niedziela, 31 marca 2013

rozdział szósty

    Monica zostawiła Rosario w domu i postanowiła pojechać do Lory. Nie lubiła prosić jej o pomoc, ale chodziło tutaj o jej rodzinę. Tylko ona jest w stanie przemówić Marcowi do rozumu. Blondynka nie może pozwolić na to, że Bartra wyrzeknie się własnej córki.
    Zapukała do drzwi od jej willi i po chwili weszła. W salonie siedziała sama Lora razem Fabianem, którego wolała omijać szerokim łukiem.
    - Witam wszystkich - powiedziała i uśmiechnęła się. - Lora, masz chwilkę?
    -Pewnie! Siadaj! - wskazała na fotel. - Napijesz się herbaty? Fabian, skocz do kuchni po filiżankę dla cioci - rozkazała. Brunet wstał i uśmiechnął się pod nosem.
    -Cioci - mruknął i poszedł gdzie kazała mu matka.
    - Chodzi o Marca.
    -Nie przychodzisz do mnie z innymi sprawami. Dawaj - założyła nogę na nogę. W tym czasie wrócił Fabian. Nalał do filiżanki herbaty i podsunął Monice. Potem stanął za matką i usiadł na oparciu jej fotela. Lora puściła mu oczko i pogłaskała po ramieniu.
    - Wpadł dziś do mnie jak szalony i powiedział, że Rosario nie jest już jego córką - westchnęła cicho. Krępowała ją obecność Fabiana, który był przerażający. To gorsza wersja Lory. - On mnie wcale nie słucha i nic nie rozumie.
    -Wydziedziczenia jeszcze nie było - zaśmiał się Fabian.
    -Bartra nigdy nikogo nie słucha, nic nie rozumie i kończy jak zawsze. Przychodzi do mnie i jęczy, że miałam rację, a teraz powinnam mu pomóc - jęknęła.
    - Fabian, przestań. Już wystarczająco dużo zrobiłeś - zwróciła się do niego spokojnie. - Wiem. Znam go bardzo dobrze, ale teraz oszalał! Ostrzegałam go, że ma nie planować ślubu na siłę.
    -Zrobiłem coś za co Rose powinna mi dziękować - powiedział lodowato. - Gdyby nie ja dalej by kwitła w związku, do którego zmusza ją ojciec. Powinna być mi wdzięczna, a nie jeszcze coś sapie.
    -Fabi - szepnęła Lora. - Bartrą się nie przejmuj, przejdzie mu... - zamyśliła się. - Teraz to trzeba się zająć tym, żeby Luca nie nachodził Rose i nie prosił o wybaczenie.
    - Zajmę się tym. Na razie zostanie u mnie, bo nie czuje się za dobrze - mruknęła zmartwiona. - Marc zawsze coś namiesza. To jego wina!
    -Przecież ma mieszkanie, które jej załatwiłam. Apartament jest opłacony, może tam mieszkać bez obaw - Lora uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała na Fabiana. Chłopak westchnął ciężko i wyjął telefon z kieszeni.
    -Dobra, zawiadomię ochronę, żeby nie wpuszczali tam żadnego Villi - burknął.
    - Dziękuję, Fabian. Naprawdę - odparła Monica i posłała mu lekki uśmiech. - Najgorsze jest to, że ja kompletnie o niczym nie wiedziałam.. Sadziłam, ze jest z nim szczęśliwa.
    -Nikt nie wiedział, nie martw się - powiedziała Lora.
    -Ja wiedziałem, ale co się będę wtrącać, prawda? Możesz wiedzieć wszystko, ale nie możesz we wszystko ingerować - zacytował słowa matki.
    - Powinieneś był powiedzieć. Nie podoba mi się to, że tak się traktujecie, skoro jesteście rodziną.
    -Rodziną - prychnął z pogardą. - Ona jest tylko w połowie moją rodziną, a ty wcale. Ma swój rozum, niech sobie radzi.
    -Powinna ci powiedzieć... - mruknęła Lora. - Ja nawet wiem w jakich majtkach Damian wyszedł z domu... Bynajmniej nie od Damiana - zerknęła na Fabiego.
    - Nie będę znosić takiego zachowania ze strony twojego syna, Lora. Darujcie sobie tą pomoc.. Sama dam sobie radę z problemami mojej rodziny - powiedziała wściekła Monica.
    -Nie bulwersuj się tak, a ty Fabi trzymaj jęzor za zębami. Tyle razy ci mówiłam, że to nerwowy typ - syknęła cicho. - Nie pomagam ci, bo nagle po tylu latach mam dobre serce - zwróciła się do bratowej. - Chodzi o mojego brata, a dla rodzeństwa zrobię wszystko. Rose to jego córka, więc w jakimś stopniu zajmuje i moje myśli.
    - Moja córka nie jest święta, ale przyznajmy, że Marc ma w tym duży udział. Nagle się z tym Villą zakumplował i sama widzisz!
    -Od początku mówiłam, że ten wasz ślub to porażka. Było mnie słuchać, ale nie! Marc popierdolił do Villi, więc teraz masz duet i jego konsekwencje!
    - Nawet ja przyznaję, że nasz ślub to była porażka, ale przynajmniej mam dwójkę dzieci, które kocham ponad życie. Chociaż raz zrobił coś pożytecznego - uśmiechnęła się lekko. - Marc nie może się dowiedzieć z kim Rose zdradziła Ville. Zabije tego chłopaka..
    -Nikogo nie zabije - powiedział spokojnie Fabian. - Zarówno Marc jak i dwa Ville mogą sobie poskakać.
    -Jeśli spodobał się Rose to i tak się dowiedzą - przytaknęła Lora.
    -Spodobał - mruknął Fabian. - A jak skutecznie zagada z Milą to słodziutki Cesar będzie jej. Mili nie podoba się co wyprawia nasza białogłowa, ale w niewytłumaczalny dla mnie sposób jej pomoże. Pogada, posapie, ale potem zrobi intrygę i wyciągnie ją z bagna.
    -Widzisz, a tak się bałeś, że Mila nie umie knuć - wyszczerzyła się Lora.
    - Nie chce, aby był jej! Ona musi być teraz sama, a nie uganiać się za jakimiś chłopakami.. - oburzyła się Monica. - Nie mogę jej na to pozwolić.
    -Wiecie co będzie teraz dla niej najlepsze - Fabian ostro popatrzył na blondynkę. - Jak jej kochani rodzice się odpierdolą i dadzą jej wolną rękę. Nie lepiej zainteresować się Brunonem, który teraz chla?
    - Bruno to inna sprawa. Istotka, która sobie lawiruje między Barceloną a resztą świata - odpowiedziała spokojnie. - Rose jest bardziej pogubiona.
    -Znajdzie się jak przestaniecie nad nią skakać. Rose nie różni się niczym od Mili i co? Moja siostra, gdy miała dziesięć lat pojechała do Madrytu, jakoś nie ma nieszczęśliwego związku za sobą i jest świadomą siebie kobietą. Dzięki takim rodzice jak wy Rosita jest upośledzona.
    - Nie obrażaj jej! Lora, on przesadza.. - westchnęła blondynka. - Rosario nie będzie się teraz zajmowała jakimś chłopakiem. W ogóle skąd on się wziął?!
    -Sama go chciała poznać - założył ręce na piersi. - Więc Mila spełniła jej marzenie.
    - Już ja sobie z nią porozmawiam.. Myślałam, że ta zdrada była przypadkowa, a ona sobie wszystko zaplanowała!
    -Tego nie wiem, wiem za to jak to wyglądało - uśmiechnął się szelmowsko. - Specjalnie nie trzeba jej było zachęcać, żeby poszła z Cesarem na górę.
    - Dosyć. Nie chce tego słuchać - warknęła zła.
    -Fabito, zamknij się - syknęła Lora. - Ale on ma trochę racji. Monica, dajcie jej wszyscy spokój. Niech robi co chce, to jej życie.
    - To jej życie, ale później przychodzi do mnie! Nie chce, by znowu się zakochała, a później stwierdziła, że jednak nie jest szczęśliwa.. I na dodatek Marc nie chce jej znać!
    -Powiedziała ta co w jej wieku wzięła ślub - warknęła Lora.
    - Nie chce, aby popełniała tego samego błędu. Chyba to rozumiesz?
    -A kto jej każe brać ślub? Ja ci tylko mówię, żebyś dała jej spokój.
    - Najpierw to ona mi się wytłumaczy, co odwaliła z tym chłopakiem.. Później zadzwoni do ojca i z nim porozmawia.
    -Pogadam z Marcem - Fabian wstał i podrzucił w dłoni telefon. - Cześć, wujaszku - zaczął nawijać do aparatu. - Może mały boksik dziś?... Co, kurwa, przeżywasz? Nie gram dla Barcy, więc chuj cię obchodzi czy coś mi się stanie... - odszedł i zostawił dwie kobiety same.
    -Jak będziesz rozmawiać z Rose to jej powiedz żeby przestała wkurwiać Fabiego, bo Mila już jej więcej nie wyciągnie z kłopotów.
    - Nie uważasz, że Fabian trochę przesadza? Oczywiście Rose też nie jest święta. Porozmawiam z nią o tym.. Mamy dużo sobie do wyjaśnienia - westchnęła.
    -Fabian? - uśmiechnęła się z czułością. - Ciesz się, że Rose to jego kuzynka, a Mila to ukochana siostra. Jakby była obcą osobą... - urwała i machnęła ręką. - Uczeń przerósł mistrza.
    - Lora, tak nie powinno być! Proszę, zrób coś.. Cokolwiek.
    -Marc wybaczy Rose, Rose przestanie denerwować Fabiana, Fabian zapomni o sprawie i zapanuje spokój... Przynajmniej ciebie będzie to cieszyć, bo ja nie lubię spokoju.
    - Ale ja lubię. Dobrze wiesz, że przez ślub straciłam kontakt z rodzicami. Dlatego nie chce stracić Rose..
    -Nie stracisz, nie bój się o to. Dziękuję za uwagę, ale teraz muszę wstrząsnąć bratem - wstała. - Spokojnie, Rubio - puściła jej oczko i sobie poszła.
    - Dzięki Bogu, że ktoś jeszcze mi pomaga - wyszeptała i wyszła.

*

    Miałam dość siedzenia u mamy, więc pojechałam do siebie. Wzięłam długi prysznic, przebrałam się w coś wygodnego i zjadłam pożywny posiłek. Czułam się teraz o wiele lepiej, jednak coś nie dawało mi spokoju.
    Kiedy przeglądałam gazety ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam uśmiechniętego Bruno.
    - O Boże - powiedziałam i wpuściłam go do środka.
    - Nie Boże, tylko Bruno - odpowiedział szybko i usiadł naprzeciwko mnie. - Zgadnij kogo spotkałem na schodach? - zapytał, poruszając śmiesznie brwiami.
    - Nie obchodzi mnie to.
     - Cesar Alarcon już cię nie obchodzi? Dobry żart! - zarechotał, puszczając do mnie oczko. - Mieszka nad tobą. Będziesz słyszała, jak bzyka inne!
    - Spadaj, idioto!
    - Myślisz, że nie wiem, co zrobiłaś? Żałuję tylko, że Vazquez nie ma kamer w domu, bo wtedy.. Ach, co to by była za seks taśma!
    - Bruno, daruj sobie. Twoje komentarze są zbędne i żenujące - powiedziałam wściekła. Wiedziałam, że Lora specjalnie załatwiła mi tu mieszkanie. Ona uwielbia zamieszanie..
    - Jak tam twój Villuś najukochańszy? - zapytał, spoglądając na gazetę. - A nie, sorry! Już nie jesteście razem - dodał zadowolony.
    - Bruno.. Lepiej zwijaj się do mamy.
    - Dziś śpię u ciebie. Muszę cię pilnować, bo zaraz znowu polecisz do Cesara!
    - Nigdzie nie polecę. Raz się z nim przespałam i mi wystarczy, dobra?
    - Ale ty się szybko denerwujesz, siostra. Nie dziwię się, że Fabian później się z ciebie nabija.
    - Jest taki sam, jak ty! - jęknęłam. Dlaczego oni nie mogli się ode mnie odczepić?
    - Nie jest. On jest bardziej wredniejszy i przebiegły - odparł i podszedł do mnie. - Rose, teraz tak na serio. Jesteś wolna, więc dlaczego nie zabierzesz się za Alarcona? W Manchesterze laski za nim latały!
    - Tutaj też będą latać.
    - Skoro go nie chcesz, to nie. Idę pod prysznic - mruknął i po chwili zniknął za drzwiami łazienki. Wspominałam kiedyś, że nienawidzę mojego braciszka?

*
    Gdy wróciłam do Madrytu od razu skierowałam się do Aitora. Wstukałam kod domofonu i weszłam na teren okazałej posesji. Ochroniarz tylko się do mnie uśmiechnął, a cztery rottweilery zaczęły łasić mi się do nóg.
    Weszłam do domu i udałam się na górę. Po drodze zrzuciłam na schodach szpilki, torebkę zostawiłam na komodzie przy wejściu, a kolczyki na szafce przy telefonie.
    Aitor spał, więc rzuciłam zegarek na półkę obok wejścia i zdjęłam sukienkę. W samej bieliźnie wsunęłam się do łóżka i przytuliłam się do jego nagiego torsu.
    -Hej - wymamrotał i cmoknął mnie w czoło. - Jak było w Barcelonie?
    -A nie widziałeś? - zaczęłam krążyć palcem wokół jego sutka.
    -Widziałem, ale dobrze wiemy, że to co widzę w mediach to zupełnie co innego dla Lory i Fabiana - mówił cały czas mając zamknięte oczy.
    -Doszli do wniosku, że co dawać po dupie Rose skoro to swoja i niszczysz na wstępie Cesara jak można udupić Luce. Wiesz, mama ma na pieńku z Villą za namówienie wujka Marca do ślubu z ciotką jak mieli po dwadzieścia lat.
    -Luca nie zdradził Rose, prawda? - westchnął.
    -Luca kocha tę idiotkę - burknęłam. - Intryga nie kończy się na tym. Rose zamieszkała w tym samym apartamentowcu co Cesar, a Fabi załatwił zakaz wstępu dla każdego o nazwisku Villa.
    -Słodko...
    -Ponad to zrobiliśmy show na Camp Nou.
    -Widziałem, każde w barwach swojego klubu. Zdajesz sobie z tego zajebistego kontrastu?
    -Zdaję. Przeglądałam zdjęcia. O to chodziło, Aitor. Mieliśmy przyciągnąć uwagę na trybunach, Cesar na boisku, a na końcu miał furorę zrobić Luca.
    -Intryga doskonała - przytulił mnie mocniej. - Co teraz?
    -Teraz nie będą dopuszczać do Rose Villi, a jak się postanowi zbliżyć... Cóż, Fabian raczej się nie będzie bawił. W razie gdyby Rose postanowiła pokazać Fabiemu różki ma zdjęcia jak całuje się z Cesarem.
    -Cesar mu nic nie zrobił przecież.
    -Vazquez, zachowujesz się jakbyś znał ich od wczoraj! - fuknęłam. - Cesar to ofiara wojenna. Przypadkiem dostał odłamkiem niczym cywil podczas bitwy.
    -Cieszę się, że jesteś w Madrycie ze mną - pocałował mnie czule.
    -Wiesz, ja też - zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się pod nosem. - Ja też.

***

Kocham Bruno! :D

środa, 27 marca 2013

rozdział piąty

    Dostałam dokładnie polecenia od cioci Lory, która powiedziała, że na prezentację mam iść z Lucą. Byłam zła, ale Lora na pewno ma jakiś plan i muszę się tego trzymać. W gazetach, internecie oraz w radiu można było się dowiedzieć, że Rosario Bartra wychodzi za Lucę Ville. Może i rok temu ucieszyłabym się, ale teraz nie mogłam tego znieść.
    Na dodatek Villa wpadł na genialny pomysł! Chciał odwiedzić Cesara w szatni, by się przywitać i życzyć mu powodzenia. Starałam się wybić mu ten pomysł a z głowy, ale on jest bardzo uparty i nic nie mogłam zrobić.
    Ubrana w fioletową sukienkę, niebieskie szpilki oraz kopertówkę z herbem Barcy, którą wykonał dla mnie przyjaciel cioci Lory, weszłam do szatni z Lucą, gdzie przebierał się właśnie Cesar.
    - Cześć. Wpadłem, aby się przywitać - powiedział Luca. Podał mu dłoń i uśmiechnął się głupkowato. - Luca. A to moja narzeczona Rosario - dodał i ucałował mnie w policzek.
    - Cesar - odpowiedział Alarcon, posyłając mi wymowne spojrzenie. Dało się zauważył, że był wściekły, ale na szczęście Villa nic nie widział. - Właśnie, gratulacje. Czytałem w gazecie, że planujecie ślub.
    - Tak. Jesteśmy tacy szczęśliwi! - odparł radośnie. - Rose, dlaczego nic nie mówisz?
    - A co mam mówić? - spojrzałam na niego. - Tylko mu przeszkadzamy.
    - Wcale nie przeszkadzacie. Wolę z kimś rozmawiać, bo bardzo się denerwuje - odpowiedział z uśmiechem Cesar.
    - Nie ma czym się denerwować. Jesteś dobry i poradzisz sobie. Powiedz mu coś, kochanie.
    - Właśnie, Cesar. Jesteś dobry - odpowiedziałam z chytrym uśmieszkiem. - Na pewno sobie poradzisz.
    - Dzięki - odparł i puścił mi oczko. Widziałam w jego oczach te iskierki.. Może i się wściekał, że byłam tu z Lucą, ale doskonale wiedział, co oznaczają moje słowa.
    - Cesar, zbieraj się. Zaraz wychodzisz - w szatni pojawił się jego ojciec, Isco.
    - Dobra, to my się już zbieramy. Do zobaczenia później! - powiedział Luca i chwycił mnie za rękę.
    - Na razie - odpowiedział. Odwróciłam się do niego jeszcze i uśmiechnęłam szeroko. Nie chciałam, aby się gniewał, ale to było nieuniknione.


*

    Mama i Fabian są identyczni, tak samo kochają zamieszanie i kontrolowanie innymi. Mama dąży do celu przez facetów, a Fabi przez kobiety. To jedyna różnica.
    Na szczęście każde z nas doskonały gust odziedziczyło po mamusi.
    Staliśmy teraz w loży honorowej na Camp Nou i czekaliśmy na prezentację Cesara.
    Jakoś tak wyszło, że każde z nas ubrało się w swoje klubowe barwy. Damian stał w czarnych, eleganckich spodniach i niebieskiej koszuli, natomiast Fabian w czarnych jeansach i czerwonej koszulce polo. Na mnie wszystko było białe. Wiedziałam, że wyglądamy obłędnie. Mama, która obserwowała wszystko siedząc przy ojcu z dala od nas też miała w oku błysk satysfakcji.
    -Powaliło nas, że tu przyszliśmy - mruknął Damian i założył ręce na piersi.
    -Będzie zabawa - uśmiechnął się delikatnie Fabian, ale oczy zalśniły mu złowrogo.
    -Przynajmniej mamy najlepsze miejsca na spektakl, który zaraz się zacznie - szepnęłam.
    -Rose przyszła z Villą - mruknął Damian.
    -Darowałem jej tylko dlatego, że obiecaliście, że tym też dostanie po dupie - Fabian włożył ręce do kieszeni.
    -Bo dostanie - przekręciłam oczami.
    -Może i Ville ma gdzieś, ale i tak nie wyjdzie z tego bez szwanku - pokiwał głową Damian. - Idzie.
    -Oboje bym wysłał w podróż w kosmos... Bez powrotu - warknął Fabian. - Cześć, Villa - powiedział do Luki olewając Rose.
    - Cześć - odpowiedział brunet, siadając. Usiadłam obok niego i po chwili poczułam, jak mnie obejmuje. - Co słychać? - zapytał.
    -Spoko, a u was? Dawno się nie widzieliśmy, Luca - odparłam. Fabian popatrzył na mnie i skrzywił się tak komicznie, że prawie wybuchłam śmiechem.
    -Gratuluje zaręczyn - Damian uścisnął mu rękę.
    -Tak, kondolencje - przytaknął z powagą Fabian.
    - Dzięki - warknęłam i uśmiechnęłam się głupkowato do Villi. - My się cieszymy z zaręczyn.
    - I to bardzo - przytaknął Luca i spojrzał na boisko. - Cesar jest doby. Przyda się nam - dodał po chwili. Wiedziałam, że zacznie się jego temat.
    -Cesar jest obłędny, prawda? Rose? - Fabian świdrował ją swoim lodowym spojrzeniem.
    - Bardzo - odpowiedziałam szybko. Czułam, że zaraz wybuchnie jakąś bomba i zaczęłam się denerwować. - Przyda się w drużynie.
    -Przyda się w Barcelonie - puścił jej oczko.
    -Jak nigdzie indziej - dołączył nagle Damian.
    -Piłkarz jak każdy inny - próbowałam ich uspokoić. Damian tak miał, że niby Fabiana krytykował, ale gdy przychodziło co do czego szedł za nim jak w ogień.
    -Żaden inny by się nie nadawał, nie? - uśmiechnął się Fabi.
    - Nie wiem o co wam chodzi - powiedziałam i spojrzałam na Lucę, który posłał mi dziwne spojrzenie. Może i stary Villa jest trochę głupkowaty, ale Luca szybko łączy fakty. - Jak widać moim kuzynom bardzo podoba się Alarcon - dodałam szybko.
    - Dokładnie, Mila. Piłkarz jak każdy inny - odpowiedział tylko i uśmiechnął się blado.
    -Takie podobanie to jest rodzinne - wyszczerzył zęby Fabian. Patrzył wprost na Rose i niby się śmiał, ale oczy miał jak dwa kawałki lodu, które wyraźnie mówiły: "Dawaj, ale się nie pozbierasz."
    - Ale ty jesteś zabawny, Fabianku - warknęłam zła. Miałam go już dość chociaż byliśmy tu od kilku minut. Cały ten dzień, to była jakaś porażka. - Luca, może wrócimy do domu?
    - Już? Przecież dopiero zaczęła się prezentacja.
    -Idź i nie zabieraj mi tlenu, Rubio - odwrócił się do niej plecami. - Chociaż może poczekaj do końca. Ponoć najlepsze będzie potem - warknął cicho.
    - Nie obchodzi mnie co będzie potem.
    - A co ma być? - zapytał Luca. - Pokaże kilka sztuczek i do domu. Norma.
    -Ale to twój nowy kolega, dobrze się pokazać - powiedział Damian.
    -Dać się sfotografować - dodałam.
    -Żeby potem błyszczeć na okładkach, że taka IDEALNA parka - zakpił Fabian.
    - Ja mam dość aparatów - powiedziałam cicho. - I nie mam ochoty robić sobie jakiś durnych zdjęć na pokaz.
    - To część twojego życia, Rose - odparł Villa, który cały czas świdrował mnie wzrokiem. Miałam wrażenie, że o wszystkim wie. - Zostaniemy do końca.
    -Zostaniemy! - Fabian zatarł ręce. - Pewnie, kuzyneczko?
    - Dla ciebie wszystko!
    -Fabi - stanęłam obok niego i wzięłam pod rękę. - Ucisz się.
    -Villa i tak się dowie - odszepnął.
    -Ale teraz nie wie!
    -Skąd wiesz? To nie jest idiota jak ojciec - dodał Damian, który stanął po drugiej stronie Fabiana.
    -Siska, nie fikaj - cmoknął mnie w policzek. - O tobie też wiem za dużo - wyszeptał mi do ucha.
    -Zdrajca - warknęłam.
    -Nikt nie powiedział, że powiem - puścił mi oczko. - Villa, kiedy ślub? - odwrócił się na pięcie ciągnąc mnie za sobą.
    - Po sezonie. Rose musi się oswoić z tą myślą. Prawda, kochanie? - zapytał, całując mnie w nos. Nie odpowiedziałam nic, tylko uśmiechnęłam się blado. - Nie jestem już młody i dlatego mi się śpieszy - ciągnął dalej ten durny temat. Miałam ochotę zwymiotować.
    -Biedna, Rose - zatroskał się.
    -Tak, Villa - pokiwałam głową. - Latka lecą i biologi nie oszukasz. Potem możesz już nie mieć dzieci.
    -Ale będziesz ją mógł walić bez gumki - odpowiedział rezolutnie Fabi.
    -Fabian - wyszeptał Damian. - To akurat nie twoja broszka.
    -Moja, bo moja przyszła rodzina.
    - Jesteście obrzydliwi - powiedziałam spokojnie. - To nasze życie i nasz seks.
    - Mój ojciec mnie spłodził jak miał trzydziestkę, więc o to się nie martwcie. Jeszcze będziemy mieli dzieci - odpowiedział, puszczając im oczko.
    - Chyba śnisz - wyszeptałam.
    -Słodziutkie malutkie Ville! - Fabian przekręcił ślepiami.
    - Lepsze Ville niż Tello - warknęłam zła.
    -A może Alarcon? - wypalił.
    -Właśnie, Cesar ma dziewczynę? - wtrącił się Damian.
    -Nie - pokręciłam głową.
    -Kiedyś zalecał się do ciebie, nie? - podchwycił. Rose popatrzyła na mnie jak na robaka, a Fabian zaczął chichotać.
    -Zalecał, może od razu smalił cholewki?
    - Nic takiego nie miało miejsca, Fabian - mruknęłam i wstałam z miejsca. Zaczynałam się denerwować i musiałam się ruszać. - Czy musimy o nim gadać?
    - Rose, nie denerwuj się. Cesar wygląda na fajnego chłopaka - powiedział Luca. W tym momencie chciało mi się śmiać. Ciekawe czy by był taki fajny, gdyby wiedział, że z nim spałam.
    -Rose, wiesz, że nerwowość może być objawem ciąży? - objął ją ramieniem. - Obstawiamy tatusia? - szepnął jej do ucha. Ja słyszałam, bo byłam najbliżej, ale siedzący Villa raczej nie.
    - Zaskoczę cię. Mam trzy opcje - wyszeptałam i uśmiechnęłam się słodko. - Nie martw się, Luca. Nie zostaniesz tatusiem.
    - Ja bym się ucieszył! - powiedział zadowolony.
    -Wiesz, że jestem gorszy od mojej kochanej mamusi? - powiedział głośno Fabi i się od niej odsunął. - I twój problem polega na tym, że ona cię broni jak jej się to opłaca, a ja mam w dupie co się opłaca. Liczy się zabawa.
    - Nie obchodzi mnie to. Mógłbyś się w końcu ode mnie odczepić? - zapytałam. - Chcę wracać do domu, Villa. Teraz - zwróciłam się do niego. Ten popatrzył tylko na mnie i zrobił głupkowatą minę.
    Dopiero teraz ogarnęłam, że prezentacja właśnie się skończyła i Cesar zniknął w tunelu. Kibice zaczęli powoli wychodzić, ale na to właśnie czekał Fabi. W sumie tylko po to przyszedł.
    -Moja niespodzianka! Smacznego, Rose! - zawołał Fabian. Nagle na telebimach na całym stadionie pojawiły się zdjęcia jak Luca całuje jakąś laskę. Na dole migotał czerwony napis, którego nie sposób było przeoczyć: VILLA ZDRADZIŁ BARTRE! ŚLUBU NIE BĘDZIE!
    - Ty! - warknęłam i spojrzałam się na niego. - Jak mogłeś coś takiego zrobić? Wszystko zepsułeś.
    - Rosario, mogę to wytłumaczyć - powiedział spokojnie Luca, który do mnie podszedł. - Porozmawiamy w domu, dobrze?
    - Nie. Nie będziemy rozmawiać. Żegnam, Villa!
    -Rose! - zawołał za nią Fabian. - My też się jeszcze policzymy. Musisz mi podziękować.
    - Za co?
    -Oddałem ci przysługę, kuzyneczko - podszedł do niej. - Graj teraz idealnie swoją rolę, tej zdradzonej. Prawda jest taka, że trochę zapłaciłem napalonej fance za rzucenie się na Villę i wycałowanie go na oczach wynajętego przeze mnie fotografa - puścił jej oczko. Wiedziałam, że to zmajstrował, ale nie sądziłam, że aż tak się wysilił. - Pomogłem ci, bo prosiła mnie mama. Nie zapomniałem, że mnie wkurzyłaś u Vazqueza.
    - Wkurzyłam, bo potraktowałeś mnie jak dziwkę! - wkurzyłam się. - Mało obchodzi mnie zdrada Villi. On mało mnie obchodzi.
    -Bo nią jesteś - odwrócił się na pięcie, chwycił mnie pod rękę i odeszliśmy sobie do Damiana, który dyskutował z jakiś działaczem FC Barcelony.
    - Sukinsyn - powiedziałam i ruszyłam schodami na dół. Jedyne czego chciałam, to wrócić do domu i położyć się w wannie pełnej piany. Czas rozpocząć zmiany w swoim życiu.

*

    Zamiast pojechać do siebie, skierowałam się do mojego domu rodzinnego. Potrzebowałam porozmawiać z kimś, kto mnie zrozumie. To osobą była mama.
    Weszłam do domu i skierowałam się do salonu, gdzie było słychać głosy. Okazało się, że mama oglądała wiadomości, w których mówiono o całej tej szopce na Camp Nou.
    - Mamo.. - westchnęłam i usiadłam obok niej. Przytuliła mnie do siebie i pogłaskała po włosach.
    - Kochanie, co się tak naprawdę stało? Wyglądałaś na szczęśliwą z Lucą. A dziś ta wiadomość.. Marc wpadł na chwilę, powiedział, że nie jesteś już jego córką i wyszedł.
    - Zrobiłam coś strasznego - wyszeptałam cicho, czując, że po moich policzkach zaczynają płynął łzy. - I nie obchodzi mnie zdanie taty. To on zmuszał mnie do tego związku.
    - Opowiedz mi o wszystkim. Doskonale wiesz, że nie będę cię oceniać.
    - Już od dawna nam się nie układało. Zaczynałam się dusić w tym związku i nie byłam z nim szczęśliwa - mruknęłam smutno i odsunęłam się od niej. - Zdradziłam go.
    - Z kim?
    - Cesar Alarcon. Wiem, że zrobiłam źle, ale musiałam.
    - Zdrada to nie było najlepsze wyjście, ale nie będę cię krytykować. Ważne, że teraz już się od tego wszystkiego uwolniłaś - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. - Ale dlaczego pozwoliłaś na takie przedstawienie? Nie powinnaś tego robić Luce.
    - To Fabian. Musiał się zemścić, bo wkurzyłam go na realowej imprezie.
    - Rose, nie podoba mi się to. Nie wychowałam was tak.. To jest twoja rodzinna i musicie się szanować - odparła nerwowo. - Lora od zawsze mnie nie cierpiała, ale sądziłam, że wy się jakoś dogadacie.
    - Mamo, to nic takiego - wzdrygnęłam ramionami. - Luca da sobie radę.
    - Teraz chodzi mi o ciebie. Porozmawiam z ojcem i spróbuje go jakoś nakłonić, aby przestał się wściekać, ale nie wspominaj mu o Cesarze.
    - Dzięki, mamo.
    - Robię to dla naszej rodziny. Obiecaj mi, że nie zrobisz więcej głupot.
    - Obiecuje - powiedziałam i przytuliłam ją.

***

I jak? Dodaje, bo od dziś mam wolne :)

piątek, 22 marca 2013

rozdział czwarty

    Po godzinie byłam już w Barcelonie i właśnie jechałam taksówką do mieszkania Villi. Miałam kompletny mętlik w głowie, ale obiecałam sobie, że koniec z tym podporządkowywaniem się tacie. On musi w końcu zrozumieć, że ja mam prawo do szczęścia, którego już nie daje mi Luca.
    Kilka minut później byłam już pod apartamentowcem swojego chłopaka. Kiedy weszłam do środku to doznałam szoku, bo w salonie przy stoliku siedział Luca, jego ojciec i oczywiście nie kto inny, jak Marc Bartra!
    - Czołem wszystkim! - przywitałam się i stanęłam na środku. - Co słychać?
    - Nic takiego - wzruszył ramionami młodszy Villa i szybko do mnie podszedł. - Tęskniłem za tobą - powiedział i wpił się w moje usta. - Jak było w Madrycie?
    - Nawet fajnie. Pójdę pod prysznic - mruknęłam i skierowałam się do sypialni, skąd wzięłam rzeczy na przebranie, a później do łazienki.
    Wyczuwałam kłopoty, ponieważ widziałam ich miny. Byłam prawie pewna, że rozmawiali o ślubie, którego nie chce! Nie wiem, co dalej będzie, ale wiem, że muszę zakończyć tą całą farsę z Villą. Zdradziłam go i co najważniejsze, wcale nie żałuje.
    Co do Cesara.. Dziś moje kuzynostwo odwaliło przed nim taki cyrk, że zaczynam wątpić, czy jeszcze kiedykolwiek się do mnie odezwie. Po co ma zadawać się z jakąś idiotką, która nie potrafi przeciwstawić się ojcu? No po co? On może mieć tutaj każdą!
    Piętnaście minut później przebrała w dresy Barcy wparowałam do salonu, gdzie oczywiście rozmawiano o ślubie.
    - O czym mówicie? - zapytałam, siadając obok ojca.
    - O waszym ślubie, kochanie. Zobaczysz, że wszystko będzie idealnie - odpowiedział tato z szerokim uśmiechem.
    - Luca, powiedz, że to jakiś żart! - warknęłam zła i zgromiłam go spojrzeniem. - Przecież rozmawialiśmy już na ten temat i mówiłam ci, że ślub nie wchodzi w grę.
    - Rosario.. - odezwał się David Villa. - Spokojnie, okej? Jesteście ze sobą już trzy lata, kochacie się. Na co chcesz czekać?
    - Nie chcę ślubu - wycedziłam przez zęby, ale cała trójka mnie zignorowała.
    - Najlepiej, jeśli ślub odbędzie się po sezonie - powiedział Luca. Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo dał się omotać naszym rodzicom, którzy nie mieli pojęcia jak między nami jest.
    - Nie słyszeliście? Ja nie chcę ślubu - mruknęłam, czując jak łzy zaczynają mi spływać po policzku.
    - Kochanie, co się dzieje? - podszedł do mnie Luca i posadził mnie sobie na kolanach. - To na razie tylko wstępne informacje.
    - Ty nic nie rozumiesz! Ja nie chcę ślubu ani teraz ani kiedykolwiek! Ja cię zdradziłam, Luca - fuknęłam i szybko wstałam. - Przykro mi, że musisz się dowiedzieć o tym w takich okolicznościach, ale nie dałeś mi wyboru.
    - Rose.. - warknął mój ojciec, ale nie przejęłam się nim.
    - Teraz ja mówię! - machnęłam ręką i stanęłam na środku salonu. - Nie wyjdę za Lucę. Jestem za młoda i nie marzy mi się ślub.. I dajcie mi wszyscy święty spokój!
    - Tą zdradę trzeba zatuszować - odezwał się senior Villa. - Luca, to się zdarza - zwrócił się do syna.
    - Zgadzam się - przytaknął mu ojciec.
    Potrząsnęłam głową, nie mogąc uwierzyć w ich słowa. Czy oni się w ogóle słyszeli? Jak mogą mówić takie rzeczy.. Przecież ja zdradziłam jego syna, a on, że to nic takiego!
    - Muszę porozmawiać z Rose na osobności - rzekł Luca i zaprowadził mnie do naszej sypialni. - Kto to był?
    - Nie powiem ci.
    - Mów! - krzyknęła i zbliżył się do mnie. - Dorwę go i zabije, jak psa!
    - Uspokój się, dobra? Nie jestem twoją własnością, Luca. Już od dawna nam się nie układało, a ty udawałeś, że nic się nie dzieje - powiedziałam zła.
    - I tak się dowiem, kto to. A wtedy już nic mnie nie powstrzyma.
    - Jeśli tak bardzo mnie kochasz, to go nie tkniesz.
    - Dzieci, przestańcie się kłócić, bo słychać was w całym budynku! - w sypialni pojawili się nasi kochani ojcowie. - Luca, zapomnij o zdradzie, a Rose niech nie robi więcej głupot.
    - Ale.. - chciałam coś powiedzieć, ale jak zwykle mi przerwano.
    - Koniec dyskusji, Rose - odezwał się mój ojciec. - Dla dobra klubu, wizerunku i całej reszty macie udawać zakochaną parę. Później pomyślimy, co dalej.
    - Nie zgadzam się! - krzyknęłam.
    - To nie ma znaczenia - odpowiedział i razem z Davidem Villą wyszedł.
    - Wychodzę - powiedziałam, zabierając swój telefon i słuchawki.
    - Gdzie?
    - Nie twoja sprawa - warknęłam i chciałam wyjść, ale zatrzymał mnie. - Puszczaj mnie.
    - Idziesz do niego?
    - To nie twoja sprawa. Jesteśmy parą tylko na zewnątrz - syknęłam i wybiegłam z mieszkania.

    Po przebiegnięciu kilkunastu metrów mój telefon zaczął dzwonić jak oszalały. Spojrzałam na wyświetlacz i uśmiechnęłam się szeroko. Ciocia Lora jak zawsze w pogotowiu.
    - Cześć, ciociu. Co się dzieje? - zapytałam.
    -Pomogę ci skończyć ten cyrk, chcesz?
    - Bardzo, bardzo!
    -Bartra zmarnował swoje życie, bo mnie nie słuchał, ale to nie powód, żeby teraz rozporządzał twoim jak własnym. Od razu zaznaczam, że bez ogromnego skandalu się nie obędzie. Powiedziałaś już tym dwóm łajzom, że spałaś z Cesarem? - Lora nie miała problemu ze zdradami jak Mila.
    - Powiedziałam, że zdradziłam, ale nie wyjawiłam z kim! Nie chcę robić mu problemów - odpowiedziałam, siadając na ławce w parku. - Boję się reakcji Luki.
    -Bez Cesara będzie trudniej, ale da się zrobić. Wchodzisz w to? Ojciec może się ciebie wyrzec, Luca może stracić ważne kontrakty, a stary Villa twarz.
    - Pewnie, ze wchodzę! Chce się w końcu od tego uwolnić i być szczęśliwą.
    -Więc bądź za dwie godziny pod Camp Nou. Moja asystentka przekaże ci klucze i adres do twojego nowego apartamentu. Twoje rzeczy będą już na ciebie czekać.
    - Dobra. Dziękuję, ciociu. Jesteś chyba jedyną osobą, która chce mi pomóc - mruknęłam, uśmiechając się lekko.
    -Pomoc jak pomóc, kochanie. Chcę w końcu ustawić Barte, bo się szarogęsi jakby był tu panem i władca!
    - Odbiło mu przez ten rozwód i w ogóle sprawy z mamą - jęknęłam cicho.
    -On zawsze był taki skrzywiony.
    - To na pewno - zaśmiałam się cicho. - Co będzie z Lucą?
    -Nic, a co ma być? Nie posiadłam zdolności wywalania piłkarzy z Barcy. A szkoda...
    - Przyszli nowi, to go wykurzą.
    -Gra to jedno, a medialność to drugie. Pierwsze może uratować, ale drugie od jutra nie będzie istnieć. Robaczku, nie zadziera się ze mną. A duet Marc Bartra i David Villa gra mi na nerwach od kilkudziesięciu lat. W końcu pokażę im gdzie ich miejsce - zachichotała diabelnie z uciechy. - Jak byłaś ślepo zakochana to nie mogłam nic zrobić, ale teraz... Ach, Barcelona zatrzęsie się w posadach.
    - Ciociu, ale nie zapominaj, że to twój brat. Tata kiedyś musi przestać się na mnie gniewać.
    -Właśnie, to mój brat. Skończy się jak zawsze: przyjdzie do mnie i będzie skomlał.
    - Nawet nie chciałabym tego widzieć - zachichotałam cicho.
    -Widziałam to nie raz. Zazwyczaj do takiego stanu doprowadzały go kobiety.
    - Mama też?
    -Nie zdradzam tajemnic moich klientów. Jakby nie było, wciąż kręcę na twoim ojcu niezłą kasę. Fabian był bardzo zły?
    - Bardzo, bardzo zły, ale musiałam się bronić! Wiem, że zrobiłam źle, ale chyba tego potrzebowałam..
    -Rosario, mówię całkiem poważne: nie panuje nad  Fabianem. To jedyna istota na tym świecie, która robi co chce, a ja jedynie mogę biernie patrzeć...
    - To się skończy katastrofą.
    -Jeśli Mila się nad tobą zlituje to nie. Ona potrafi do ugadać, chociaż nie mam pojęcia jak to robi!
    - Ona jest teraz na mnie wściekła za Cesara.
    -Muszę kończyć! David Villa przyszedł do mnie dać na zapowiedzi! - roześmiała się szelmowsko.
    - Porażka - zarechotałam cicho i rozłączyłam się.

*

    Jadąc do Barcelony nigdy nie mówiłam, że wracam do domu. Jechałam do rodziców, bo wracać mogłam jedynie do Madrytu, gdzie był mój dom.
    Gdy tylko zabrałam swoje bagaże i wsiadłam do taksówki od razu udałam się do biura mamy. Nie ma sensu jeździć po całym mieście jak od razu wiem, gdzie jej szukać.
    -Cześć! - uśmiechnęłam się, gdy weszłam do jej gabinetu.
    -Mila! - ucieszyła się i mocno mnie przytuliła. - Kochanie! Siadaj - puściła mnie i pokazała kanapę.
    -Co zrobisz? - usiadłam, ona spoczęła obok mnie i założyła nogę na nogę. Oczywiście dawno poinformowałam ją co się stało rano w domu Vazqueza.
    -Będziesz mi potrzebna - zaczęła.
    -Wiem i dlatego przyjechałam - pokiwałam głową. - Cesar i jego prezentacja to marny pretekst, ale wujek Cristiano machnął ręką, więc trener nie powiedział nic.
    -Ramos może sobie poskakać. Jest moim klientem - puściła mi oczko. To była informacja ściśle tajna. Oficjalnie mama jest stronniczką Portugalczyków w Madrycie (w końcu prowadzi interesy z Jorge Mendesem, a Cristiano Ronaldo to mój chrzestny), ale bardzo chętnie zajmuje się wizerunkiem Hiszpanów. Tylko nikomu o tym nie mówi.
    -O co chodzi?
    -O skandal, kochanie. Bartra i Villa mogą sobie chcieć ślubu Rose z Lucą.
    -A to? - wskazałam leżącą na stole gazetę, którą wydawała moja mama. Okładka krzyczała, że Rose Bartra bierze ślub z Lucą Villą.
    -Zmylenie przeciwnika - mruknęła, ale mnie nie oszuka. - Kasa, kochanie. Pomyśl o słupkach sprzedaży. Dziś ślub jutro rozstanie! Luca może na tym stracić, ale Rose musi zyskać.
    -Zyskać?
    -Zrobisz o co cię poproszę? - popatrzyła na mnie wyczekująco.
    -Co zechcesz - kiwnęłam głową.
    -Super! - ucieszyła się. - Chodźmy na obiad, tato na nas czeka!
    -Mogę? - Do gabinetu wsunęła się głowa Damiana a potem dalsza część ciała.
    -Cześć - cmoknęłam go w policzek.
    -Mamo, Fabian chce zgładzić Rose - powiedział śmiertelnie poważnie. Nie żartował, bo nie czas na wygłupy, gdy w jednym zdaniu jest "zgładzić" i "Fabian".
    -Skąd wiesz? - zmartwiła się.
    -Wpadł do mnie jak wracał do Monachium.
    -Przecież przyleciałeś godzinę temu - zerknęła na zegarek.
    -Wpadł do mnie w Mediolanie - uściślił. - Zakręcił się po kuchni i poszedł.
    -Miał po drodze - mruknęłam z ironią. - Jak zwykle.
    -Co chce jej zrobić? - zignorowała mnie.
    -Generalnie wszystko, ale na samym początku wstawić do sieci zdjęcia jak się całuje z Cesarem. Widziałem te foty, nie da się zaprzeczyć, że jest na nich Rose i Cesar... - skrzywił się.
    -Mila, powstrzymaj go! - wydała rozkaz.
    -Ja?! - podskoczyłam. - To twój syn!
    -Ale mnie nie posłucha! On mnie kiedyś wykończy! Przemilczę już miliardowe straty na które mnie naraża! - zacisnęła pięści. Faktycznie, nie jeden genialny pomysł mamy poszedł się bujać, bo nieprzewidywalny Fabian zrobił coś na co miał ochotkę.
    -Ściągnę go na prezentacje - zgodziłam się.
    -Tak! - pstryknęła palcami. - Właśnie tego mi trzeba - uśmiechnęła się szelmowsko. - Chodźmy na ten obiad!

    Po obiedzie z rodzicami i Damianem postanowiłam zadzwonić do Fabiana. Teoretycznie miałam jechać do domu rodziców, ale praktycznie... Damian pojechał tam z moją walizką.
    Usiadłam sobie na ławce na La Rambla i wyjęłam telefon z torby.
    ~Czego chcesz? - powitał mnie słodki głos Fabiana, gdy odebrał.
    -Też się cieszę, że cię słyszę - warknęłam.
    ~Do rzeczy, mała - burknął.
    -Gdzie jesteś?
    ~W Paryżu.
    -Wstąpiłeś jak wracałeś z Mediolanu od Damiana, a teraz śmigasz do Monachium? - zakpiłam.
    ~Może podpisuje kontrakt z PSG?
    -Jasne, zapomniałeś chyba z kim rozmawiasz.
    ~Real chce podnieść ci pensje, bo są zadowoleni z twojej postawy.
    -Skąd wiesz? - drgnęłam.
    ~Zapomniałaś z kim rozmawiasz - szepnął. - Dokonuje rzeczy niemożliwych i wiem więcej od naszej mamusi. Ta informacja jest stosunkowo nowa, bo niedawno widziałem się z śliczną blondyneczką powiązaną z twoim prezesem.
    -Te baby kiedyś cię wykończą.
    ~Te baby dają mi co tylko chcę. Dzięki jednej napalonej żonie działacza Bayernu wylądowałem w Monachium - powiedział zadowolony.
    -Tak, a potem jak powiedziałeś, że jej rozwód to pomysł bez przyszłość to cię zwyzywała.
    ~Ale miałem już kontrakt, a ona do dziś mnie odwiedza. Do rzeczy, malutka, bo raczej nie dzwonisz, żeby posłuchać o moich kochankach.
    -Fabi, chcę żebyś przyjechał jutro do Barcelony na prezentację Cesara i nie ruszał Rose.
    ~Przyjechać mogę, ale Rubio idzie do piachu - warknął. Wkurzył się na nią niesamowicie, skoro używa jej drugiego nazwiska.
    -Co powiesz na prezentacje Cesara a potem wielką aferę? Zerwanie Rose i Villi?
    ~Mama organizuje?
    -A kto inny?
    ~Damian już powiedział, że mam zdjęcia?
    -Powiedział.
    ~Dlatego ty masz mnie ułaskawić?
    -Zniszczysz też życie Cesarowi jak to pokażesz. A to nasz kumpel i nic nikomu nie zrobił.
    ~Tylko dlatego tego jeszcze nie zrobiłem... Dobra, będę za trzy godziny. Muszę jeszcze coś sprawdzić.
    -Czekamy.

piątek, 15 marca 2013

rozdział trzeci

    Może i jestem szurnięta, ale mam zasady, których się w życiu trzymam. Seks tak, ale świadomie. Nigdy nie poszłam z nikim do łóżka jak byłam pijana i po prostu miałam chcice. Przez dziesięć lat wychowywała mnie moja mama: Lora Bartra i tatuś: Cristian Tello. Mam neta, wiem jakie były z nich ziółka. Przez kolejne osiem pieczę sprawował nade mną Cristiano Ronaldo. O jego podbojach w ogóle nie należy nikomu przypominać. Cristianito też nie należał do tych świętych, Fabiana przemilczę. Pomimo otaczających mnie ludzi wyrosłam na odpowiedzialną osobę. Sypiam z Aitorem i nikt o tym nie wie. To co nas łączy to nie jest związek. Oboje się potrzebujemy i dajemy fizyczną przyjemność. Poza tym to mój najlepszy przyjaciel. Dzięki tej przyjaźni możemy spędzać ze sobą masę czasu i nikt nic nie podejrzewa.
    Tak jak teraz. Wyszłam z pokoju Aitora ubrana w klubowe spodenki i koszulkę. Na stopy wsunęłam czarne adidaski.
    W całym domu panował taki bałagan, że strach. W salonie na środku dywanu chrapał Fabian, ale nie miałam zamiaru go ruszać.
    Wyjęłam z lodówki sok grejpfrutowy i nalałam sobie do szklanki. Wtedy po schodach z góry zeszła Rose. W ręku trzymała szpilki, a sukienka... Dyplomatycznie mówiąc była w nieładzie.
    - Ładnie wdzianko - mruknęłam, podchodząc do kuzynki. - Co się tak gapisz? - dodałam po chwili.
    -Jak tam? - spytałam spokojnie. Patrzyła na mnie taka... Wystraszona? Utwierdziła mnie tym w przekonaniu, że ma coś na sumieniu.
    - Wszystko w porządku. Fajna impreza - odpowiedziałam i usiadłam na krześle. Mila cały czas mnie obserwowała i czułam się mało komfortowo.
    -Jak się spało? - usiadłam na blacie kuchennych szafek.
    - Normalnie, jak zawsze. O co ci chodzi? - zapytałam cicho.
    -O nic. Po prostu pytam - mruknęłam.
    - Niedługo muszę zwijać się do Barcelony, bo inaczej Villa wyrzuci mnie na zbity pysk.
    -Rose... - szepnęłam i patrzyłam na nią przenikliwie.
    - No co? Nie patrz się tak na mnie! - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. - Byłam grzeczna.
    -Prezerwatywa przykleiła ci się do frędzelków na plecach... To na czym się trzyma to raczej nie klej - zmroziłam ją spojrzeniem.
    - Jesteś bardzo, bardzo zabawna, ale ja nie używam gumek - warknęłam.
    -Cesar używa - ciągnęłam bezlitośnie.
    - Jak widać nie ze mną - mruknęłam cicho i popatrzyłam na nią. Wiedziałam, ze się domyśli, ale nie sądziłam, że będzie chciała ciągnąć ten temat. - Nawet nie wiem gdzie on jest.
    -Pewnie śpi. Gdy jest w Madrycie prywatnie zawsze nocuje u Aitora - odparłam. Nie złapałam jej na zdradzie, ale dziwnie jej z oczu się patrzyło.
    - No to niech śpi. Nie interesuje mnie to, jak widać - posłałam jej uśmiech i zlustrowałam ją. - Jak widać nie tylko on nocuje u Vazqueza.
    -Nie kryje się z tym, że nocuje u Aitora - założyłam włosy za uszy. - Te ciuchy są moje.
    - Nie zdziwiłabym się, gdyby nie były. Dlaczego musisz podejrzewać mnie o najgorsze?
    -Nie podejrzewam, sama mnie do tego prowokujesz. Zapomniałaś, że żyłam pod jednym dachem z największym ruchaczem Madrytu. Nie licząc młodego Benzemy i Ramosa.
    - Może Cesar nie jest taki jak twoi koledzy z Madrytu! - fuknęłam zła. Nie chciałam się z nią kłócić, ale wiedziałam, że jeśli się dowie prawdy, to będzie po mnie. Na dodatek modliłam się, aby nie pojawił się tutaj Alarcon.
    -Znam go - skwitowałam. - Jest cudowny, ale to facet.
    - Facet jak facet!
    -Dokładnie - uśmiechnęłam się delikatnie.
    - Widzisz jak się cudownie zgadzamy. Widać, ze jesteśmy rodziną - odparłam zadowolona.
    -Rodziną - mruknęłam pod nosem, bo z podłogi właśnie podniósł się Fabian. Wężowym krokiem wpełzł do kuchni i puścił oczko Rose.
    -Jak tam Alarcon? - wyszczerzył się.
    - Nie wiem! Dlaczego wszyscy mi się o niego pytają? - oburzyłam się.
    -Widziałem jak tam się do niego ślinisz - zarechotał. - Czekałem na ślimaka, ale poszliście gdzieś - zrobił smutną minkę.
    - Poszliśmy, bo nie chcieliśmy oglądać ciebie, wiesz? - zapytałam i uśmiechnęłam się do niego słodko.
    -Nie wyglądało na to - zarechotał i spojrzał na mnie puszczając mi oczko. Czyli coś się działo.
    - Dzięki, kuzyn. Zawsze umiałeś pomagać - odpowiedziałam i spojrzałam na Mile. - Możesz mnie zwyzywać.
    -Nic nie mówię - zeskoczyłam z blatu. - Po co? Doskonale znasz moje zdanie na ten temat.
    - Doskonale wiedziałaś co się wydarzy. Sama nas zapoznałaś!
    -Rosalita - Fabian popatrzył na nią ostro. - Wiesz z iloma piłkarkami poznała mnie Mila? A wiesz z iloma spałem?
    -Iloma? - zainteresował się wchodzący Aitor, który najlepiej z nas wszystkich znał odpowiedź.
    -Z dwoma! - zawołał z oburzeniem Fabi. - W tym z jedną chodziłem!
    -Ile? Dwa dni? - zadrwił Vazquez, nalał sobie soku i stanął obok mnie.
    -To już mniej istotna kwestia - burknął.
    - Ale ty nie jesteś od trzech lat z Villą i nikt nie każe ci wyjść za niego za mąż! - jęknęłam i położyłam głowę na stole. - Mam go dość.
    -To go zostaw - Fabian jak zwykle udzielił najprostszej odpowiedzi. Aitor puścił mi oczko, a ja cicho westchnęłam.
    -Fabi ma rację - pokiwałam głową. - Wujek nie może dyrygować twoim życiem.
    -Zwłaszcza, że ledwo panuje nad swoim - dodał Fabian. Dziś błyszczy inteligencją!
    - Bo to jest takie proste, nie? Łatwo ci powiedzieć Fabian, bo w twoim życiu liczy się tylko alkohol i dobra zabawa. Mnie chyba też się coś od życia należy? - zapytałam cicho.
    - Heeeeej - usłyszałam głos Alarcona, który wszedł właśnie do kuchni. - Co to za posiedzenie?
    - Super. Jeszcze ciebie tu brakowało - warknęłam.

    -To gnij z Villą i nie jęcz jaka to jesteś biedna - warknął Fabi. - Dałaś mu dupy i tyle, kuzyneczko - oczy rozbłysły mu złowrogo. Jeśli ludzie uważali, że jestem identyczna jak mama to nigdy nie widzieli wkurzonego Fabiana.
    - Wolę gnić z Villą niż mieć kogoś jakiego, jak Ty!
    -Ty... - zaczął Fabi, ale postanowiłam zainterweniować zanim jego niewyparzony jęzor powie Rose coś od serca.
    -Mały - położyłam mu rękę na torsie. - Malutki - syknęłam.
    -Wolę bzykać przypadkowe laski niż mieć puszczalską babę - powiedział i wyszedł. Westchnęłam ciężko i pokręciłam głową patrząc na Rose.
    - Wracam do domu. Nie mam ochoty słuchać skacowanego Fabiana, który nikogo nie rozumie - mruknęłam i wstałam z krzesła. - Cała ta rodzina jest pojebana! - dodałam.
    -Fabian powiedział ci prawdę - odezwałam się cicho.
    - Nie zaprzeczyłam, ale od mojej rodziny wymagam trochę zrozumienia, skoro nie dostaje tego od własnych rodziców! Tak trudno to zrozumieć?
    -Co mam zrozumieć? - wyszeptałam po katalońsku. Aitor wiedział co mówię, ale wychowany w Anglii Cesar znał jedynie hiszpański. - Zdradziłaś faceta, który chce dzielić swoje życie. Nigdy nie krytykowałam stylu życia moich braci czy Brunona, bo są wolni. Ty nie jesteś i nikt z nas nie zmuszał cię do związku z Villą. Nikt, sama tego chciałaś, więc nie wymagaj od nas nie wiadomo czego.
    - Chciałam bardzo dawno temu. Teraz to wszystko nie jest takie łatwe.. Ja nie mogę się z tego wyplątać! Moi rodzice i jego rodzice zamarzyli sobie ślub, a ja nie mogę nic powiedzieć!
    -Bo co? Mowę ci odjęło? - warknęłam. - Przestań pierdolić takie głupoty, Rose! Miałam dziesięć lat i potrafiłam powiedzieć, że chce mieszkać w Madrycie, a ty masz dwadzieścia i nie potrafisz powiedzieć "nie"?!
    - Nie mieszkasz w Barcelonie i nie masz pojęcia co ja tam przeżywam.. Tata spiknął się z Villą i jest po mnie. Ale już nie oczekuje od ciebie zrozumienia, bo przecież lepiej mnie zmieszać z błotem - powiedziałam spokojnie, ale w środku cała wrzałam.
    -Nie rozumiem tego, Rose. Bartra to nie jest bóg! Ale rób co chcesz. Dawaj dupy Cesarowi, zostań żoną Lucy! - machnęłam ręką.
    -Potem zastanawiaj się czyje masz dzieci - dodał Aitor.
    - Jest moim ojcem. Nie wyjdę za Villę, mówiłam ci to już! - jęknęłam i przejechałam dłonią po twarzy. - Nie wpakuje się w dzieci, Vazquez - zwróciłam się do niego. Kątem oka zauważyłam Cesara, który stał z boku i przypatrywał się nam w ciszy. Tak, niezły cyrk tu odstawiamy.
    -To po chuja z nim jesteś?! - wysyczałam.
    - Ty chyba zapomniałaś, że wszystko jest powiązane z nim! Rose Bartra z Lucą Villą jest wszędzie!
    -I co z tego? - wzruszyłam ramionami. - Chyba nie doceniasz geniuszu mojej mamy.
    - Sama się w to wplątałam i sama sobie z tym poradzę, ale na razie dajcie mi święty spokój. Porozmawiam z Lucą i wtedy zobaczę, co będzie dalej - powiedziałam cicho.
    -Idę do Valdebebas - sięgnęłam po kluczyki do jednego z samochodów Aitora.
    -Przecież nie mamy dziś treningu - mruknął.
    -Pierdolca tu dostanę - szepnęłam. - Pogadam z Zizu i będzie mi lepiej. Do zoba - syknęłam i wyszłam. Kurwa, co za cyrk.
    - Dobra, to ja wracam do Barcelony. Do kiedyś tam - pożegnałam się, ale zatrzymał mnie Cesar.
    - Zaczekaj. Chyba musimy pogadać.
    - Może i musimy - mruknęłam i spojrzałam się na Aitora.
    - Co zrobisz z Villą? Powiesz mu prawdę? - zapytał, siadając na krześle obok mnie.
    - Nie wiem co zrobię! Usiądę w samolocie i na spokojnie sobie wszystko przemyśle, ale nie martw się, na pewno mu nie powiem z kim go zdradziłam. Miałbyś wtedy przerąbane w nowym klubie - powiedziałam spokojnie, spoglądając w jego stronę. - Nie wiem czy powinniśmy się jeszcze widywać - wyszeptałam.
    - Gramy w tym samym klubie. Po prostu ustabilizuj swoją sytuacją z Lucą i wtedy się do mnie odezwij.
    - To może potrwać. Muszę porozmawiać nie tylko z Villą, ale też z rodzicami, bratem i na dodatek Milą. Sam widziałeś jaka jest wściekła.
    - Dałaś jej do tego powód - przypomniał mi.
    - Wiem, wiem. Dobra, Cesar, ja naprawdę muszę lecieć. Udanej prezentacji w najlepszym klubie na świecie - powiedziałam z uśmiechem i puściłam mu oczko.
    - Czyli nie będziesz na prezentacji?
    - To nie jest najlepszy pomysł. Na razie, Vazquez! - zwróciłam się do niego i wyszłam.

    - Ale się wpakowałem, co? - zapytał Cesar.
    -Tylko pozazdrościć - przytaknął Aitor. - Chociaż jak dla mnie to Rose przesadza z tą przejebaną sytuacją.
    - Nie mam pojęcia, jak to z nimi jest, ale pogubiła się i teraz nie wie co robić. W ogóle.. Ja też musiałem przez jakiś czas słuchać się ojca i siedziałem w Manchesterze.
    -Jak obóz koncentracyjny - zaśmiał się. - Trzeba było spieprzać do Madrytu póki się dało! Przecież ja skończyłem osiemnaście lat i stary dołożył mi do kupna domu!
    - Twój ojciec, a mój to jednak jest różnica - powiedział i roześmiał się. - Teraz pożyje sobie trochę w Barcelonie i zobaczymy co wyniknie.
    -Ciekawe rzeczy skoro już wjebałeś się na taką minę - uśmiechnął się. - Wiesz, że jej chrzestną jest Lora Bartra?
    - Czyli jest po mnie?
    -Dokładnie - przytaknął. - Chyba, że któreś z rodzeństwa zainterweniuje... Pomyślmy - podrapał się po brodzie. -Damian nie miesza się w cudze sprawy, Fabian jest w stanie zrównać Rose z ziemią, ale zostaje ci Mila. W ramach litości... Na ciebie nie jest zła.
    - Ale czy ja zrobiłem coś złego? No powiedz! Zrobiłem? - zapytał, wymachując rękoma. - Może dzięki mnie Rose uwolni się od Villi? To mógł być pozytywny impuls! I wątpię, aby Mila zechciała mnie bronić po tym wszystkim.. Ona nie toleruje zdrad.
    -Nie toleruje, owszem - uśmiechnął się cwanie. - Ale ty nikogo nie zdradziłeś, nie?
    - No widzisz! Od kilku miesięcy jestem sam i trzeba sobie kogoś poszukać - odparł spokojnie. - A Bartra nie jest brzydka!
    -Ale jest głupia - skwitował Aitor. - Kobieta musi mieć nie tylko urodę, ale też charakter! A Rose... - zacmokał. - Zero polotu.
    - Nie jest głupia, tylko zagubiona! Inaczej byś gadał, gdybyś był skazany przez tyle lat na Angielki! - mruknął i uśmiechnął się do niego. - Mnie się spodobała, ale ten cholerny Villa..
    -To nie ściana, da się przestawić.
    - Zdaję sobie z tego sprawę, ale dodaj do tego starego Bartre. Może gdyby ojciec z nim pogadał, to nie byłoby by szumu, ale wolę nawet o tym nie myśleć! - wzdrygnął się i spojrzał na kumpla. - Może ty też byś się za kogoś zabrał, co?
    -Jasne, przy takim trybie życia to ja mam czas na laskę - popukał się w czoło.
    - Mnie nie oszukasz, Vazquez.
    -Z czym?
    - Z tym, że pomiędzy tobą a Milą coś jest! Musi być!
    -To cię spotka rozczarowanie, Sherlocku. Między mną a Milą jest wieloletnia przyjaźń i zaufanie.
    - Pewnie, a ja nie przeleciałem Rose w jednej z twojej sypialni - wypalił zadowolony.
    -Muszę powiedzieć sprzątaczce, żeby zmieniła pościel, bo raczej nie pamiętasz gdzie, co? - westchnął.
    - Pamiętam, ale dam jej zarobić - wzruszył ramionami.
    -Płacę jej od dnia a nie roboty.
    - Przynajmniej nie będzie się jej nudziło - uśmiechnął się szeroko. - A teraz muszę się ogarnąć i spadać do Barcelony, bo jutro czeka mnie prezentacja! - zatarł ręce.
    -Nie daj się zabić Bartrze i Villom. Jak coś spieprzaj do Lory i powiedź, że jesteś ode mnie - zlitował się.
    - Jestem już dużym chłopczykiem i dam sobie radę. Będę czekał na jakąś wiadomość od Rose, ale wiesz jak to jest z babami. Ale dzięki, stary!
    -Zaufaj mi. Jak Fabian się wścieknie to obronić może cię jedynie Lora - powiedział poważnie.
    - A co ja mu zrobiłem?!
    -Rose mu zrobiła, ty z nią spałeś i on o tym wie. Fabian w przeciwieństwie do Mili wali w odpowiedzialność zbiorową. Kto wie czy Villa też jakoś nie oberwie?
    - On jest stuknięty! Jakbym wiedział, że będą z tego takie problemy, to bym tu nie przyjeżdżał - odpowiedział i podrapał się po głowie. - Musze coś wymyślić. Myślisz, że mam skierować się do Lory?
    -Lora ucieszy się z nowej afery - uśmiechnął się. - Zobaczysz, zaskoczy cię!
    - Nie chce, aby oberwała Rose.. Szkoda mi jej będzie.
    -Lora chroni swoją rodzinę, ale ponad Rose zawsze będą jej własne dzieci... Nie wiem jak to będzie, ale Lora nie jest głupia.
    - Pożyjemy, zobaczymy. Jakby co to ja ją tylko bzyknąłem - powiedział radośnie. - I wiesz co? Jednak ciesze się, że moi rodzice wywędrowali do Manchesteru. Tam nie ma takich problemów.
    -W Madrycie też nie.
    - Barcelona to same problemy!
    -Dokładnie! Wpakowałeś się w to gówno sam.
    - Podoba mi się ich gra. Tata mi ich polecił.
    -Isco - przekręcił oczami. - Rób co chcesz, ale spójrz na Milę. Spierdoliła stamtąd jak miała dziesięć lat. Damian miał osiemnaście, a Fabian dwadzieścia... Jak ich spytasz to powiedzą, że nigdy nie wrócą do Barcy.
    - Wiem, jak nazywa się mój ojciec! - roześmiał się cicho. - Ale ja czuje, że tam jest moje miejsce.
    -Poczujesz jak Lora puści cię w obieg - zaśmiał się. - To miasto to horror! - wzdrygnął się.
    - Nie zapominaj, że twój tatuś jest bardzo związany z Katalonią - mruknął i spojrzał na swój telefon. - Kurwa mać, chyba naprawdę muszę się zbierać!
     -Espanyol to wiesz - machnął ręką. - Ale nigdy mi niczego nie zabraniał, nie zmuszał i nie ingerował. Robię co chce, a on mnie wspiera.
    - Isco chce, aby było mi dobrze. W Manchesterze się rozwinąłem i teraz mogę robić, co tylko chce! No, prawie - wzdrygnął się. - Teraz już jest w Barcelonie i z mamusią wybierają mi mieszkanie. Mam nadzieje, że daleko od Villi!
    -Jak spotka Marca Bartrę albo Davida Villę to wiesz...
    - Tylko nie Bartrę! - zamachał rękoma. - Oni się przecież dobrze znają..
    -Umarłeś.
    - Czyli muszę jak najszybciej być w Barcelonie i go kontrolować. Odezwę się jutro, jak będę żywy - pożegnał się.
    -Powodzenia!

***


Woody pozdrawia! :)

piątek, 8 marca 2013

rozdział drugi

    Nie wiem czy zabieranie Rose na realową imprezę to mój najlepszy pomysł. Kocham ją, to moja jedyna siostra, ale... Czasem mam wrażenie, że jest tak samo głupkowata jak jej tatuś i debilnie przemądrzała jak mamusia. Po co jej chłopak 10 lat starszy? Nie widzę nic uroczego w Luce Villi. Kupa mięśni i nic więcej. Nieco starszy i bardziej doświadczony typ jak mój brat Damian. To, że mam braci bliźniaków nie świadczy o tym, że są identyczni. Nic bardziej mylnego! Fabian jest starszy kilka minut, ale to też nic nie znaczy. Fabi kocha się bawić. Całe jego życie to jedna wielka frajda! Tu imprezka, tam imprezka, a tu pokopię sobie piłkę, bo w sumie to kocham i dzięki temu zarabiam na chleb... Fabian leci jedynie na talencie i niesamowitym szczęściu. Ten dziki fart dwa lata temu podsunął mu pod nos umowę z Bayernem Monachium, które przyjął kręcąc nosem, jakby te kilka milionów pensji to były jakieś drobniaki. Odwrotność Damiana! Damian nie baluje, nie szasta forsą na pierdoły, tylko trenuje i trenuje. W wolnych chwilach uczy się francuskiego, bo angielski i włoski już zna. Nie wspomnę o hiszpańskim i katalońskim. Z kolei Fabi po dwóch latach ledwo duka po niemiecku jak się nazywa. Ratuje go jedynie angielski!
    Pomimo, że obaj doprowadzają mnie do szewskiej pasji kocham ich nad życie! Z Damianem lubię chodzić na oficjalne gale, gdy odbiera jakieś nagrody, a z Fabianem na swojskie popijawy. Damian od czterech lat gra dla Interu Mediolan i mimo, że ma do mnie bliżej niż Fabian spędza ze mną więcej czasu. Tak jak dziś.
    Roi się właśnie na kanapie i twierdzi, że powinien się najeść przed imprezą. Codziennie się modlę, żeby zarząd Realu nie postanowił go kupić. Przecież jak go kupią to koniec, po nas. Chłopaki będą tylko chlać i zamiast poważnych piłkarzy będą czerwononose moczymordy!
    -Idziemy! - wrzasnęłam. Rose czatowała już od dawna przy drzwiach. Miała dziś w końcu poznać Cesara!
    -Myślisz, że mu się spodobam? - świergotała.
    -Nie, nie lubi blondynek - powiedziałam bezlitośnie.
    -Naprawdę? - zasmuciła się.
    -Nie, na niby - wyszczerzył się Fabi. - Alarcon bzyka wszystko co się rusza!
    -Też go znasz? - jęknęła.
    -Pewnie, graliśmy razem w repce - puścił jej oczko. Skierowaliśmy się do windy, taksówki i w końcu pojechaliśmy do Vazqueza. Aitor mieszkał w ogromnej willi w jednej z najbogatszych dzielnic miasta. Fabian miał swoją teorię na temat skąd 23-latek miał kasę na ten dom, ale nie miałam ochoty słuchać tych głupot.
    -Cześć! - ucieszył się właściciel na nasz widok.
    -Nalej mi - szepnęłam mu na ucho całując go w policzek.
    -Chodź - kiwnął głową. Przywitał się z Fabianem i Rose, a potem Fabi zabrał Rose i ruszył w kierunku baru. - Co jest? - Aitor zaprowadził mnie do kuchni i nalał mi do szklanki wódki z sokiem.
    -Jakbyś przez godzinę słuchał mądrości Fabiana i pytań Rose to byś wiedział - jęknęłam i szybko wszystko wypiłam. - Jest Cesar?
    -Jestem! - usłyszałam za sobą.
    -Hej! - uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego. - Przystojniaku - puściłam mu oczko.
    -Chyba barceloński sprzedawczyku - mruknął Aitor zakładając ręce na piersi. Oparł się o szafki i patrzył na kumpla tak dziwnie.
    -Mały - podeszłam do niego i położyłam mu głowę na ramieniu.
    -Żartuję - roześmiał się. - Stary, cieszę się, że w końcu zamieszkasz w Hiszpanii i będziemy mogli rozgrywać krwawe Gran Derbi!
    -Zajebiście, nie? - uścisnęli się serdecznie.
    -Słuchaj - Aitor objął mnie ramieniem i figlarnie spojrzał na Cesara.
    -Naprawdę?! - wrzasnął. - Wiedziałem, że was do siebie ciągnie i pasujecie do siebie! - zapiszczał.
    -Nie, palancie - przewróciłam oczami, ale nie odsunęłam się od Aitora.
    -Jest tu siostra Mili. Strasznie na ciebie napalona - uśmiechnął się.
    -Nie przesadzaj, Vazquez - burknęłam.
    -Hej! - jak na zawołanie do kuchni wparowała Rose.
    -Rosario to Cesar, Cesar to Rosario - dokonałam prezentacji. Naszej słodkiej blondyneczce tylko się oczęta zaświeciły, a Alarcon uśmiechnął się głupkowato.
    -Napijesz się czegoś, Rosario? - wypalił.
    -Wystarczy Rose i tak. Chętnie się napiję - zamachała powiekami.
    -Chodź - poprowadził ją do baru, gdzie pewnie już prym wiódł Fabian.
    -Będę tego żałować? - szepnęłam do Aitora.
    -Czemu? - nie zrozumiał i otoczył mnie ramionami w talii.
    -Bo tak dziwnie się na siebie patrzyli. Jakby nie było Rose zostawiła w Barcelonie chłopaka. Villa może mnie wkurzać, ale to jej facet.
    -Wiem, nienawidzisz zdrad - pogłaskał mnie po policzku.
    -Nienawidzę - pokiwałam głową. - Związek to poważna sprawa. Decydujesz się na to i ufasz...
    -A ty mi ufasz? - delikatnie pocałował mnie w usta. Przymknęłam oczy i westchnęłam cicho.
    -Ufam, ale już ci powiedziałam co myślę na temat związków.
    -Mila, znasz mnie prawie całe życie i co? - musnął wargami moją szyję.
    -I to, że nie. Nie mam zamiaru użerać się z fotografami, dziennikarzami i Bóg wie kim jeszcze. Jesteśmy przyjaciółmi, Aitor - popatrzyłam mu w oczy.
    -Którzy ze sobą sypiają i generalnie traktują jak para, ale parą nie są. Plus twoja rodzina nic o tym nie wie.
    -Rodzice wiedzą - mruknęłam.
    -A bracia?
    -Fabian uważa, że to tylko seks, więc nie zwraca na to uwagi.
    -A Damian?
    -Damian jest w Mediolanie i nie interesują go plotki na mój temat. Wierzy jedynie w fakty, które przekazuje mu mama. Poza tym Cristianito wie!
    -Ale rodzina z Barcelony czy Cristiano z Iriną i Vanją nic!
    -Jak ci źle to idź do kogoś innego! - chciałam się wyrwać, ale mnie nie puścił.
    -Nic nie mówię, Mila - przytulił mnie mocniej. - Przepraszam.
    -Daję ci siebie i bierz co oferuje. Jak nie to spadaj na bambus. A co do Rose to czuje, że pożałuję - jęknęłam.
    -Zagramy w karty? Fabian właśnie wyciąga i będzie poker - pocałował mnie.
    -Zagramy - pokiwałam głową. - Nie wracajmy już do tematu, dobrze?
    -Dobrze - uśmiechnął się i poszliśmy do towarzystwa. Rose i Cesara tam nie było.

*

    Razem z Cesarem udałam się do baru, gdzie królował Fabian. Czasem zastanawiałam się jak on może przez cały czas imprezować. Razem z moim bratem, który jest tancerzem uwielbia imprezować i szwendać się po klubach, jednak Fabian więcej czasu spędza w Niemczech, a Bruno w Barcelonie.
    - Kuzyneczko, masz, napij się - powiedział Fabian i wcisnął mi do ręki szklankę z drinkiem. Byłam pewna, że to coś cholernie mocnego, ale postanowiłam zaryzykować i wypić. Tak samo zrobić Alarcon, który bacznie mi się przyglądał.
    - Często bywasz w Madrycie? - zapytał, kiedy znaleźliśmy cichy kąt.
    - To zależy. Jeśli nie mam dużo treningów, to wpadam do Mili, ale przeważnie zostaje w mojej ukochanej Barcelonie.
    - Prawdziwa Katalonka - mruknął i objął mnie w pasie jedną dłonią.
    - Nazywaj to, jak chcesz - wzdrygnęłam ramionami i uśmiechnęłam się słodko. - Dlaczego wybrałeś FC Barcelonę?
    - Naprawdę chcesz o tym rozmawiać? - wyszeptał, nachylając się do mnie. - Możemy robić o wiele przyjemniejsze rzeczy - uśmiechnął się figlarnie i pocałował mnie w szyję. Przymknęłam oczy i przygryzłam wargę.
    - Ktoś może nas zobaczyć, Cesar - mruknęłam cicho, wplatając swoją rękę w jego włosy.
    - To chodź, znajdę nam coś - puścił mi oczko i złapał mnie za rękę.
    Po kilkunastu sekundach byliśmy już w jednej z sypialni gościnnych. Cesar od razu do mnie przylgnął i zasypywał mnie pocałunkami, które oddawałam. Nie myślałam o Luce, którego właśnie zdradzałam, ani o konsekwencjach, które na pewno mnie nie czekają. W tym momencie nie liczyło się nic.
    - Twój chłopak mnie zabije, jak się o tym dowie - mruknął, ściągając ze mnie sukienkę.
    - Chyba się go nie boisz, co? - zapytałam zaczepnie i pozbyłam się jego koszulki. Przejechałam paznokciami po jego umięśnionej klatce piersiowej i uśmiechnęłam się szeroko. -  Luca jest niegroźny. A poza tym, nigdy się o tym nie dowie - dokończyłam i wpiłam się w jego usta.
    Alarcon nie powiedział nic więcej, tylko przywarł mnie do ściany i zsunął ze mnie majtki. Wszedł we mnie jednym, zwinnych ruchem i całował namiętnie. Jęknęłam głośno, kiedy doszliśmy do sedna i oparłam głowę na jego ramieniu. Po wszystkim Cesar przeniósł mnie na łóżko i położył się obok mnie.
    - Żałujesz? - zapytał, kiedy przytuliłam się do niego. On wodził palcami po moich gołym plecach oraz udach.
    - Wiem, że to, co zrobiliśmy jest złe, ale nie żałuje. Potrzebowałam czegoś nowego - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
    W tej chwili byłam szczęśliwa, chociaż zdradziłam swojego chłopaka, który chce się ze mną ożenić. Bałam się jutra, ponieważ będę musiała spojrzeć mu w oczy i skłamać, że byłam grzeczna i w Madrycie nic takiego się nie stało. Może dla Cesara jestem tylko przygodą, ale było warto. Nie żałuje niczego.
    - W poniedziałek mam prezentacje. Wpadniesz?
    - A mam? - zapytałam i spojrzałam w jego oczy.
    - Pewnie! Może dużo o mnie słyszałaś, ale zmieniłem się. Postanowiłem przenieść się do Hiszpanii, by zacząć nowe życie i nauczyć się odpowiedzialności.
    - No to szkoda, że trafiłeś na mnie - odpowiedziałam ze śmiechem. - Chyba wplątałam cię w coś złego.
    - Sam się w to wpakowałem. Nie boję się Villi, ani twojej siostry, której zapewne się to nie spodoba.
    - Tak, masz rację - stwierdziłam i wstałam z łóżka. Założyłam na siebie bieliznę oraz sukienkę i usiadłam na fotelu. - Ona nienawidzi zdrad. Będzie wściekła!
    - Ale sama nas poznała, prawda?
    - Tak, ale to ja nalegałam. Będę musiała się jej wytłumaczyć - jęknęłam cicho.
    Mogłam wcześniej się domyślić, że Mila będzie chciała mnie zabić za zdradę Villi, chociaż za nim nie przepada. Uważa, że jeśli się pakujesz w związek, to musisz zachowywać się odpowiedzialnie, ufać i nie zdradzać.
    - Nie będzie tak źle. Wracaj tutaj - mruknął Cesar i poklepał miejsce obok siebie. Wstałam z fotela i po chwili byłam już obok niego. - Nie przejmuj się niczym. Jutro o tym pomyliśmy - uśmiechnął się i dał mi całusa w policzek.
    - To nie jest takie łatwe, Cesar. Wpakowałam się niezłe bagno, ale mówi się trudno. Widocznie tak musiało być.
    - Myślisz, że Luca pozwoli ci pokazać mi miasto? - zapytał ze śmiechem.
    - Zwariowałeś, Cesar.
    - Wcale nie. Chciałbym poznać dziewczynę, z którą się przespałem. Jestem pewien, że masz coś więcej do zaoferowania - powiedział poważnie i spojrzał mi w oczy. - Uwolnij się od Luki i zobacz, jak to będzie.
    - To nie jest takie łatwe. Wiesz co? Chodźmy się zabawić - wstałam i uśmiechnęłam się szeroko. - Mam ochotę tańczyć!
    - Masz szczęście, bo jestem urodzonym tancerzem - powiedział i puścił do mnie oczko. Szybko się ubrał i chwycił mnie za rękę. - Udawaj, ze nic się nie stało, to Mila nic nie zauważy - wyszeptał mi do ucha, kiedy dotarliśmy do baru. Fabian nadal wydawał drinki, po którego od razu sięgnęłam.

***

Faceci wkraczają do akcji :D