herbaty i podsunął Monice. Potem stanął za matką i usiadł na oparciu jej fotela. Lora puściła mu oczko i pogłaskała po ramieniu.
    - Wpadł dziś do mnie jak szalony i powiedział, że Rosario nie jest już jego córką - westchnęła cicho. Krępowała ją obecność Fabiana, który był przerażający. To gorsza wersja Lory. - On mnie wcale nie słucha i nic nie rozumie.
    -Wydziedziczenia jeszcze nie było - zaśmiał się Fabian.
    -Bartra nigdy nikogo nie słucha, nic nie rozumie i kończy jak zawsze. Przychodzi do mnie i jęczy, że miałam rację, a teraz powinnam mu pomóc - jęknęła.
    - Fabian, przestań. Już wystarczająco dużo zrobiłeś - zwróciła się do niego spokojnie. - Wiem. Znam go bardzo dobrze, ale teraz oszalał! Ostrzegałam go, że ma nie planować ślubu na siłę.
    -Zrobiłem coś za co Rose powinna mi dziękować - powiedział lodowato. - Gdyby nie ja dalej by kwitła w związku, do którego zmusza ją ojciec. Powinna być mi wdzięczna, a nie jeszcze coś sapie.
    -Fabi - szepnęła Lora. - Bartrą się nie przejmuj, przejdzie mu... - zamyśliła się. - Teraz to trzeba się zająć tym, żeby Luca nie nachodził Rose i nie prosił o wybaczenie.
    - Zajmę się tym. Na razie zostanie u mnie, bo nie czuje się za dobrze - mruknęła zmartwiona. - Marc zawsze coś namiesza. To jego wina!
    -Przecież ma mieszkanie, które jej załatwiłam. Apartament jest opłacony, może tam mieszkać bez obaw - Lora uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała na Fabiana. Chłopak westchnął ciężko i wyjął telefon z kieszeni.
    -Dobra, zawiadomię ochronę, żeby nie wpuszczali tam żadnego Villi - burknął.
    - Dziękuję, Fabian. Naprawdę - odparła Monica i posłała mu lekki uśmiech. - Najgorsze jest to, że ja kompletnie o niczym nie wiedziałam.. Sadziłam, ze jest z nim szczęśliwa.
    -Nikt nie wiedział, nie martw się - powiedziała Lora.
    -Ja wiedziałem, ale co się będę wtrącać, prawda? Możesz wiedzieć wszystko, ale nie możesz we wszystko ingerować - zacytował słowa matki.
    - Powinieneś był powiedzieć. Nie podoba mi się to, że tak się traktujecie, skoro jesteście rodziną.
    -Rodziną - prychnął z pogardą. - Ona jest tylko w połowie moją rodziną, a ty wcale. Ma swój rozum, niech sobie radzi.
    -Powinna ci powiedzieć... - mruknęła Lora. - Ja nawet wiem w jakich majtkach Damian wyszedł z domu... Bynajmniej nie od Damiana - zerknęła na Fabiego.
    - Nie będę znosić takiego zachowania ze strony twojego syna, Lora. Darujcie sobie tą pomoc.. Sama dam sobie radę z problemami mojej rodziny - powiedziała wściekła Monica.
    -Nie bulwersuj się tak, a ty Fabi trzymaj jęzor za zębami. Tyle razy ci mówiłam, że to nerwowy typ - syknęła cicho. - Nie pomagam ci, bo nagle po tylu latach mam dobre serce - zwróciła się do bratowej. - Chodzi o mojego brata, a dla rodzeństwa zrobię wszystko. Rose to jego córka, więc w jakimś stopniu zajmuje i moje myśli.
    - Moja córka nie jest święta, ale przyznajmy, że Marc ma w tym duży udział. Nagle się z tym Villą zakumplował i sama widzisz!
    -Od początku mówiłam, że ten wasz ślub to porażka. Było mnie słuchać, ale nie! Marc popierdolił do Villi, więc teraz masz duet i jego konsekwencje!
    - Nawet ja przyznaję, że nasz ślub to była porażka, ale przynajmniej mam dwójkę dzieci, które kocham ponad życie. Chociaż raz zrobił coś pożytecznego - uśmiechnęła się lekko. - Marc nie może się dowiedzieć z kim Rose zdradziła Ville. Zabije tego chłopaka..
    -Nikogo nie zabije - powiedział spokojnie Fabian. - Zarówno Marc jak i dwa Ville mogą sobie poskakać.
    -Jeśli spodobał się Rose to i tak się dowiedzą - przytaknęła Lora.
    -Spodobał - mruknął Fabian. - A jak skutecznie zagada z Milą to słodziutki Cesar będzie jej. Mili nie podoba się co wyprawia nasza białogłowa, ale w niewytłumaczalny dla mnie sposób jej pomoże. Pogada, posapie, ale potem zrobi intrygę i wyciągnie ją z bagna.
    -Widzisz, a tak się bałeś, że Mila nie umie knuć - wyszczerzyła się Lora.
    - Nie chce, aby był jej! Ona musi być teraz sama, a nie uganiać się za jakimiś chłopakami.. - oburzyła się Monica. - Nie mogę jej na to pozwolić.
    -Wiecie co będzie teraz dla niej najlepsze - Fabian ostro popatrzył na blondynkę. - Jak jej kochani rodzice się odpierdolą i dadzą jej wolną rękę. Nie lepiej zainteresować się Brunonem, który teraz chla?
    - Bruno to inna sprawa. Istotka, która sobie lawiruje między Barceloną a resztą świata - odpowiedziała spokojnie. - Rose jest bardziej pogubiona.
    -Znajdzie się jak przestaniecie nad nią skakać. Rose nie różni się niczym od Mili i co? Moja siostra, gdy miała dziesięć lat pojechała do Madrytu, jakoś nie ma nieszczęśliwego związku za sobą i jest świadomą siebie kobietą. Dzięki takim rodzice jak wy Rosita jest upośledzona.
    - Nie obrażaj jej! Lora, on przesadza.. - westchnęła blondynka. - Rosario nie będzie się teraz zajmowała jakimś chłopakiem. W ogóle skąd on się wziął?!
    -Sama go chciała poznać - założył ręce na piersi. - Więc Mila spełniła jej marzenie.
    - Już ja sobie z nią porozmawiam.. Myślałam, że ta zdrada była przypadkowa, a ona sobie wszystko zaplanowała!
    -Tego nie wiem, wiem za to jak to wyglądało - uśmiechnął się szelmowsko. - Specjalnie nie trzeba jej było zachęcać, żeby poszła z Cesarem na górę.
    - Dosyć. Nie chce tego słuchać - warknęła zła.
    -Fabito, zamknij się - syknęła Lora. - Ale on ma trochę racji. Monica, dajcie jej wszyscy spokój. Niech robi co chce, to jej życie.
    - To jej życie, ale później przychodzi do mnie! Nie chce, by znowu się zakochała, a później stwierdziła, że jednak nie jest szczęśliwa.. I na dodatek Marc nie chce jej znać!
    -Powiedziała ta co w jej wieku wzięła ślub - warknęła Lora.
    - Nie chce, aby popełniała tego samego błędu. Chyba to rozumiesz?
    -A kto jej każe brać ślub? Ja ci tylko mówię, żebyś dała jej spokój.
    - Najpierw to ona mi się wytłumaczy, co odwaliła z tym chłopakiem.. Później zadzwoni do ojca i z nim porozmawia.
    -Pogadam z Marcem - Fabian wstał i podrzucił w dłoni telefon. - Cześć, wujaszku - zaczął nawijać do aparatu. - Może mały boksik dziś?... Co, kurwa, przeżywasz? Nie gram dla Barcy, więc chuj cię obchodzi czy coś mi się stanie... - odszedł i zostawił dwie kobiety same.
    -Jak będziesz rozmawiać z Rose to jej powiedz żeby przestała wkurwiać Fabiego, bo Mila już jej więcej nie wyciągnie z kłopotów.
    - Nie uważasz, że Fabian trochę przesadza? Oczywiście Rose też nie jest święta. Porozmawiam z nią o tym.. Mamy dużo sobie do wyjaśnienia - westchnęła.
    -Fabian? - uśmiechnęła się z czułością. - Ciesz się, że Rose to jego kuzynka, a Mila to ukochana siostra. Jakby była obcą osobą... - urwała i machnęła ręką. - Uczeń przerósł mistrza.
    - Lora, tak nie powinno być! Proszę, zrób coś.. Cokolwiek.
    -Marc wybaczy Rose, Rose przestanie denerwować Fabiana, Fabian zapomni o sprawie i zapanuje spokój... Przynajmniej ciebie będzie to cieszyć, bo ja nie lubię spokoju.
    - Ale ja lubię. Dobrze wiesz, że przez ślub straciłam kontakt z rodzicami. Dlatego nie chce stracić Rose..
    -Nie stracisz, nie bój się o to. Dziękuję za uwagę, ale teraz muszę wstrząsnąć bratem - wstała. - Spokojnie, Rubio - puściła jej oczko i sobie poszła.
    - Dzięki Bogu, że ktoś jeszcze mi pomaga - wyszeptała i wyszła.

*

    Miałam dość siedzenia u mamy, więc pojechałam do siebie. Wzięłam długi prysznic, przebrałam się w coś wygodnego i zjadłam pożywny posiłek. Czułam się teraz o wiele lepiej, jednak coś nie dawało mi spokoju.
    Kiedy przeglądałam gazety ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam uśmiechniętego Bruno.
    - O Boże - powiedziałam i wpuściłam go do środka.
    - Nie Boże, tylko Bruno - odpowiedział szybko i usiadł naprzeciwko mnie. - Zgadnij kogo spotkałem na schodach? - zapytał, poruszając śmiesznie brwiami.
    - Nie obchodzi mnie to.
     - Cesar Alarcon już cię nie obchodzi? Dobry żart! - zarechotał, puszczając do mnie oczko. - Mieszka nad tobą. Będziesz słyszała, jak bzyka inne!
    - Spadaj, idioto!
    - Myślisz, że nie wiem, co zrobiłaś? Żałuję tylko, że Vazquez nie ma kamer w domu, bo wtedy.. Ach, co to by była za seks taśma!
    - Bruno, daruj sobie. Twoje komentarze są zbędne i żenujące - powiedziałam wściekła. Wiedziałam, że Lora specjalnie załatwiła mi tu mieszkanie. Ona uwielbia zamieszanie..
    - Jak tam twój Villuś najukochańszy? - zapytał, spoglądając na gazetę. - A nie, sorry! Już nie jesteście razem - dodał zadowolony.
    - Bruno.. Lepiej zwijaj się do mamy.
    - Dziś śpię u ciebie. Muszę cię pilnować, bo zaraz znowu polecisz do Cesara!
    - Nigdzie nie polecę. Raz się z nim przespałam i mi wystarczy, dobra?
    - Ale ty się szybko denerwujesz, siostra. Nie dziwię się, że Fabian później się z ciebie nabija.
    - Jest taki sam, jak ty! - jęknęłam. Dlaczego oni nie mogli się ode mnie odczepić?
    - Nie jest. On jest bardziej wredniejszy i przebiegły - odparł i podszedł do mnie. - Rose, teraz tak na serio. Jesteś wolna, więc dlaczego nie zabierzesz się za Alarcona? W Manchesterze laski za nim latały!
    - Tutaj też będą latać.
    - Skoro go nie chcesz, to nie. Idę pod prysznic - mruknął i po chwili zniknął za drzwiami łazienki. Wspominałam kiedyś, że nienawidzę mojego braciszka?

*
    Gdy wróciłam do Madrytu od razu skierowałam się do Aitora. Wstukałam kod domofonu i weszłam na teren okazałej posesji. Ochroniarz tylko się do mnie uśmiechnął, a cztery rottweilery zaczęły łasić mi się do nóg.
    Weszłam do domu i udałam się na górę. Po drodze zrzuciłam na schodach szpilki, torebkę zostawiłam na komodzie przy wejściu, a kolczyki na szafce przy telefonie.
    Aitor spał, więc rzuciłam zegarek na półkę obok wejścia i zdjęłam sukienkę. W samej bieliźnie wsunęłam się do łóżka i przytuliłam się do jego nagiego torsu.
    -Hej - wymamrotał i cmoknął mnie w czoło. - Jak było w Barcelonie?
    -A nie widziałeś? - zaczęłam krążyć palcem wokół jego sutka.
    -Widziałem, ale dobrze wiemy, że to co widzę w mediach to zupełnie co innego dla Lory i Fabiana - mówił cały czas mając zamknięte oczy.
    -Doszli do wniosku, że co dawać po dupie Rose skoro to swoja i niszczysz na wstępie Cesara jak można udupić Luce. Wiesz, mama ma na pieńku z Villą za namówienie wujka Marca do ślubu z ciotką jak mieli po dwadzieścia lat.
    -Luca nie zdradził Rose, prawda? - westchnął.
    -Luca kocha tę idiotkę - burknęłam. - Intryga nie kończy się na tym. Rose zamieszkała w tym samym apartamentowcu co Cesar, a Fabi załatwił zakaz wstępu dla każdego o nazwisku Villa.
    -Słodko...
    -Ponad to zrobiliśmy show na Camp Nou.
    -Widziałem, każde w barwach swojego klubu. Zdajesz sobie z tego zajebistego kontrastu?
    -Zdaję. Przeglądałam zdjęcia. O to chodziło, Aitor. Mieliśmy przyciągnąć uwagę na trybunach, Cesar na boisku, a na końcu miał furorę zrobić Luca.
    -Intryga doskonała - przytulił mnie mocniej. - Co teraz?
    -Teraz nie będą dopuszczać do Rose Villi, a jak się postanowi zbliżyć... Cóż, Fabian raczej się nie będzie bawił. W razie gdyby Rose postanowiła pokazać Fabiemu różki ma zdjęcia jak całuje się z Cesarem.
    -Cesar mu nic nie zrobił przecież.
    -Vazquez, zachowujesz się jakbyś znał ich od wczoraj! - fuknęłam. - Cesar to ofiara wojenna. Przypadkiem dostał odłamkiem niczym cywil podczas bitwy.
    -Cieszę się, że jesteś w Madrycie ze mną - pocałował mnie czule.
    -Wiesz, ja też - zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się pod nosem. - Ja też.

***

Kocham Bruno! :D